Czy Platforma została skonstruowana na podobieństwo piramidy finansowej? A może piramidy finansowe zostały zbudowane na jej podobieństwo?
Niebawem dowiemy się. Ma zostać powołana komisja sejmowa do zbadania tego fenomenu, którego głowa, a może główka, odpoczywa w areszcie w oczekiwaniu na wyrok. Chyba geniuszem jest Marcin P., no i jego żona też. Oboje to geniusze. Młodzi, piękni, bogaci, rzutcy i przebojowi. Po prostu gold. Pół Gdańska i ćwierć Pomorza im zaufało. Czy to przypadek, że tam właśnie bije serce matki Platformy? Pewnie przypadek.
Niektórzy dziwią się słysząc, że 340 miliardów wyparowało z budżetu Polski podczas rządów ukochanej partii, która jest pełna fachowców, menedżerów, specjalistów, prezesów, dyrektorów, konsultantów i wielu, wielu innych niezastąpionych. Dlaczego się dziwią? Może dlatego, że nie wyparował bilion złotych, albo 2 biliony. Skromni chłopcy i dziewczęta z partii, panującej niepodzielnie przez 8 lat, której wódz mawiał, że nie ma z kim przegrać. Złoci chłopcy przeputali 340 miliardów. Skromni, ale obrotni. Przecież mogli więcej. Mają rozmach chłopaki. Gold chłopaki.
Premier Beata Szydło scharakteryzowała rządy poprzedników słowami: egoizm, marnotrawstwo i pogarda. Krótko i na temat. Lont został podpalony, a emocje rosną z każdym dniem. Trudno było usiedzieć w ławach poselskich w czasie przedstawiania audytu. Oj trudno. I trudno będzie usiedzieć na wolności, oj trudno.
Bo przecież w Polsce wbudowano najdroższe autostrady w Europie. Zamiast planowanych 4 tysięcy km do końca 2012 r. powstało 1,4 tys. km. No, ale mogli wcale nie wybudować. Luka VAT-owska wzrosła z 8,8 procent w 2007 r. do 26 proc. 2015 r. Z powodu niskiej ściągalności podatków budżet tracił rocznie ok. 60 mld zł. A przecież luka mogła wzrosnąć do 100 procent, a nie wzrosła.
Dobre serce miała pani Kopacz, a jeszcze lepsze serce miał pan Tusk. Kochani są po prostu. Ażeby jeszcze bardziej kochać naród, to podsłuchiwali ile wlezie, żeby wiedzieć jak kochać i gdzie kochać mocniej. Od lipca 2013 do czerwca 2014 r. podsłuchiwani byli urzędnicy, ministrowie oraz m.in. prezes NBP Marek Belka. Prezes na pewno się ucieszył, on nie ma nic do ukrycia i męski mężczyzna z niego. Nagranie z jego udziałem z pewnością zdobędzie szczyty list przebojów.
Inwigilowano też obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Pewnie w trosce o ich bezpieczeństwo. Bo ja wierzę pani Kopacz i panu Tuskowi. Oni byli i są najuczciwsi i wszystko dla służby narodowi poświęcili. Nawet podsłuchiwanie księdza Stanisława Małkowskiego, przyjaciela bł. Ks. Jerzego Popiełuszki, służyło dobru kraju. Platforma nade wszystko lubi wiedzieć, co w trawie piszczy.
Ministrowie też kochani byli. Jeden z nich wyremontował sobie gabinecik za 1,2 mln zł., bo to ludzki człowiek jest. Dał zarobić budowlańcom, to jest taka promocja i rodzaj patriotyzmu gospodarczego. Dlaczego mu to wypominają? Nie wiem, doprawdy nie mam pojęcia. Bo na przykład, żeby mądrze i skutecznie służyć narodowi jedno z ministerstw za doradztwo kancelarii prawnej płaciło 1800 zł za godzinę pracy. I to rozumiem. To powinna być płaca minimalna powszechnie obowiązująca. Każdy pracownik mnie poprze. 1800 za godzinę. 500+ przy tym to groszaki. Godna płaca. Bardzo godna. Dyrektor generalny w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zarabiał więcej od prezydenta. I dobrze, bo miał więcej do roboty niż pilnowanie żyrandola. Kto by tam mu żałował. Chłopisko zestresowane było, więc trzeba było mu jakoś to wynagrodzić.
Co prawda przez taką troskę o pracowników deficyt w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na początku obecnej kadencji Sejmu wyniósł 13 mln zł. No i dług publiczny wzrósł do kosmicznych rozmiarów, ale to takie szczegóły. No, ale gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Woda w kranie jest? Jest, więc nie ma co się czepiać.
Niestety z tych ministrów nie wzięli przykładu koledzy z Ministerstwa Kultury, w którym 20 proc. pracowników było zatrudnionych na umowy śmieciowe. I tu trzeba podkreślić, że tego nie pochwalamy. Wstyd. Chyba zabrakło komunikacji i wymiany doświadczeń między złotymi chłopcami i złotymi dziewczętami. Jedni jeździli na wyjazdy integracyjne na Wyspy Salomona, a drudzy za nędzne grosze harowali. Niestety. Wszystko przez stres i odpowiedzialność. Dlatego w trosce o zdrowie ministra i jego podwładnych w Ministerstwie Spraw Zagranicznych ustawiono stół do masażu. Dziwię się, że tylko jeden. Powinien być w każdym sekretariacie. Zdrowie jest najważniejsze. Ile je trzeba cenić ten tylko się dowie, kto należy do Platformy.
Mogli też raz miesiącu organizować koncerty podstarzałej piosenkarki z Zachodu. Ale pani ministra Joanna, co zniknęła z przestrzeni publicznej, nie chciała naużywać Stadionu Narodowego. W końcu czasami trzeba poharatać w gałę. Mogli też każdemu prezesowi kupić złotego mercedesa. Mogli zamawia
catering w Newcastle dla każdego ministra przynajmniej raz w tygodniu. Mogli, mogli, mogli.
Ale to są najuczciwsi, najbardziej bezinteresowni politycy na świecie. Jak nie przymierzając złoty prezes, taki ładny jak złoty mercedes. Jak powiedział minister Dawid Jackiewicz: „Innego mercedesa po prostu nie chciał. Pan prezes nie nacieszył się tą zabawką, ponieważ przed kilkoma tygodniami podziękowaliśmy mu za usługi menadżerskie. Ten sam człowiek wystąpił właśnie do nas, by spółka zagwarantowała mu w okresie odprawy auto z szoferem”. Ma poczucie humoru ten były prezes. Oj ma.
Złoty mercedes, o którym wspominano w czasie audytu rządów PO-PSL, to taka mała premia dla Wojciecha Szpila - odwołanego prezesa Totalizatora Sportowego - wynika z ustaleń dziennikarzy Superbiz i „Super Expressu”. Pewnie wygrał w Bolkolotka. Według mnie na pewno wygrał. Tak u nas już jest, że jak ktoś ma szczęście, to pełną gębą. Bo szczęścia chodzą parami, jak nieszczęścia. Wojciech Szpil trafił do Totalizatora po wybuchu afery hazardowej. Gdy okazało się, że do zarządu tej państwowej spółki kierowana była Magdalena Sobiesiak, córka sławnego biznesmena Ryszarda Sobiesiaka, zastąpił ją pan Wojciech. Jego kandydaturę zgłosił Marcin Rosół, inna znana postać afery hazardowej.
Sami złoci chłopcy i złote dziewczęta. Można powiedzieć, że artyści w swoim fachu. A tu akurat pięknie się składa, bo Wojciech Szpil w 1983 r. ukończył wzornictwo przemysłowe na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Potem pracował m.in. w Polskiej Agencji „Interpress”. Na przełomie lat 80. i 90. przebywał w Szwajcarii. Pewnie podziwiał widoki. I marzył o złotym mercedesie. I zrealizował swoje złote marzenie. No bo zdolny jest. I proszę mu nie zazdrościć. Jemu się należało i już.
Podobnego zdania są miłośnicy demokracji lewitującej zza Odry. Niemcy ich chwalą bardzo, bardzo. Dlatego rozpoczęli akcję dawania doktoratów „humoris causa” w dowód poparcia bezinteresowności przedstawicieli Platformy Gold. Niemieckie stocznie są z nich bardzo zadowolone. Niemieckie koncerny prasowe są zadowolone, niemieckie sieci handlowe są bardzo zadowolone. Niemieckie samochody są zadowolone. Wszystko, co niemieckie jest zadowolone i chwali chłopców i dziewczęta. Chwali, bo pamięta.
Teraz jednak chłopcy i dziewczęta mają problem z powrotem do rzeczywistości. Zestresowani są i niespokojni. Miniona środa była tego świadkiem. Niektórzy posłowie mają problem ze zrozumieniem tekstu Regulaminu Sejmu. Nie rozumieją, że sprostować, to można swoją wypowiedź, a nie wypowiedzi rządu. Kręcą głowami z niedowierzaniem. Bo ktoś ich przezywa po nazwisku. Ciekawe sformułowanie: „przezywać po nazwisku”. Teraz to ja nie rozumiem. Wstydzą się swoich nazwisk, czy mają brzydkie nazwiska? Kto by tam odgadł. Choć zrozumiałe jest ich zafrasowanie. Środa 11 maja 2016 roku przeszła do historii. Przeszła z przytupem.
To była środa audytowa. Od tego dnia bezsenność zagości w domach złotych chłopców. I złotych dziewcząt. Młodzi, złoci, piękni, złoci, bogaci, złoci, rzutcy i przebojowi. Nasi chłopcy malowani. Czekamy na akt pierwszy sztuki pod tytułem: „Amber Gold”. Czekamy z niecierpliwością.
Redaktor naczelny miesięcznika „Czas Solidarności”
Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”