Statystyczne wygibasy europosła Wojciechowskiego

0
0
0
/

Cenię Janusza Wojciechowskiego za całokształt. Sprawny, bystry, inteligentny polityk, który porzucił post ZSL by włączyć się w głębszą przebudowę Polski.

 

Czytanie blogów autorstwa Wojciechowskiego to czysta przyjemność. Bardzo poprawna polszczyzna, trafne diagnozy i humor, którego tak brakuje w ocenie rzeczywistości wielu politykom.


W ostatnich dniach jednak, pod wpływem impulsów sondażowych i ogólnej poprawy klimatu wokół PiS, można odnieść wrażenie, że racjonalny Wojciechowski ustępuje miejsca coraz bardziej rozchwianemu emocjonalnie politykowi, którego ocena sytuacji oparta jest bardziej na chciejstwie, niż faktach


W najnowszym wpisie dostępnym od rana, europoseł PiS rozwodzi się nad coraz trudniejszą sytuacją rządzącej Platformy. Jej sytuację porównuje do tonącego statku, w którym, co bardziej myślący, są na etapie gorączkowego poszukiwania szalup ratunkowych. Przywołuje przy tym ostatnie sukcesy głównej partii opozycyjnej, które sprawiły, że wbrew czynionym wielokrotnie deklaracjom Donalda Tuska PO ma w końcu z kim przegrać.


Co do przykładu Rybnika i zwycięstwa kandydata PiS w wyborach uzupełniających nie mamy chyba wątpliwości. Ale już Elbląg i „przegrana” Platformy nie jest tak jednoznaczna. I nie powinna znaleźć się w jednym szeregu z Rybnikiem.


Istotnie w elbląskim referendum odwołany został prezydent miasta, członek PO oraz Rada Miejska zdominowana przez radnych partii Donalda Tuska. Ale druga, ważniejsza część „zadania do wykonania” w Elblągu jest dopiero przed nami.


Europoseł Wojciechowski chyba trochę pospieszył się z odtrąbieniem zwycięstwa swojej formacji w tym mieście. Żeby je przejąć trzeba wygrać przedterminowe wybory na prezydenta, co nie wydaje się już tak oczywiste. Bowiem duża część elektoratu, niezwykle silnego w Elblągu SLD, przerzuciła swoje głosy, w obawie przed PiS-em na Platformę w 2010 roku, a teraz może zasilić odstawioną nieco na bok partię Millera. W myśl wciąż obowiązującej zasady „każdy, byle nie PiS”.


Ten sam problem dotyczy Rady Miejskiej, na większość, w której PiS nie ma szans, a wobec spodziewanego zbliżonego poparcia PO, SLD i PiS, pozostanie problem zmontowania kilkuczłonowej koalicji. Możemy mieć powtórkę słabszej PO z SLD lub… koalicję PiS i SLD. Każdy wspomniany wariant posiada, co najmniej jeden minus dla partii europosła Wojciechowskiego.


Z nieco większą nonszalancją Wojciechowskiego, w interpretowaniu ostatnich głosowań, zetknęliśmy się w tym samym tekście. Oto cytat: „W Białymstoku referendum antyprywatyzacyjne nie osiągnęło, co prawda kworum, ale 25 procent wszystkich wyborców głosowało za propozycja PiS-u, a przekładając ten wynik na wybory parlamentarne, kiedy to do urn chodzi mniej więcej połowa wyborców - poparcie dla PiS w tym przez PO rządzonym mieście może być liczone na poziomie 50 procent”.


Europosła wyraźnie poniosły emocje. Konstrukcja „przegrali, ale wygrali”, a nade wszystko ten statystyczny cud przewidywania wyniku PiS w Białymstoku na podstawie lokalnego referendum, to iście zdolności, które da się tylko porównać z predyspozycjami słynnego jasnowidza z Człuchowa - Krzysztofem Jackowskim.


Ten ostatni w typowaniu wyników, od przewidywaniu, kto znajdzie się, bądź nie w kolejnym parlamencie, ogólnie rzecz ujmując – nie należy do orłów. Być może świadom braku politycznego przepowiadacza Janusz Wojciechowski, postanowił nim zostać.


Problem jednak w tym, że dla osiągnięcia dobrych rezultatów potrzebny jest w tej materii pełny obiektywizm i niemal całkowite wyzbycie się emocji. A tego w ostatnim czasie zaczyna brakować, niezwykle szanowanemu przeze mnie Wojciechowskiemu.


Antoni Krawczykiewicz
fot. sxc.hu

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną