Niemieckie media przyjęły rolę silnej polskiej opozycji

0
0
0
/

niemcy_mediaDla całej niemieckiej prasy każdy pretekst jest dobry, aby go skrupulatnie wykorzystać do zaciekłego ataku na obecny polski rząd.   Dzisiaj takim pretekstem jest Trybunał Konstytucyjny i konflikt na linii Komisja Europejska/Warszawa, ale rząd Beaty Szydło obrywa także za jakoby swój zacofany światopogląd, za „wyimaginowane” psucie demokracji, za „antyeuropejskość”, po prostu za wszystko. Oczywiście tutejsze media zawsze stawiają się po przeciwnej stronie barykady do tej gdzie znajduje się Prawo i Sprawiedliwość, tak jak to jest w przypadku konfliktu o TK, gdzie od razu gremialnie stanęły po stronie urzędników z Brukseli. Cały czas czytając niemieckie komentarze na temat Polski, odnosi się wrażenie, że wszystkie tutejsze media jakby działały na jakieś odgórne zlecenie, aby polski rząd pokazywać jedynie w złym świetle. W kwestii konfliktu o Trybunał Konstytucyjny niewiele miejsca poświęcono wizycie w naszym kraju brukselskich urzędników, ani nie odnotowano zbyt dokładnie rozmów, jakie odbyły się na szczeblu polski rząd – KE. Tutaj nikt nie wsłuchuje się w rezultaty takich rozmów, nikogo nie obchodzą propozycje złagodzenia sporu głoszone przez rząd Beaty Szydło, najważniejsze jest, aby pokazywać rząd w Warszawie jako politycznego awanturnika, dlatego tutejsze agencje prasowe wolały zainteresować się jakimiś wypowiedziami Jarosława Kaczyńskiego, z których od razu wysnuły wniosek, iż dąży on do konfrontacji. Agencja DPA (co się bardzo rzadko zdarza) zauważyła w tym kontekście nawet wywiad Jarosława Kaczyńskiego dla „Gazety Polskiej”, który oczywiście mocno skrytykowała. Od początku po stronie opozycji i Brukseli Niemieckie media od momentu objęcia władzy przez PiS i prezydenta Andrzeja Dudę od razu i to w każdej sprawie stawały się silną opozycją w stosunku do rządu Prawa i Sprawiedliwości. Renomowany dziennik „Die Welt” kilka dni temu w jednym z komentarzy już w tytule sugerował, że Polska nie trzyma się demokratycznych standardów prawa. Gazeta swoje ostre i krytyczne uwagi oparła oczywiście na opinii wygłaszanej przez brukselskich urzędników, a artykuł upiększyła zdjęciami, które mają za zadanie dopełnić negatywny wizerunek obecnej Polski. Jedno zdjęcie zostało zrobione podczas jakiejś manifestacji KOD, gdzie kukła Jarosława Kaczyńskiego pociąga za sznurki przyczepione do kukiełek premier Beaty Szydło i prezydenta Andrzeja Dudy, co ma oczywiście sugerować jakąś dyktaturę. Natomiast drugie jest celowo zrobionym fotomontażem z umieszczonym podpisem: „Skrajni populiści w Europie - Kobiety na czele”, na którym widnieją obok wizerunku Beaty Szydło, także Marine le Pen z Francji, Anke van Dermersch z Belgii oraz Frauke Petry z Niemiec. Najważniejsze, aby ciągle krytykować Hamburski „Der Spiegel” kilka dni temu ostro zaatakował polski rząd zarzucając mu zbędny upór i brak chęci pójścia na kompromis, czy to z opozycją, czy z Brukselą, ponadto – zdaniem hamburskich publicystów – rząd Prawa i Sprawiedliwości wykazuje wyjątkowo twardą i nieprzejednaną postawę wobec całej Unii Europejskiej. Dla hamburskiego tygodnika przedstawiciele obecnej władzy autorytarnie i bezwzględnie idą do celu. Dla „Der Spiegel” przykładem negatywnego działania obok ustawy medialnej jest także decyzja o wycięciu drzew w Puszczy Białowieskiej. Strony internetowe radia „Deutschlandfunk” z wyczuwalną irytacją piszą, że polski rząd lekceważy wszelkie zalecenia płynące z Brukseli. „My nie boimy się niczego – Wir fuerchten uns vor nichts” – cytowane są słowa jakoby wypowiedziane przez premier Beatę Szydło. „Deutschalndfunk” atakując polski rząd oczywiście korzysta z cytatów Gazety Wyborczej i wypowiedzi m.in. Adama Michnika. Także stacja telewizyjna N-TV w wersji online zarzuca „narodowo-konserwatywnemu” rządowi w Warszawie antyeuropejskość. Południowo niemiecki dziennik „Pfaelzischer Merkur” liczy, co prawda na szybki kompromis pomiędzy Komisją Europejską a Warszawą, jednak stawia się wyraźnie po stronie Brukseli i polskiej opozycji. „Maerkische Online Zeitung” idzie jeszcze dalej, stwierdzając, że polski rząd odnosi wewnętrzne korzyści w sytuacji obecnego kryzysu z Komisją Europejską i dlatego – jak sugeruje gazeta - nadal będzie ten konflikt podgrzewał. Także rozgłośnia „Deutsche Welle” zastanawia się nad tym, czy Polska jest praworządnym krajem i czy na pewno demokracja jest w Polsce nie jest zagrożona. „Prawdziwe autorytety” wyciągają Niemcom pomocną dłoń Wszystkie tutejsze gazety uwiarygodniają swoje opinie wykorzystując wypowiedzi tych polskich polityków lub tak zwanych elit, którzy są przeciwni obecnej władzy. Dlatego cytowane są antyrządowe wypowiedzi np. byłego sędziego Adama Strzembosza lub opozycyjnych polskich polityków jak Ryszarda Petru czy Grzegorza Schetyny. Często sięga się po wypróbowanych autorów (także polskich), których teksty nie pozostawiają wątpliwości, że obecnie w Polsce „rządzi dyktatura i anarchia”. W najnowszym lewackim tygodniku „Die Zeit” Agnieszka Wierzcholska (m.in. pisała o polskim antysemityzmie, nagradzana przez ambasadora RP w Berlinie Marka Prawdę) ostro krytykuje polski rząd za zamiar zaostrzenia w Polsce prawa aborcyjnego. Oczywiście autorka staje po stronie „kobiet z torbami na głowach”. W wywiadzie dla portalu „Tagesschau” Anna Quirin, ekspertka ds. Europy Wschodniej w Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej stwierdza, że Polska jest trwale podzielona na część proeuropejską i nowoczesną, oraz na drugą - katolicką, popierającą „antyniemiecki i antyeuropejski” rząd Prawa i Sprawiedliwości. W oczernianiu Polski skutecznie swoją robotę wykonują także niemieckie (często także polsko-niemieckie) instytucje pozarządowe, które organizują dobrze dobrane panele dyskusyjne i konferencje, gdzie odpowiedni delegaci (najczęściej są to niemieccy eksperci, niemieccy korespondenci z Polski, starannie wyselekcjonowani polscy dziennikarze oraz odpowiednio wybrani polscy eksperci) udowadniają fakt „łamania prawa przez polski rząd”. Niestety często tego typu antypolskie imprezy są współfinansowane przez polskiego podatnika i polski rząd. 24 maja Centrum Badań Historycznych Polskiej Akademii Nauk w Berlinie (przy współudziale Fundacji Konrada Adenauera) pod przewodnictwem dyrektora prof. Roberta Traby zorganizowało dyskusję panelową na temat historii ruchu robotniczego w Polsce 1956-1976-1981 z udziałem m.in. Adama Michnika, czy Reinholda Vettera (autor – zdaniem wielu krytyków - zakłamanej i nierzetelnej biografii Lecha Wałęsy, w której jedynie lekko wspomina o wielu kompromitujących dla byłego prezydenta faktach). Odpowiedni dobór prelegentów, dyskutantów oraz materiałów propagandowych (negatywne artykuły prasowe, stronnicze analizy prawne) mają na celu udowodnić, że po dojściu do władzy Prawo i Sprawiedliwość łamie prawdo i depcze demokrację. Misterna manipulacja Nawet, jeżeli wśród zaproszonych rozmówców znajdzie się ktoś „sprawiedliwy”, to będzie w mniejszości i jego głos pozostanie niezauważony. Odpowiednio sformułowane tytuły poszczególnych paneli, czy konferencji świadczą o tym, że ich prawdziwą rolą w zasadzie nie jest dyskusja na jakiś temat, ale jedynie negatywne pokazanie polskiego rządu. No, bo jak inaczej ocenić organizowane w Niemczech panele dyskusyjne, którym nadaje się następujące tytuły: „Zmiana rządu w Polsce – niebezpieczeństwo dla Europy”, „Polska pomiędzy euroentuzjastami, a nacjonalizmem: podzielony kraj?” lub „Polen - demokratischer Rechtsstaat in Gefahr? – Polska – demokracja w niebezpieczeństwie?” (nawet znak zapytania postawiony na końcu zdania nie zmienia sugestii, że obecny polski rząd to nacjonaliści niszczący demokrację). Z każdej dyskusji o Polsce prowadzonej w niemieckich studiach i salach konferencyjnych wyłania się wypaczony obraz polskiego rządu. Niemcy za swój główny cel uznały prowadzenie specjalnie pojętej akcji edukacyjnej, której głównym zadaniem jest pokazanie wypaczonego negatywnego oblicza polskiego rządu. Do tego celu mają służyć nie tylko usłużne media, ale także liczne panele dyskusyjne lub konferencje, szkoda tylko, że często z polskim udziałem. Zawsze odpowiedni dobór gości Gołym okiem widać, że najczęściej o Polsce i o polityce obecnego polskiego rządu dyskutują zawsze te same osoby (zresztą od lat). Jest to grupa ekspertów i dziennikarzy niekryjących swoich antypisowskich sympatii. Deutsch Polnische Gesellschaft Muenchen – Towarzystwo Niemiecko-Polskie z Monachium, które w ostatnim czasie organizowało wiele paneli dyskusyjnych, jedno z ostatnich zatytułowało „Polska pomiędzy euroentuzjastami, a nacjonalizmem: podzielony kraj”. Gościem panelowym była m.in. Agnieszka Hreczuk, korespondentka niemieckiego „Tagesspiegel” i „Berliner Zeitung” oraz współpracująca z polską „Polityką”, „Tygodnik Powszechnym” czy „Przeglądem”. Hreczuk wielokrotnie w swoich artykułach krytykowała polski rząd za wyrażaną „niechęć” do uchodźców. Krytykowała także polski Kościół katolicki. Oto jest jeden z jej wpisów na facebooku:(Słucham dziś transmisji mszy z Polski. Największym problemem polskich katolików i Kościoła nie jest rosnąca agresja, czy nienawiść, ksenofobia, jeżdżenie po pijaku... Nie, największym zagrożeniem jest gender. Dziś w Warszawie msza w intencji - nie, nie końca wojen, czy terroryzmu, nie wzmocnienia miłości bliźniego - w intencji śmierci gender.....) Inny panel dyskusyjny odbył się w hotelu Baltic na wyspie Uznam, gdzie sprawy europejskie oraz polskie były głównym tematem. Także w tym przypadku zadbano o „dobry” dobór gości, którymi byli m.in.: Cornelia Pieper i Adam Krzemiński. Konrad Adenauer Stiftung także zorganizował konferencję o Polsce, więc oczywiście zaproszeni zostali „znawcy tematu”: m.in. były korespondent telewizji publicznej ARD Ulrich Adrian, który wielokrotnie udowadniał swoimi wypowiedziami, że jest zdecydowanym przeciwnikiem polityki PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Towarzystwo Niemiecko-Polskie z Berlina zorganizowało panel dyskusyjny o „Polsce po ostatnich wyborach”, gdzie został powtórzony stały scenariusz, czyli organizatorzy jako głównych dyskutantów zaprosili zdecydowanych przeciwników obecnego rządu m.in. lewicową korespondentkę z Polski Gabriele Lesser, która znana jest z pisania wyjątkowo niekorzystnych dla Prawa i Sprawiedliwości artykułów, oraz Piotra Burasa. Ten ostatni m.in. zasłynął tym, iż na znak protestu wobec postępowania prezydenta i rządu w kwestii Trybunału Konstytucyjnego zrezygnował z członkostwa w prezydenckiej Narodowej Radzie Rozwoju. Przy czym ta pozarządowa organizacja w szerzeniu antypolskiej propagandy posunęła się jeszcze dalej, bowiem wraz z zaproszeniem do udziału w panelu, rozsyłała (w języku polskim i niemieckim) materiał propagandowy niemieckiego autorstwa, poddający w wątpliwość obecny system prawny w Polsce. Jest to analiza zrobiona przez niemieckiego sędziego w stanie spoczynku Dr. Petera v. Feldmana (Był on sędzią Oberverwaltungsericht Berlin). Niemiecki sędzia w swojej analizie pisze m.in.: (…) PiS podjął natychmiast starania, aby, poprzez odpowiednie ustawy osłabić kompetencje Trybunału Konstytucyjnego w zakresie badania konstytucyjności ustaw oraz obsadzić ten sąd własnymi zwolennikami (…) Te ustawy, które zostały przeprowadzone w ciągu kilku dni w obu izbach i podpisane przez prezydenta Dudę, w połączeniu z publicznymi oświadczeniami polityków PiS udowadniają jednoznacznie, że partia ta, oprócz trwałego zabezpieczania swojej władzy dąży do utworzenia państwa autorytarnego na podstawach populistycznych, nacjonalistycznych, katolicko-klerykalnych i antyeuropejskich (…) Istotnym pytanie jest to, czy próba takiego zamachu stanu może powieść się lub czy pozostanie to w polskiej historii jako żałosny epizod, spowodowany przez ekscentrycznych polityków (…) Oczywiście zdaniem niemieckiego sędziego PiS próbuje pozbawić władzy Trybunał Konstytucyjny, oraz zawłaszczyć poprzez zmianę ustawy Radio i Telewizję oraz służby publiczne, dlatego „(…) Unia Europejska nie może i nie pozwoli na zaakceptowanie takiego rozwoju sprawy w Polsce. Dlatego też, należy podejmować wyraźne działania, aby Polska pozostała państwem prawa (…).” Chyba dla nikogo nie ulega wątpliwości, że rozsyłanie wraz z zaproszeniem tak sformułowanej analizy ma za zadanie odpowiednio przygotować do dyskusji jej uczestników. Organizatorzy zadbali, aby uczestnicy panelu poprzez odpowiednie przygotowanie uwierzyli, że obecny polski rząd działa niekonstytucyjnie. O Polsce bez Polaków Nawet mniej znane niemieckie pozarządowe organizacje wpisują się w nagonkę na polski rząd. Gmina Fronreute (okolice Ravensburga) w ramach działalności Niemiecko-Polskiego Partnerstwa zorganizowała podium dyskusyjne na temat obecnej sytuacji Polski. Tego dnia przed budynkiem Maximiliana Kolbego (miejsce imprezy) wywieszono polskie i europejskie flagi, zaproszono panelistów oraz licznych gości, problemem jest jednak to, że w składzie dyskutantów nie było żadnego Polaka, więc dyskusja o Polsce odbyła się bez polskiego głosu. „Schwebische Zeitung” na swoich stronach internetowych komentując to wydarzenie pisze, że sytuację w Polsce po wyborach w 2015 roku przedstawił niemiecki europoseł Norbert Lins. Nawet sam prowadzący dyskusję, z którym się skontaktowaliśmy, Josef Schaut, przyznał, że dyskusja o innym kraju bez udziału jego przedstawicieli była niestosowna. Takiej nagonki jeszcze w Niemczech nie było Większość Polaków mieszkających w Niemczech z którymi rozmawialiśmy zgodnie przyznaje, że takiej nagonki na polski legalny rząd jeszcze nie było. Anna Halves z Hamburga (członkini Związku Polaków w Niemczech) w rozmowie z portalem Prawy.pl przyznaje, że w ostatnich miesiącach bezczelne ataki na Polaków i polski rząd zdecydowanie się nasiliły. „To się zaczęło zaraz po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych – mówi nam Halves i dodaje – nigdy nie mielimy w Niemczech dobrego wizerunku, ale obecnie mamy do czynienia z jawnym szkalowaniem całego narodu i polskich legalnie wybranych władz. Atak niemieckich mediów na legalnie wybrane polskie władze nie jest zjawiskiem nowym, bowiem z tym samym mieliśmy do czynienia już w latach 2005 – 2007 (wtedy także władze sprawował PiS), ale dzisiaj widać to wyraźniej: atakowani są rząd, prezydent, atakowany jest Jarosław Kaczyński, Witold Waszczykowski, ale także wszyscy inni, którzy ośmielają się przeciwstawiać lewackiej hegemonii unijnej. Niemcy podzielili się rolami Nie wszyscy atakują jednakowo. W dalszym ciągu trwa widoczny podział ról (wygląda jakby zostało to wcześniej umówione), gdzie rząd federalny w zasadzie nie wypowiada się i nie komentuje wewnętrznych spraw Polski. Trochę gorzej już to wygląda u niższej rangi polityków, którzy coraz częściej ośmielają się na antypolski komentarz. Jeszcze gorzej - u niemieckich polityków w Parlamencie Europejskim lub Komisji Europejskiej, gdzie panuje już powszechna zgoda na to, aby atakować polski rząd z każdej strony. Media z kolei działają jakby otrzymały rozkaz – atakować bez przerwy. Zdaniem wielu Polaków mieszkających w Niemczech jedynym skutecznym sposobem aby przeciwstawić się tej nagonce jest stworzenie od zera „polskiego patriotycznego zaplecza kulturalno-medialnego” na terenie Niemiec, które mogłoby się stać swoistym lobby polskiego rządu. Jedną z metod walki o prawdziwy wizerunek mogłoby być zorganizowanie grupy niemieckojęzycznych dziennikarzy, korespondentów, którzy po pierwsze śledziliby codziennie artykuły w niemieckiej prasie i wychwytywali te albo zafałszowane, albo wręcz nieprawdziwe i wrogie, a po drugie w języku niemieckim szybko odpowiadaliby na dziesiątki nieścisłości i przekręceń, do jakich zwykle w takich przypadkach dochodzi. Niektóre niemieckie redakcje bez problemu umieściłyby tego typu materiały jako artykuły tak zwane gościnne, inne zrobiłyby to na zasadzie materiałów płatnych, a jeszcze inne, jako teksty niezależne. Jest to o tyle istotne i ważne, gdyż w Niemczech ciągle jeszcze znaczna części opinii publicznej wierzy w słowo pisane, więc tym sposobem, chociaż w pewnym stopniu można by spróbować odmienić fałszywie kreowany wizerunek obecnego polskiego rządu. Waldemar Maszewski, Hamburg Fot. DHR

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną