Akcja policji na wykładzie Baumana. Preludium do prześladowań? VIDEO!!!
Awantura na Uniwersytecie Wrocławskim dowodzi nie tylko faktu, że władza za wszelką cenę będzie bronić postkomunistycznego układu, którego symbolem jest prof. Zygmunt Bauman - były NKWD-zista, a dziś moralny i naukowy autorytet. To sygnał, że "republika okrągłego stołu" bardzo poważnie wzięła się za "odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne".
Życie Zygmunta Bumana to w dużej części pasmo haniebnej przynależności do zbrodniczych totalitarnych organizacji. Bauman był funkcjonariuszem sowieckiej milicji, wojsk NKWD, oficerem politycznym ludowego Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego, tajnym współpracownikiem Informacji Wojskowej, działaczem PPR i PZPR. Formacji których celem było wymordowanie polskich patriotów i wprowadzenie komunistycznej tyrani.
W związku z przeszłością byłego NKWD-zisty ponad stu działaczy Narodowego Odrodzenia Polski i kibiców Śląska zakłóciło antykomunistycznymi okrzykami spotkanie z Zygmuntem Baumanem na Uniwersytecie Wrocławskim.
By uciszyć narodowców przybyły odziały prewencji policji. Policjanci prewencji wyposażeni byli w rozpylacze gazu i strzelby gładkolufowe,. Towarzyszył im oddział antyterrorystów. By nie zostać rozstrzelanymi i zagazowanymi narodowcy zdecydowali się opuścić salę wykładową. Kilkunastu narodowców zostało zatrzymanych.
Zobacz całe zajście:
Jak informuje Wyborcza.pl policja starannie przygotowała się do wizyty Baumana. O szczególną aktywność policji zabiegał u Ministra Spraw Wewnętrznych Leszek Miller. Portal Gazety Wyborczej nieopatrznie stwierdził, że na sali była liczna grupa „policjantów w cywilu, którzy wmieszali się w tłum”.
Co zabawniejsze w pacyfikowaniu narodowców wzięli policjanci wyposażeni w strzelby gładkolufowe pomimo, że jak można przeczytać na internetowych stronach Gazety Wyborczej „dzięki wywiadowcom wiedzieliśmy od początku, że narodowcy nie mają ze sobą niebezpiecznych przedmiotów, lecz jedynie gwizdki i dwie flagi - mówił nam jeden z policjantów”.
Przyczyny obecności szturmowych oddziałów policji w niezwykle zabawny sposób tłumaczyły władze uniwersytetu „to była zorganizowana grupa, mieli transparenty, grzechotki, gwizdki. Tego nie można było zbagatelizować”. Kolejna pacyfikacja posiadaczy grzechotek i gwizdków planowana jest na placu zabaw. Jak podają media za okrzyki, posiadanie gwizdków i grzechotek, grozi kara „aresztu, ograniczenia wolności lub grzywna do 5 tys. zł”.
Jan Bodakowski
źrodło: gazeta.pl, youtube.com
Źródło: prawy.pl