Polacy stworzyli "sztuczną pszczołę"
Naukowcy z Politechniki Warszawskiej stworzyli mechaniczny układ do zapylania roślin.
B-Droid jest maszyną do zapylania roślin. Naukowcy użyli jej na czosnku i truskawkach. Wynalazek jest kluczem do przetrwania roślin w chwili, gdy następuje masowe wymieranie pszczół. Rozwiązanie obniży też ceny żywności. Część rolników jest zmuszona do sprowadzania pszczół, aby udały się ich zbiory. Owady te są wymagane dla jednej trzeciej zbiorów, jakie spożywamy i dla przetrwania 90% roślin na świecie.
Nad projektem czuwa doktor Rafał Dalewski z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Wskazuje, że B-Droid nadaje się wyłącznie do pracy z niskimi roślinami. Nie ma zastosowania w sadach. Uważa, że tu potrzeba maszyn latających.
Autor projektu uściśla, że B-Droid nie jest "sztuczną pszczołą", ale automatycznym układem do zapylania roślin. Na chwilę obecną urządzenie jeździ wzdłuż grządek. Trwają prace nad wersją latającą. Urządzenie korzysta z dwóch kamer. Dane z nich B-Droid przesyła do komputera drogą radiową. Tutaj są analizowane. Komputer steruje ruchem platformy. Po tym, jak zapyli rejon maszyna przesuwa się dalej. Urządzenie przeszło również testy w rzepaku. Wartość projektu B-Droida wynosi 1,172 mln złotych.
Konstrukcyjnie maszyna przypomina maszynę CNC. Posiada ramę, w której porusza się miotełka. Proces zapylania polega na obracaniu końcówką nad kwiatami. Przypomina to ścieranie kurzy. Za pomocą miotełek urządzenie przekazuje pyłek na znamię rośliny tego samego gatunku. Testy na truskawkach i czosnku potwierdziły skuteczność maszyny. Nie uszkodziła ona roślin. B-Droid wbrew nazwie sięga przeciętnemu człowiekowi do klatki piersiowej. Porusza się na kołach.
W 2006 roku w Ameryce i Kanadzie naukowcy odnotowali Colony Collaps Disorder (CCD), czyli masowe ginięcie pszczoły miodnej. Amerykański Agricultural Research Service (ARS), odpowiednik naszego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, określił wartość produkcji, w której uczestniczą te owady na 15 miliardów dolarów. Wedle ocen ARS na terenie USA w latach 40. XX wieku było 5 milionów kolonii pszczół, dziś jest ich 2,66 miliona. Od przełomu 2006 i 2007 odnotowali, że straty owadów rosną. ARS ocenia, że w latach 80. spadek liczby pszczół wynosił 15-22%, dziś średnio to 30%.
Od 2007 trwają badania nad znalezieniem przyczyny tego zjawiska. O wymieranie oskarżano bezpodstawnie m. in. wieże telefonii komórkowej. Zaprzeczyły temu badania profesora fizyki Jochena Kuhna z Uniwersytetu Koblenz-Landau.
Za typowe pszczelarze uznają straty na poziomie 20% kolonii. Wedle doniesień w USA na Wschodnim Wybrzeżu i Teksasie straty sięgnęły do 70%. Na Zachodzie Stanów Zjednoczonych wahały się od 30% do 60% wedle ustaleń redaktora Erica Sylversa z 2007 roku. Dane ARS z maja 2016 mówią o utracie 44% kolonii pszczół na terenie USA. Entomolog i adiunkt Dennis van Engelsdorp z Uniwersytetu w Maryland i szef Bee Informed Partnership stwierdził: "zimowe straty są zwyczajne i oczekiwane. Jednak fakt, że pszczelarze tracą pszczoły latem, kiedy pszczoły powinny być najzdrowsze, jest dość alarmujący".
Wedle ustaleń raportu ONZ "Global bee colony disorder and other threats to insect pollinators" wartość rynkowa zapylania roślin w skali globu to 153 miliardy dolarów rocznie. Problem dotyka również Europy, bo od 1965 spada liczba pszczół w koloniach. Problem ten dotyka Wielką Brytanię (27-33% strat), Belgię (23%), Szwajcarię (18%), Niemcy (8-16%), Włochy (10-40%). O ile w Polsce umiera 15,3% pszczół o tyle w Hiszpanii dane mówią od 14% do 89%.
Problem ten pojawił się m. in. w Chinach, które posiadają 6 milionów kolonii tych owadów.
Na terenie UE działa inicjatywa EPI (European Pollinator Initiative). W ramach EPI Simon Potts odpowiada na paneuropejski projekt Status and Trends of European Pollinators (STEP) na rzecz ratowania pszczół. Obejmuje on 24 organizacje i 21 krajów. Z Polski uczestniczy w nim Uniwersytet Jagielloński.
Fot. Wikipedia
Źródło: prawy.pl