Ewa Siemaszko obala mity dotyczące Rzezi Wołyńskiej

0
0
0
/

Gościem PRAWY.TV była Ewa Siemaszko – badaczka rzezi wołyńskiej, współautorka dzieła „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945”. - Co się stało w 1943 r. na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej? - Na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej Ukraińcy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz zrzeszeni w wiejskich bojówkach dokonali zbrodni ludobójstwa mordując łącznie w czterech województwach przedwojennych na Wołyniu, w województwie tarnopolskim, lwowskim, stanisławowskim około 130 tys. Polaków. Ofiary były od niemowlęcia po ponad 100 letnich starców. Mordowano Polaków dlatego, że są Polakami niezależnie od wieku, płci, stanu majątkowego pozycji społecznej. Podstawowym kryterium zabijania była przynależność do narodu polskiego. Nawet mordowano Polaków, w niektórych rejonach Wołynia, którzy nie mówili na co dzień w języku polskim, tylko używali języka ukraińskiego. Ale sąsiedzi Ukraińcy doskonale wiedzieli, że są to Polacy, a więc również oni byli poddani tej strasznej eksterminacji. - Czy coś zapowiadało to ludobójstwo. Czy Polacy mieli możliwość przygotowania się do niego w jakikolwiek sposób? - Praktycznie nie mieli takiej możliwości. Chociaż od drugiej połowy 1942 r. pojawiały się symptomy tego, że może dojść do napadów na Polaków. Ale byliśmy pod okupacją niemiecką. Posiadanie broni, amunicji groziło śmiercią. Policja ukraińska na służbie niemieckiej bardzo kontrolowała ludność polską, dokonywała rewizji. A więc Polacy nawet nie byli w stanie podejmować jakiś poważniejszych przygotowań, poza tym, że budowali sobie kryjówki podziemne, na noce chronili się w lasach, wystawiali warty, które miały ostrzegać w razie zbliżania się jakiejś uzbrojonej grupy. Ale problemem właśnie było to, że nie mieli broni, amunicji i mimo wszystko i liczyli na to, że do jakichś większych napadów nie będzie dochodziło. Jednak ludność polska była tam nieprzygotowana, a poza tym była w mniejszości. Na 1 Polaka przypadało co najmniej 4 Ukraińców, a więc przewaga tych sił zbrodniczych, była tak ogromna, że tutaj obronić się skutecznie nie było szans. - A jak wobec tego zagrożenia przygotowywała się Armia Krajowa i polskie podziemie zbrojne? - Polskie podziemie było bardzo słabe w stosunku do zagrożenia. Przede wszystkim konspiracja polska była zlikwidowana praktycznie podczas okupacji sowieckiej w latach 1939 – 1941. Kiedy okupacja sowiecka została zamieniona na niemiecką, dopiero rozpoczęto odtwarzanie sieci konspiracyjnej. Trwało to prawie 2 lata. A więc struktury konspiracyjne były bardzo nikłe. Do tego jeszcze Polacy byli pod nieustanną obserwacją ukraińską. Byli w morzu ukraińskim, a więc tworzenie jakichś grup obronnych było bardzo utrudnione. Tak naprawdę do takiej czynnej obrony Armia Krajowa przystąpiła w drugiej połowie 1943 r. zorganizowawszy około 10 oddziałów partyzanckich. Ale przez pierwsze półrocze 1943 r. już zginęło około 20 tys. ludzi. Czyli ta fala rzezi, która przetoczyła się przez pierwsze półrocze, to też odebrała potencjalnych obrońców dla tych pozostałych. Nie zdaliśmy tutaj egzaminu, ale złożyło się na to szereg niezależnych (przyczyn – przyp. redakcji). - Nie możemy na pewno obwiniać ofiar o to, że zostały ofiarami. Choć słyszałem takie opinie, że Armia Krajowa tworząc 27. Dywizję Wołyńską wycofała żołnierzy, którzy mogli stanąć w obronie ludności cywilnej, po to żeby iść w kierunku Powstania Warszawskiego. Czy to jest prawda? - Nie. To jest jakaś nieprzemyślana i niemająca podstaw wersja wydarzeń. 27. Dywizja Wołyńska AK powstała w styczniu 1944 r., a więc po ludobójstwie, w momencie kiedy Armia Czerwona przekroczyła przedwojenną granicę Rzeczypospolitej. Powstała po to, ażeby przeciwstawić się w chwili przesuwania się frontu sowieckiego-niemieckiego przeciwko Niemcom. I rzeczywiście toczyła walki we wschodnich powiatach województwa wołyńskiego z Niemcami i Ukraińcami. (…)27. Dywizja Wołyńska AK miała trwać na Wołyniu, tymczasem na skutek dość szybkiego przesuwania się frontu i w pewnym momencie wzięcia AK w kleszcze niemieckie, część Dywizji pozostała na Wołyniu i została przejęta przez Sowietów, natomiast druga jej część przeszła na Lubelszczyznę (...). Więcej w materiale wideo. Rozmowę przeprowadził Jan Bodakowski. Not. IF

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną