Chcą nas skłócić, ale Polacy i Ukraińcy powinni iść drogą przebaczenia – powiedział zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) abp Światosław Szewczuk w słowie do abp. Stanisława Gądeckiego, gościa ogólnokrajowej pielgrzymki grekokatolików do sanktuarium maryjnego w Zarwanicy na Podolu.
- Chcą nas skłócić, rozjątrzyć rany przeszłości, ale my chcemy iść razem drogą, wskazaną nam przez św. Jana Pawła II, który wezwał Ukraińców i Polaków do określenia swej pamięci historycznej i do zaleczenia ran przeszłości przez wzajemne przebaczenie – mówił abp Szewczuk.
Zwierzchnik UKGK zaznaczył następnie, że grekokatolicy ukraińscy modlą się w sposób szczególny za Sejm polski w tym tygodniu, aby politycy „przez jakieś niewłaściwe sformułowania” nie zniszczyli sprawy pojednania polsko-ukraińskiego, które nasze Kościoły tworzą wspólnie już przez wieki i idą razem naprzód.
Krótko mówiąc, abp Szewczuk wraz z wiernymi będzie się modlił, aby Sejm polski nie przyjął ani uchwały, ani już tym bardziej ustawy zawierającej w treści słowo „ludobójstwo” w odniesieniu do Rzezi Wołyńskiej. Nietrudno zauważyć, że postawa ta niewiele ma wspólnego z postawą chrześcijańską. Zauważmy, że abp Szewczuk nie modli się za Ukraińców, aby już nigdy nie powrócili do zbrodniczej ideologii Doncowa, Szuchewycza i Bandery, co obecnie czynią, ale za polskich parlamentarzystów, aby przypadkiem nie nazwali oficjalnie zbrodni po imieniu. Zresztą kościół ukraiński – i należy to stwierdzić wyraźnie, chociaż z wielkim smutkiem – jest zaangażowany w propagowanie neobanderyzmu. Co więcej księża grekokatoliccy się nawet z tym nie kryją, swobodnie umieszczając w internecie filmiki, na których wraz z młodzieżą śpiewają banderowskie piosenki.
W tym kontekście zupełnie niezrozumiała jest postawa Abp Gądeckiego. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski nie tylko że nie przywołał ukraińskiego hierarchy do porządku, ale udawał, że nic się nie stało. Zaznaczył ponadto, że spotkanie to było wielkim umocnieniem wiary „a my, Polacy i Ukraińcy, jesteśmy braćmi”.
Przewodniczący Episkopatu stwierdził, że historia stanowi dla narodu jego wielkie dobro, na tyle na ile pozwala patrzeć z optymizmem w przyszłość i pozwala wydobywać z samej siebie dobro. - Z historii naszych narodów można by wydobywać wiele tytułów do kłótni, ale to nie ma sensu, ponieważ nowe pokolenia nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za przeszłość – powiedział, jakby zupełnie ignorując fakt, iż na Ukrainie neobanderyzm rozwija się w tempie zastraszającym, a brak reakcji wcześniej czy później zaowocuje kolejną rzezią. - Trzeba budować przyszłość na prawdzie i na dobru oraz wydobywać z historii to, co służy dobru przyszłemu – zaznaczył.
Cóż przewodniczący KEP najwyraźniej zapomniał, że jeżeli nie pamiętamy historii, to popełniamy te same błędy, co nasi antenaci. Postawa zarówno jego, jak i wielu innych polskich hierarchów kościelnych zwyczajnie przeraża. Ludobójstwo bowiem może się powtórzyć, bo powraca banderyzm, jak zatem takie postępowanie może służyć dobru, co usiłuje nam wmówić?
Arcybiskup przypomniał, że „dzisiaj w Polsce możemy gościć i jesteśmy z tego dumni, około miliona Ukraińców, którzy przybyli do nas w poszukiwaniu pracy i – jak słyszę od przedsiębiorców – gdyby ich nie było, wiele przedsiębiorstw by upadło”. Zapomniał jednak, że ponad 2 mln Polaków wyjechało zagranicę za chlebem i to dlatego polscy przedsiębiorcy mają problem z zatrudnieniem. Nie mówiąc już o tym, że Ukraińcy częstokroć otrzymują niższe stawki wynagrodzenia niż Polacy i godząc się na takie warunki odbierają de facto Polakom pracę.
Na zakończenie liturgii odczytano komunikat Prezydium Konferencji Episkopatu Polski do wszystkich Polaków w sprawie stosunków polsko-ukraińskich. Pielgrzymka odbyła się w dniach 16-17 lipca z udziałem ok. 140 tys. wiernych.
Źródło: KEP
Fot. KEP