Chorwacja - kolejny problem Unii Europejskiej

0
0
0
/

Przywódcy Unii Europejskiej 1 lipca pochwalili się nowym sukcesem, jakim ma być przystąpienie Chorwacji do Unii Europejskiej. Tak naprawdę Unii przybył nowy problem.

 

Największe znaczenie dla obecnego kształtu społeczno-gospodarczego kraju ma konflikt, który wybuchł po ogłoszeniu niepodległości przez Chorwację w 1991 roku. Wojna trwała ponad cztery lata, pochłaniając życie od 12 do 15 tysięcy Chorwatów, zadając również poważne ciosy gospodarce.


Symbolem strat poniesionych przez gospodarkę Chorwacji jest słynne miasto Vukovar, które przed trwającą ponad 87 dni bitwą było jednym z najbogatszych i najlepiej rozwijających się miast byłej Jugosławii, a jego odbudowa trwa do dzisiaj.


W wyniku konfliktu z Serbią, zniszczeniu uległo wiele linii energetycznych, zakładów przemysłowych, dróg, mostów, torów kolejowych oraz budynków mieszkalnych. Doszły do tego problemy z tysiącami wysiedleńców oraz zakłócenie dotychczasowych więzi gospodarczych.


Odbudowa gospodarki była więc jednym z priorytetów rządów premiera Franjo Tudjmana z Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (HDZ). Mający opinię ultra-nacjonalisty polityk, postawił przede wszystkim na prywatyzację i denacjonalizację gospodarki. Rząd działał jednak opieszale i nieudolnie, nie mogąc poradzić sobie z uchwaleniem przejrzystego prawa.


Działania prywatyzacyjne do dzisiaj rzucają cień na rządy Tudjmana. Państwowe przedsiębiorstwa po bardzo niskich cenach trafiały do ludzi związanych z nowymi władzami, zaś następnie były sprzedawane za dużo większe pieniądze zagranicznym inwestorom, lub szybko bankrutowały. Przekładało się to oczywiście na wysokie bezrobocie. Kwitł nepotyzm, zaś w chorwackich mediach można było usłyszeć o grupie 200 rodzin, które miały kontrolować wszystkie nieruchomości w kraju.


Ówcześni nacjonaliści z HDZ próbowali ożywić gospodarkę, nie tylko działaniami prywatyzacyjnymi. Zagranicznych inwestorów zachęcano do inwestycji w chorwacki sektor turystyczny, który do dzisiaj jest niezmiennie ważną częścią gospodarki kraju.


Gwałtowny wzrost bezrobocia i inflacji który doprowadził niemal do upadku kuny, zmusił rząd do zacieśnienia polityki fiskalnej, a uchwalone w grudniu 1998 roku prawo bankowe, pozwoliło bankowi krajowemu większą kontrolę nad ponad 53 bankami komercyjnymi, działającymi wówczas w Chorwacji, która stała się zależna od międzynarodowych zobowiązań, finansujących jej deficyt.


Powołano ośrodek BICRO mający dbać o innowacyjność chorwackich firm, jednak nie pomagała mu w tym głęboka recesja z lat 1998 i 1999, podczas której spadł popyt i produkcja przemysłowa. Deficyt budżetowy na koniec 1999 roku miał wynieść 200 milionów dolarów, jednak powiększył się przez zbliżające się wówczas wybory, bowiem HDZ musiało kupić głosy wśród społeczeństwa, poprzez podwyżki w sektorze publicznym.


Recesja, bieda i wysokie bezrobocie, a także śmierć Tjudmana w 1999 roku spowodowały, że na początku 2000 roku władzę w Chorwacji zdobyła koalicja socjaldemokratów i liberałów. Nowy rząd pod przewodnictwem postkomunisty Ivicy Račana z Socjaldemokratycznej Partii Chorwacji (SDP), zgłosił przede wszystkim chęć przystąpienia kraju do NATO i Unii Europejskiej.


Podobne aspiracje miał Tjudman, jednak jego deklaracja z 1997 roku została odrzucona przez UE, której nie odpowiadały nacjonalistyczne poglądy i autorytarne zapędy chorwackiego przywódcy.


Ostatecznie Chorwacja złożyła formalny wniosek o przystąpienie do Unii w 2003 roku. Premier Račan był jednak skupiony przede wszystkim na wewnętrznych problemach kraju. Zaczął od zmiany systemu politycznego Chorwacji, ograniczając kompetencje prezydenta, wzmacniając demokrację parlamentarną.


Socjaldemokracie udało się wyprowadzić kraj z recesji, poprawić ocenę stabilności gospodarczej państwa, a także doprowadzić do rocznego wzrostu PKB o 5%. Rząd przeprowadził szereg reform w sektorze publicznym i rozpoczął duże inwestycje w infrastrukturę, napotykał jednak duży opór ze strony związków zawodowych. Redukcji nie uległo również zadłużenie zagraniczne.


W wyniku wyborów w 2003 roku do władzy powróciła partia Tjudmana czyli HDZ, jednak na jej czele stał już Ivo Sanader, który zmienił polityczną orientację ugrupowania z nacjonalistycznej na umiarkowanie konserwatywną. Sanader skupiał się przede wszystkim na polityce zagranicznej, utrzymując dobre kontakty z umiarkowanymi przywódcami europejskiej centroprawicy. Pełną parą ruszyły negocjacje z Unią Europejską i NATO. Chorwacja była chwalona przez władze UE, bowiem spełniała kryteria kopenhaskie ustalone w 1993 roku dla państw ubiegających się o akces do wspólnoty.


Brakowało jednak poważniejszych reform ekonomicznych i podczas drugiej kadencji Sanadera w latach 2007-2009, wzrost gospodarczy Chorwacji zaczął mocno hamować, brakowało również zagranicznych inwestycji, którymi mogły się w tym czasie pochwalić Serbia i Czarnogóra. Na dodatek negocjacje z UE utknęły w grudniu 2008 roku w martwym punkcie na okres dziesięciu miesięcy, ponieważ weto zgłosiła Słowenia, argumentując je brakiem porozumienia ws. granicy chorwacko-słoweńskiej.


Sanader ustąpił ze stanowiska premiera w lipcu 2009 roku. W trakcie kadencji oskarżano go o udział w korupcji, poprzez przyjęcie niezgłoszonych korzyści majątkowych, a sam były już premier w lipcu 2011 roku został wydany chorwackiemu wymiarowi sprawiedliwości przez Austrię. W listopadzie ubiegłego roku sąd skazał go na dziesięć lat więzienia za korupcję i narażenie budżetu państwa na milionowe straty.


Namaszczona przez Sanadera jego następczyni czyli Jadranka Kosor, musiała wprowadzić budżet awaryjny z powodu ogromnego deficytu budżetowego i wysokiego bezrobocia. Kosor postanowiła ograniczyć wydatki państwa i zmniejszyć dług publiczny. Postawiła na wysoce niepopularne decyzje, którymi były przede wszystkim nowe podatki. Centroprawicowa premier znalazła się pod ostrzałem przedsiębiorców, którzy słusznie zauważyli, iż zmienia ona prawo w środku roku podatkowego. Ekonomiści alarmowali, że szefowa rządu tną wydatki konsumentów i doprowadzą do dalszego spowolnienia gospodarki. Dodatkowe obciążenia porównywano do średniowiecznego haraczu, nałożonego na Chorwatów przez Imperium Osmańskie.


Jednocześnie kwitła korupcja i w czasie kadencji Kosor zatrzymano rekordową liczbę urzędników. Premier Chorwacji była chwalona za zdecydowane działania w tej sprawie, ale media jednocześnie wytykały, że spora część aresztowanych należała do rządzącego HDZ. Kosor udało się natomiast podpisać ugodę ze Słowenią i kontynuować rozmowy z Unią Europejską.


Załamanie poparcia dla centroprawicy nastąpiło w 2010 roku, gdy kurczyć zaczął się przemysł, doszło do masowych zwolnień, zmniejszenia popytu i coraz gorszych wskaźników importu i eksportu. Kosor próbowała zmienić prawo pracy czyniąc je bardziej przyjaznym dla biznesu, jednak spotkała się z ostrym sprzeciwem związków zawodowych. Petycję przeciwko nowym regulacjom podpisało ponad 700 tysięcy Chorwatów i rząd postanowił wycofać się ze swoich zamierzeń.


Wybory w 2011 roku wygrał Zoran Milanović i zmontowana przez niego centrolewicowa koalicja Kukuriku. Nie potrafi ona poradzić sobie jednak z problemami gospodarczymi, które przykrywa projektami ideologicznymi.


Socjaldemokraci na początku ubiegłego roku zapowiedzieli budowę „drugiej Szwecji”, jednak bardziej niż o państwo dobrobytu chodziło im o legalizację aborcji i związków homoseksualnych, finansowanie in vitro czy wprowadzenie postępowej edukacji. Bezrobocie w Chorwacji wynosi już 22% i stale rośnie, bankrutują kolejne zakłady przemysłowe, w wyniku kryzysu w Europie spadły wpływy z turystyki, a dochodzi do tego rozdęta administracja i sparaliżowany aparat sądowniczy, nie wspominając o korupcji.


Pod koniec marca lewicowo-liberalny dziennik „Sueddeutsche Zeitung” alarmował, że Chorwacja może stać się kolejnym punktem zapalnym po Grecji i Cyprze, a wskazujące na to raporty są ignorowane przez Komisję Europejską. Może ona zasłonić się faktem, że Unia jest otwarta na każdy kraj spełniający demokratyczne standardy, jednak Bruksela uwzględnia aspekty gospodarcze tam gdzie uważa to za celowe, czego przykładem jest prywatyzacja chorwackich stoczni.


Chorwacja wygląda więc na kolejnego klienta Międzynarodowego Funduszu Walutowego i budżetu Unii Europejskiej. Jest także potrzebna do propagandy o przejściowych problemach UE i sukcesie integracji. A zapłacić możemy za to wszyscy...


Maurycy Mietelski

Autor jest członkiem redakcji "Polityki Narodowej".

fot. ec.europa.eu

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną