Lekarze chcą przeszczepiać twarze dzieciom
Lekarze są zdania, że nie ma przeciwwskazań etycznych do zabiegu przeszczepu twarzy jednego dziecka drugiemu.
Magazyn Amerykańskiego Stworzyszenia Chirurgów Plastycznych (ASPS) Plastic and Reconstructive Surgery zauważa, że ocena zabiegu w świetle wartości nie łączy się z medycyną. Alexandre Marchac z Hôpital Européen Georges-Pompidou w Paryżu twierdzi: "Nasze analizy odkryły brak fizycznych, psychologicznych bądź etycznych barier, które by dyskwalifikowały od przeprowadzania operacji transplantacji. Pediatryczna [tj. dziecięca] transplantacja twarzy [inaczej VCA] pojawi się w najbliższej przyszłości".
Do tych działań zachęca ich skuteczne przeprowadzanie podobnych zabiegów u dorosłych. Jako eksperci w sprawach dzieci wypowiadali się chirurdzy, medyczni etycy, psycholodzy dziecięcy z wyłączeniem rodziców. W opinii środowiska lekarskiego niepełnoletni pacjenci będą szybciej niż dorośli regenerowali się, w tym zyskają lepszą mimikę. Ze względu na wzrost kośćca będą jednak wymagały dodatkowego zabiegu rok później.
W tekście z 1 sierpnia 2016 "Ethical Issues in Pediatric Face Transplantation: Should We Perform Face Transplantation in Children?" Alexandre Marchac, Tomasine Kuschner, John Paris i inni zauważają, że w twarz ma znaczenie w naszej kulturze, co prowadzi do wątpliwości etycznych. Na łamach tego samego tekstu cytują Johna Funga, pioniera transplantacji wątroby, że "wszystko w transplantacji odnosi się do etyki". Zarazem stwierdzają, że nie ma na tym polu żadnych przeszkód etycznych i jednocześnie wskazują na możliwość utworzenia się rynku handlu twarzami ludzi do przeszczepów.
Zgodnie z lewicową definicją, etyka jest względna i zależna od okoliczności, dlatego lekarze odrzucili ocenę zabiegu przez pryzmat chrześcijańskich niezmiennych i stałych wartości. Powołują się oni na analizę Harriet Kiwanuki, że do 2002 istniał opór przed takimi zabiegami, a w okolicach 2008 zaczął on maleć. Twarz, jako symbol i element tożsamości człowieka zredukowali do kwestii fizjologicznych. Piszą: "Dla dzieci - zwłaszcza nastolatków - obraz ciała jest szczególnie istotny".
Pominęli tu kwestie odpowiedzialności dorosłych za wpajanie dzieciom wartości i kładzenie nacisku na aspekt duchowy człowieka. Woleli ukazanie, że społeczeństwo odrzuca brzydotę (dosłownie w tekście pada określenie "społeczna stygmatyzacja"). Za to wskazują, że badanie dzieci nastąpi w oparciu o szereg testów w zakresie samooceny, wpływu innych ludzi (tzw. "kwestionariusz postrzegania stygmatyzacji"), oczekiwania, ankietowanie rodziców, czy poziom wsparcia ze strony otoczenia. Rodziców sprowadzają do roli pielęgniarzy, którzy sprawdzą, czy nowa twarz nie została odrzucona przez organizm dziecka, bądź nie wdała się infekcja.
Cytowani lekarze piszą o "prawach rodziców" i "prawach dla dziecka". Dlatego ustalają trzy warunki przeprowadzenia zabiegu. Są to: zgoda rodziców, świadomość dziecka odnośnie do powikłań i konsekwencji oraz dopuszczenie przez chirurgów. Lekarze w ocenie wymogów technicznych zabiegu będą uwzględniali płeć kulturową (gender) zamiast fizycznej (sex) oraz m. in. wygląd skóry, wiek. Oznacza to m. in. otwartość tych procedur dla środowisk LGBT. Zalecają, aby pielęgniarki badały motywację dawców twarzy, czy nie spowoduje ona krzywdy innemu dziecku i czy "mają nadzieję na przedłużenie życia ich dziecka" (tj. przeszczepienia twarzy „zmarłego” dziecka żyjącemu).
Alexandre Marchac zrównuje rekonstrukcje twarzy z jej przeszczepem.
Już w 2013 na Instytucie Marii Skłodowskiej-Curie w Gliwicach profesor Adam Maciejewski dokonał pierwszej operacji tego typu w Polsce. Podczas wywiadu Anety Sieradzkiej dla Prawa w Transplantancji powiedział o takich zabiegach, że nie przeprowadza się ich u dzieci, nawet jeśli chcą tego rodzice. Wyjątkiem jest uzyskanie pełnoletności, bo wtedy pacjent sam podejmuje decyzję o zabiegu, o czym poinformował w grudniu 2015 mówiąc: "Dotychczas żadna komisja na świecie nie wyraziła zgody na transplantację twarzy dziecka, nawet jeśli została ona zniekształcona w wyniku wypadku czy choroby. Wynika to przede wszystkim z tego, że trudno jest przewidzieć reakcję psychiki dziecka na zmianę, która mogłaby nie akceptować zmian pooperacyjnych, co wiąże się z szeregiem problemów".
Przeszczep twarzy wymaga dożywotniej terapii immunosupresyjnej. Szef organizacji AboutFace (prowadzi działalność charytatywną na rzecz osób, które mają zniekształconą twarz) Anna Pileggi zauważyła w 2014 roku, że te zabiegi nie ratują życia.
Według Roberta M. Veatchsa i Lainie F. Ross, autorów "Transplantation Ethics" pierwszą ocenę zagadnienia podjęli chirurdzy oraz etycy z RPA w 2002 roku. Szansę przeżycia zabiegu i zwieńczenia go sukcesem oceniają na 88% w oparciu o wyniki z lat 2005-2010. W 2014 doktor Gregory Borschel z Kanady stwierdził, że istnieje możliwość VCA u dzieci z "technicznego punktu widzenia".
Wątpliwości budzi podnoszenie kultu piękna jako najistotniejszego aspektu życia człowieka oraz ocena pacjenta w ujęciu gender. Pierwszy kłopot oznacza degradację sfery duchowej na rzecz akceptacji społecznej. Drugi problem ukazuje przemianę środowiska lekarskiego i poszerzanie zakresu akceptacji środowiska LGBT, o czym świadczy ocena nie płci seksualnej (sex), lecz kulturowej (gender). To zaś w przyszłości może łączyć się z żądaniami dla przeszczepów twarzy dla dzieci z inną orientacją płciową.
Fot. Dawca.pl
Źródło: prawy.pl