Od chwili swego powstania Towarzystwo Patriotyczne, pod kierunkiem wybitnego artysty i patrioty Jana Pietrzaka, nieustannie zabiega o należne upamiętnienie jednej z najważniejszych bitew historii świata, czyli wielkiego zwycięstwa polskiej armii pod dowództwem marszałka Józefa Piłsudskiego i gen. Tadeusza Rozwadowskiego.
Zwycięstwo nad sowiecką Bolszewią uratowało Polskę i Europę przed zalewem ateistycznego komunizmu. W 1920 roku Polacy na polach pod Warszawą zatrzymali ich pochód. Nad polskimi rzekami Wisłą, Wieprzem i Niemnem, rozbite zostały hordy ateistycznych barbarzyńców. To był Cud nad Wisłą. Losy świata potoczyłyby się zupełnie inaczej, gdyby nie to zwycięstwo.
Jak piszą członkowie Towarzystwa w odezwie do wszystkich Polaków: „Geniusz Józefa Piłsudskiego, talenty jego generałów i bezprzykładne męstwo żołnierzy dokonały prawdziwego cudu. Byliśmy sami, Ambasadorowie (z wyjątkiem nuncjusza) uciekli z Warszawy, światowi przywódcy planowali układy z komunistyczną Rosją, sprzyjali jej „użyteczni idioci” w mediach i zachodni proletariat, blokujący dostawy broni. Ale zwyciężyliśmy – zapobiegliśmy wzięciu Europy z marszu, daliśmy jej 20 lat bezpiecznego istnienia, a sobie samym szanse, po 123 latach zaborów, przetrwania jako naród.
Wdzięczność i pamięć wymagają od nas, aby w setną rocznicę przypomnieć o tym Polsce i światu. My dzieci, wnuki i prawnuki tamtych żołnierzy. Ponad doraźnymi podziałami, domowymi waśniami i burzliwymi zaszłościami… Zbudujmy pomnik. Łuk Triumfalny Bitwy Warszawskiej! Na miarę dawnego zwycięstwa i pokuty za lata hańby niepamięci. Na miarę naszej narodowej dumy i aspiracji. Niech będzie symbolem prawdziwego odradzania się narodu i przebudzenia drzemiącego pośród nas Króla Ducha!”
Polacy są wspaniałym i wielkim narodem. Dlatego Jan Pietrzak wciąż przypomina: „Polacy, jeśli uwierzą, że mogą i potrafią, zbudują nie tylko łuk narodowej chwały, ale również silne państwo, które będzie chronić, promować i przyciągać talenty, a nie skazywać je na emigrację, państwo, gdzie każdy we własnym domu będzie mógł realizować swoje marzenia i budować pomyślną przyszłość.
Dumni wśród dumnych, wolni wśród Wolnych. W najczarniejszą noc zaborów Henryk Sienkiewicz pisał ku pokrzepieniu serc, a Polacy wznosili pomniki wieszczom i bohaterom. Podobnie, dziś między więdnącą Europą a agresywną Azją, w zapaści demograficznej potrzeba nam znaku, czynu, światła, że Polskość to arcynormalność!
Rok 1920 to data symbol – rok zwycięstwa i zasiewu. Kiedy na wschodzie grzmiały działa, urodził się największy z Polaków Karol Wojtyła, Jan Paweł II papież, który odmienił oblicze ziemi. Nie tylko tej Ziemi! W naszym czynie jest miejsce dla wszystkich Polaków, chcielibyśmy by jej symboliczną kapitułę stanowili potomkowie bohaterów tamtych dni. Są nas zapewne miliony. Dlatego bierzmy się do dzieła! Razem, jak wówczas, gdy stworzyliśmy Solidarność. My Naród Polski!”
Piękne słowa warte nieustannego przypominania. Posłuchajmy naszego narodowego Poety i Barda Jana Pietrzaka. Do tych wspaniałych słów dodam interesującą informację czysto historyczną, którą po wielu latach odkrył ks. prof. Stanisław Wilk, historyk Kościoła. Fakt, że nuncjusz apostolski Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI (w latach 1922-1939), został w Warszawie w kulminacyjnym momencie Bitwy był zgoła przypadkowy. Ta decyzja był wynikiem… zagubienia bagażu dyplomatycznego, co skutkowało opóźnieniem wyjazdu nuncjusza z polskiej stolicy o jeden dzień. A był to dzień kluczowy dla losów Bitwy. Po zatrzymaniu bolszewików nie było już konieczności opuszczania miasta. Ale, jakkolwiek powód okazał się w prozaiczny, to skutek był wiekopomny. Pozostanie nuncjusza w chwilach realnego zagrożenia mieszkańców stolicy, gdy lada chwila nawała bolszewicka miała zalać ulice Warszawy, było jednym z czynników wlewających otuchę w serca broniącego się narodu.
Warto też cofnąć się o kilka lat do chwili, w której papież Benedykt XV mianował w Polsce nuncjusza. Była to niezwykle ważna decyzja, bo związana również z uznaniem naszej niepodległości. Stolica Apostolska uczyniła to, jako pierwsze państwo. Papież Benedykt XV podkreślił to dodatkowo w szczególny sposób: nadając nuncjaturze rangę pierwszej klasy, a więc najważniejszej w stosunkach dyplomatycznych.
Ratti do czasu oficjalnej nominacji 25 kwietnia 1918 roku (bullą In maximis) poznawał Polskę, jej historię dzięki aktom zgromadzonym w Sekretariacie Stanu z okresu nuncjatur Viscontiego i Pignatellego, czyli z XV i XVI wieku. Znał także „Trylogię” i „Quo Vadis” Sienkiewicza, kazania Skargi i w końcu „Irydiona” Krasińskiego. Do Warszawy przybył na początku czerwca 1918 roku, dokładnie w Boże Ciało, stąd sam potem twierdził, że przyniósł Polakom Chrystusa w rękach.
Pierwszym miejscem odwiedzin była Jasna Góra, dokąd przybył 15 lipca. Zostało to odczytane symbolicznie, jako konieczność materialnej i moralnej odbudowy narodu (S. Wilk, Nuncjusz Achilles Ratti i jego rola w procesie kształtowania się państwa polskiego, [w:] Powrót Polski na mapę Europy, pod red. Cz. Bloch, Lublin 1995, s. 331–333). Podczas jednej ze swych publicznych wypowiedzi nuncjusz oświadczył uroczyście: „Poczytuję sobie za najwyższy zaszczyt, za jedną z najważniejszych w życiu moim pociech, że mogę złożyć Panu [Ignacemu Paderewskiemu] w imieniu Stolicy Apostolskiej formalne uznanie wskrzeszonego państwa polskiego i rządu. Wspomniałem o uznaniu formalnym, albowiem o ile chodzi o uznanie faktyczne, to Ojciec św. miał je na celu i to wyraźnie już wówczas, gdy u progu odrodzenia waszej sławnej ojczyzny raczył wysłać mnie w zaszczytnej misji do tego szlachetnego kraju, do tego męczeńskiego narodu, do tej Polski zawsze wiernej”.
Na początku dla przedstawiciela Stolicy Apostolskiej w Warszawie nie było jednak siedziby. Gościny przyszłemu nuncjuszowi udzielił „na chwilę” proboszcz parafii pw. św. Aleksandra, znajdującej się w centrum Warszawy, ks. Euzebiusz Brzeziewicz. Chwila ta trwała kilka lat. Abp Achilles Ratti, kończąc misję w Polsce w 1921 r., przekazywał nuncjaturę na plebanii swojemu następcy abpowi Lorenzo Lauriemu. Dopiero w 1924 r. Episkopat Polski ze składek wiernych kupił dom i posesję w Alei Szucha. Po przebudowaniu rezydencja stała się oficjalną siedzibą nuncjatury Stolicy Apostolskiej.
Tak ją opisał w 1933 r. na łamach „Głosu Kapłańskiego” ks. prof. Paweł Styger: „W artystycznym ozdobieniu kaplicy przebija się następująca myśl przewodnia: Polska znajduje się - dzięki orędownictwu Matki Bożej i wszystkich świętych polskich - pod szczególną opieką Nieba. To też na czołowym miejscu, na ścianie głównej ukazuje się oczom naszym w blaskach tęczy, symboli pokoju, cudowny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej (…) Po obu stronach obrazu stoi niebiańska straż w postaci dwóch aniołów, z których jeden dzierży berło, symbol majestatu królewskiego, drugi trzyma miecz, jako znak mocy. Na dalszej płaszczyźnie ściany, po obu stronach ołtarza widzimy dwa wykończone al fresco obrazy, ilustrujące wydarzenia dziejowe, w których ujawnia się w szczególniejszy sposób opieka Najświętszej Maryi Panny nad Narodem Polskim, mianowicie postać bohaterskiego przeora Augustyna Kordeckiego, kierującego obroną Częstochowy w roku 1655 przeciwko szwedzkiemu najeźdźcy, z prawej strony ołtarza, po drugiej zaś stronie - Cud nad Wisłą w dniu 15 sierpnia 1920 roku z księdzem Ignacym Skorupką ruszającym na czele szeregów do ataku”. Maryjność narodu polskiego wypełniła ikonografię nuncjatury i pozwoliła lepiej zrozumieć naszą specyfikę.
Jak aktualnie brzmią dziś słowa papieża Benedykta XV, przytoczone przez nuncjusza Rattiego podczas jego wizyty w Kielcach w lipcu 1918 roku: „Nie obawiaj się trudności, idziesz przecież do narodu, u którego wiara zawsze pierwsze zajmuje miejsce i który wśród innych narodów słynie powszechną religijnością: Polonia semper fidelis. Idziesz do narodu męczennika, który dziś jak Łazarz wstaje z grobu do nowego życia i choć jeszcze ma na sobie śmiertelne pęta, już nie jest w grobie (M. Pachucki, Papież Pius XI. Żywot i rządy, Poznań 1930, s. 18.)
Bo polskość to normalność. Polskość to wspaniałość i wielkoduszność. Polskość, to „Bóg, Honor, Ojczyzna”. I taka polskość czeka na swój Łuk Triumfalny, czeka na godne upamiętnienie Bitwy Warszawskiej.
Dr Paweł Janowski
Redaktor naczelny miesięcznika „Czas Solidarności”
Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”