Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów pod nowym kierownictwem jak się wydaje zadał ciężki cios rosyjsko-niemieckiej inwestycji Nord Stream 2 stwierdzając, że koncentracja dostaw gazu tym gazociągiem zagrozi konkurencji na rynku gazu w Polsce i innych krajach Europy Środkowo - Wschodniej.
Potencjalnym udziałowcom spółki, która miała budować gazociąg (Gazpromowi, firmom niemieckim i firmom z kilku innych krajów Europy Zachodniej) nie udało się przekonać UOKiK-u, że takiego zagrożenia nie będzie i zdecydowały się wycofać wniosek ale to oznacza, że Rosjanie będą musieli budować samodzielnie dwie kolejne rury Nord Stream.
Gazprom i jego zachodni partnerzy nie musieli składać tego wniosku do UOKiK, ale zdecydowali się to zrobić, chcąc wytrącić argumenty wszystkim protestującym w tej sprawie, pokazując, że skoro urząd badający zagrożenia dla konkurencji w kraju w którym Gazprom jest wiodącym dostawcą gazu (czyli w Polsce) nie widzi zagrożeń pod tym względem to i zastrzeżenia innych krajów (w sumie 9 krajów Europy Środkowo - Wschodniej), są wydumane.
Teraz znaleźli się w trudnym położeniu zwłaszcza że także na Zachodzie jest coraz więcej oporu wobec tej inwestycji (np. bardzo intensywnie sprzeciwiają się jej Włochy, chcący budować własny hub gazowy w oparciu o gaz z krajów Bliskiego Wschodu, czy też USA, które chcą sprzedawać Europie skroplony gaz pochodzący z łupków).
Ciągle jeszcze forsują tę inwestycję Rosja i Niemcy, a ten ostatni kraj mimo tego że oficjalnie popiera unijną politykę dywersyfikacyjną w zakresie gazu, akurat dla Nord Stream chce zrobić wyjątek.
Nawet niemieckie media zwracają na to uwagę, a dziennikarz Michael Bauchmuller napisał w połowie czerwca tego roku w dzienniku Sueddeutsche Zeitung, że niemiecki rząd popiera budowę Nord Stream 2 zarówno jawnie jak i po cichu.
Autor przypomniał o wizycie wicekanclerza i ministra gospodarki, także szefa koalicyjnego SPD Sigmara Gabriela w Moskwie w październiku poprzedniego roku i jego słowach, ”żeby obydwa kraje rozwiązywały sprawy związane z zaopatrzeniem w energię między sobą, co pozwoli uniknąć politycznych interwencji z zewnątrz”.
Kanclerz mówił wtedy również „o konieczności przeforsowania stanowiska, że kwestie prawne związane z gazociągiem są w gestii urzędów niemieckich, co pozwoli ograniczyć wpływy zewnętrzne”.
Teraz Gabriel coraz częściej podkreśla, „że Nord Stream 2, to projekt gospodarczy i w związku z tym powinien być oceniany według ekonomicznych kryteriów”.
Okazało się także Nord Stream 2 jest wspierany nie tylko słownie przez wicekanclerza Gabriela, wspiera go także niemiecki rząd i to całkiem realnie przy pomocy idących w miliardy euro gwarancji finansowych.
Na początku czerwca tego roku niemiecki rząd gwarancjami rzędu 1,5 mld euro wsparł niemiecką firmę Wintershall spółkę córkę koncernu BASF (udziałowca konsorcjum Nord Stream 2), który uzyskał od rosyjskiego Gazpromu dostęp do pół gazu ziemnego w zagłębiu zachodniosyberyjskim.
Z kolei konsorcjum Nord Stream wybrało już dostawców rur dla tego przedsięwzięcia (dwie rosyjskie firmy 60%, niemiecka 40%), a także ogłosiło przetarg na budowę morskiego odcinka gazociągu.
I wszystko to odbywa się w sytuacji kiedy obowiązują unijne sankcje wobec Rosji wprowadzone po zajęciu przez ten kraj ukraińskiego Krymu, choć trzeba przyznać, że Niemcy musieli się mocno postarać, żeby sektor gazowy tymi sankcjami nie był objęty.
Miejmy nadzieję, że decyzja polskiego UOKiK-u doprowadzi do tego, że Gazprom, będzie musiał budować dwie kolejne rury Nord Stream sam, a to jak się wydaje w obecnym stanie finansowym tego przedsiębiorstwa, nie jest raczej możliwe.