„My widzimy przerażone oczy tych ludzi, kiedy uderza w nich pociąg”

0
0
0
/

Katastrofa_kolejowa_w_BabachJak dowiedział się portal Prawy.pl, zgodnie z przyjętymi procedurami, wobec każdego maszynisty, któremu wtargnął na tory człowiek, jest prowadzone śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania wypadku komunikacyjnego i musi on udowodnić, że nie chciał zabić. Co więcej, po wypadku musi on prowadzić pociąg dalej. Po takiej traumie jest też pozbawiony pomocy psychologicznej. Nie ma też mowy o przerwie w pracy. - My widzimy przerażone oczy tych ludzi, kiedy uderza w nich pociąg – powiedział w rozmowie z portalem Prawy.pl Leszek Miętek, prezes Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce. Przyznał, że dla wielu maszynistów jest to poważna trauma, do której nie mogą się przyznać, żeby nie stracić pracy. - Zamierzamy wystąpić do pana ministra, prokuratora generalnego w sprawie procedury, zgodnie z którą z urzędu jest wszczynane postępowanie przeciwko maszyniście za nieumyślne spowodowanie wypadku kolejowego – poinformował. Związkowcy przekazali już informację o istnieniu takiej procedury do prezesa Urzędu Transportu Kolejowego, który był jej istnieniem poważnie zdziwiony. Na początku października odbędzie się spotkanie kolejowych związków zawodowych na poziomie międzynarodowym, gdzie problematyka tego typu procedur zostanie poruszona. Maszynista cierpi w milczeniu - My mamy problem z tym, że po takim wypadku śmiertelnym maszynista prowadzi pociąg dalej. O może mieć jakąś traumę, on może być w szoku i sobie z tego wcale nie zdawać sprawy i prowadzić pociąg. To jest niedopuszczalne moim zdaniem – nie krył oburzenia Leszek Miętek. Maszyniści, jeżeli nawet nie czują się w stanie prowadzić pociągu, nie zgłaszają tego, ale zaciskają zęby i pracują dalej. Żaden z nich nie może pozwolić sobie nawet na odrobinę słabości, gdyż zgłoszenie problemów psychicznych po wypadku śmiertelnym grozi zwolnieniem z pracy. - Jeżeli maszynista świadomie powie, że nie jest w stanie prowadzić, to nie poprowadzi, tylko, że maszyniści czegoś takiego nie zgłoszą. Po pierwsze on może nie być świadomy, że nie jest w stanie prowadzić, a po drugie, jeżeli on do pracodawcy zacznie przesyłać informacje, że ma problemy psychiczne z poradzeniem sobie w stresowych sytuacjach, to będzie zaraz pytanie, czy on się nadaje do wykonywania zawodu maszynisty. Dlatego maszynista nie może tego zrobić, on musi utrzymać przede wszystkim rodzinę – mówił Miętek. - Maszynista przechodzi badania okresowe, również psychologiczne i przydatności do zawodu itd. Jeżeli on zacznie sygnalizować pracodawcy, że ma problemy z poradzeniem sobie w sytuacjach kryzysowych, traumatycznych, to po prostu odpadnie z zawodu. Tego typu procedury powinny być z urzędu. Po wypadku śmiertelnym maszynista powinien mieć kontakt z psychologiem z urzędu, ale z psychologiem spoza kolejowej medycyny pracy, zewnętrznym, żeby psycholog pomógł mu poradzić sobie z tą traumą – tłumaczył. - Postulowaliśmy do pracodawców, żeby wprowadzić zasady, aby po każdym takim wypadku śmiertelnym maszynista miał co najmniej dwa dni zwolnienia z obowiązku wykonywania pracy z zachowaniem prawa do wynagrodzenia, żeby mógł po prostu odpocząć i się trochę „zresetować” - poinformował Miętek. Zapytany, co na to pracodawcy, odpowiedział: „Pracodawcy liczą pieniądze”. Warto w tym momencie podkreślić, że nie ma dnia, żeby nie dochodziło na torach do wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Jeżeli jest tylko jeden, można mówić o szczęściu. Częściej jednak dochodzi do kilku - raporty nie pozostawiają złudzeń. Nie zawsze są to samobójcy, czasami są to ludzie którzy weszli pod pociąg przez nieuwagę, bądź lekceważenie znaków ostrzegawczych. Problem w tym, że w takich sytuacjach postępowanie toczy się przeciwko maszyniście, czyli osobie, która nie dała rady wyhamować pociągu i która musi żyć z tą traumą. Fot. Wikipedia  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną