Dziś na Węgrzech odbywa się referendum w sprawie obowiązkowych kwot relokacji uchodźców. Jego wynik zdaje się być przesądzony. Natomiast nie wiadomo, czy będzie ono ważne. Ponieważ tylko 46 proc. ankietowanych zadeklarowało, że na pewno wezmą udział w referendum.W referendum, które zostało zainicjowane przez rząd, postawiono pytanie: "Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzić, również bez zgody parlamentu, obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?". Aby było ono ważne, ważny głos musi oddać przynajmniej 50 proc. spośród ponad 8,27 mln osób uprawnionych do głosowania. Do głosowania na "nie" namawiał rząd w bardzo intensywnej kampanii, w której wiązał imigrację m.in. z zagrożeniem terrorystycznym. Za takim głosowaniem była również opozycyjna skrajnie prawicowa partia Jobbik. Za bojkotem lub oddaniem nieważnego głosu opowiedziały się Węgierska Partia Socjalistyczna (MSZP) i kilka innych ugrupowań, a za głosowaniem twierdząco - Węgierska Partia Liberalna, która w takiej odpowiedzi widzi głos za otwartą i solidarną Europą. Według ostatnich sondaży, 96 procent powie "nie" proponowanemu przez Brukselę obowiązkowemu systemowi relokacji uchodźców, w skrócie znanemu tu jako "kwoty migrantów".
Wstępne wyniki głosów oddanych na Węgrzech mają być znane dziś w godz. 22-23. Obejmą one zdecydowaną większość głosów, gdyż do głosowania w kraju jest uprawnionych 96,5 proc. wyborców.