Mrówkojad z Bundeswehry

0
0
0
/

prawy.pl_images_leszek_poslusznyStary, brunatny mrówkojad z niepohamowanym apetytem zerka na sąsiednie mrowisko. Kombinuje, jak dorwać się do smakowitych zasobów tego ruchliwego kopca.

Nie zbuduje konia trojańskiego, by do niego wtargnąć. Taki numer może wydarzyć się w historii tylko raz. Zresztą te mrówki takie głupie nie są. Już nie raz dały dowód, że ciężko je wyplenić. Siedzi więc bezradny, patrząc z jednej strony na buchającą życiem górę, z drugiej zaś na swoje nienażarte, rozleniwione potomstwo, które może zdyscyplinowane i majętne, jednak troszkę takie durnowate. Wojna! – myśli – Nie, przecież to już było. W czasie ostatniej wybił ich najwięcej na świecie, bo siedemnaście procent populacji. Sprawnie zresztą udało mu się, pod przykrywką tragicznego, milionowego Holokaustu, ukryć niewyobrażalny, sześciomilionowy Polokaust. Może prądem je i gazem! – znowu się ożywia. – Nie. I tak się wyliżą. No to je ograbić?! – E tam. Toć robi to od zawsze tylko w różnych formach. A to przez kupionych łajdaków, a to przez tworzenie, unijnych, wspólnotowych przykrywek, a to przez propagowanie różnych idei „czystego świata”, za które i tak wystawia rachunki mrowisku.

Duma tak zasępiony, gdy nagle jego aryjskie oblicze drapieżnika rozbłyska niekontrolowanym uśmiechem.

- „Zmielę im te mrówcze łby!” – wykrzyknie radośnie. – „Nawet nie będą wiedzieć, że tańczą jak im przygrywam”.

Z pełnym zapałem zaczął przygotowywać swój niecny plan. Rozejrzał się dokładnie po uwarunkowaniach prawno-gospodarczych mrowiska. Wytypował kilka nazwisk potencjalnie przekupnych mrówek. I schemat podstaw „legalnej”, medialnej działalności był gotowy.

Niedługo trzeba było czekać, by gazety, które notabene były już własnością mrówkojada, zaczęły donosić o hucznym otwarciu portali internetowych o zasięgu ogólnomrowiskowym.

- „Niby takie mądre i pracowite, a dały się tak podejść jak dzieci” – radował się brunatny ssak.

Sen z powiek spędzało mu tylko wspomnienie euro-azjatyckiego mrowiska, którego cwany i okrutny szefuńcio Putinem zwany, wprowadził zakaz zaangażowania zagranicznego udziału kapitałowego w mediach, powyżej dziesięciu procent.

- „Skubany Pitbul” – powtarzał na samą myśl o potężnym spryciarzu.

Szybko jednak wracał do realizacji rozbiorowych ciągot wobec smakowitego mrowiska.

Portale szybko otrzymały nazwy, których przedrostki lub następniki typu; „polska”, „pl” skutecznie zamazywały obcy udział kapitałowy w prężnych przedsięwzięciach.

- „Teraz tylko obsada, odpowiednimi i sprawdzonymi mrówkami i można realizować każdą, wygodną dla nas ideę” – myślał.

Zaczęło się gorączkowe kompletowanie składu osobowego. Najlepszymi kandydatami okazały się mrówki, których genetycznie skażony jad był już nie do zniesienia przez inne media.

Publicystyka – mrówa o zwierzęcym nazwisku, której etyka dziennikarska dawno już spoczęła pod warstwą zielonogórskiego żużla.

Życie na ciepło – mrówa o wielce prowokującym charakterze, której amerykański, podróżny spryt przejdzie do historii.

Rozrywka i kabaret – wulgarna mrówa, która rewitalizowanym przodozgryzem, próbuje tuszować swoje dziecięce i młodzieńcze kompleksy, szerząc koncepty skłócające mrówki.

I wiele innych mrówek, które mniej lub bardziej zaangażowane są w gnojenie swoich pobratymców.

- „No to skład ustalony” – pomyślał mrówkojad, konstatując jak niezmierzone są szeregi wychowanków tefałenów czy polsatów.

- „Miejscownik, o kim?, o czym” – spiął się do dalszej pracy łakomy zwierzak.

O kim? To proste.

Rumuński ekonomista, którego ignorancja tradycyjno-historyczna daje gwarancje, iż nigdy nic mądrego samodzielnie nie powie i nie uczyni.

Pięćdziesięcioletni, męski podlotek w topowych okularach. W końcu zasłużył się dla współczesności, pakując mrówcze barwy narodowe w przysłowiowe gówno.

Opozycjonista z kitką, który jest tak zafrasowany losem innych mrówek, iż zapomniał o podatku na rzecz własnego potomstwa.

No i szczypta tego co mrówki lubią najbardziej czyli kilka celebryckich dup i cycków, których widok nieco osłodzi spracowane, owadzie dusze. Wiodąca rola skandalistki przypadnie zapewne dzierlatce ze skrzydełkami, której wypięte pozy deprecjonują dotychczasowe osiągnięcia aktorskie.

O czym. Znowu proste. O wszystkim co dobre dla właściciela, czyli tysiącletniego rodu mrówkojadów. Pod żadnym jednak pozorem nie wolno wspominać o mrówczym patriotyzmie. Minimalizować godność, szlachetność i zaradność mrówek. Wymazywać nazwiska Brauna, Michalkiewicza, Kowalskiego i tym podobne. Tacy ludzie dla portali nigdy się nie urodzili, no chyba że przytrafi im się zasłużony proces. Zastępować je, co najwyżej Korwinem, jednak skupiać się na kolorze muszki, podbojach sercowych, unikając merytoryki. Każdą realistyczną analizę stosunków mrówczo – żydowskich, mrówczo – unijnych natychmiast obarczyć skazą faszyzmu, antysemityzmu, rasizmu i ksenofobii. O światowej martyrologii Chrześcijan na świecie – milczeć! O Kościele - tylko w kontekście afer i pedofilii. O feministkach – pisać z atencją i podziwem. O homoseksualizmie – z wielkim uznaniem. O wynaturzonych i zboczeńcach – tylko jako ofiarach mrówczej nietolerancji. O geoinżynierii – morda! O roszczeniach mrówek wobec mrówkojada i żydowskich wobec mrowiska – morda! Po stokroć!

Tych kilka założeń programowych pozwoliło mrówkojadowi spokojnie rozprostować się na swoim legowisku. Nie przestał jednak snuć swych planów.

- „Dzisiaj portale, jutro nowe telewizje i pozamiatam im w tych nierozumnych główkach. W końcu do nich dotrze, że mrówka to niewolnik” – myślał popijając bawarski nektar.

- „Już niedługo” – powiedział do siebie, spoglądając na regularny kopiec ruchliwego mrowiska.

Godzina dwudziesta druga. Spokojnie zasiadam do spóźnionej kolacji. Dźwięk zwiastujący kolejną wiadomość porusza rytmicznie moim telefonem. Spoglądam na ekran. „Blogerka Volkswagen pokazała swoje nogi”, ”Wypadek na A4, są ofiary śmiertelne”, „Pobity uchodźca okazał się być Bułgarem”, „Królowa Elżbieta pokonała biegunkę”, „Kolejne inwestycje Mrówkojada w mrowisku. Będzie praca dla mrówek”. „A gdzie będzie zysk?” – komentuję bezgłośnie ostatni nius. Bezwiednie przerywam posiłek i zaczynam zastanawiać się, czy nie ma takich sił w mrowisku, by stworzyć mrówcze, niezależne media? Czy nie ma takich sił, by odebrać rząd dusz obcym nacjom? Czy ktoś jest na tyle durny, by nie rozumieć, że media to dzisiaj najpotężniejsza władza? Czy banda decydentów naprawdę uwierzyła we wspólny interes mrówkojada i mrówek, kuny i kurczaka, czy wydry i ryb? Dopóki nikt nie zabroni decyzyjności obcym, w naszym dostępie i interpretacji informacji, mrówki po wsze czasy będą podzielone. Eskalacja kłótni wśród mrówek jest największą radością dla mrówkojada, bo prowadzi do domowej, bratobójczej wojny. Czy dzisiaj już nikt nie rozumie co znaczy Polska Racja Stanu?

„Powstaną dwie nowe telewizje pod strategicznym patronatem znanego portalu” – radośnie oznajmia świeżutka wiadomość na ekranie mojego telefonu.

„Aby ich chudy byk!” – wymsknęło mi się.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną