Paryż powoli zamienia się w ogromny obóz dla uchodźców, którzy demolują miasto. Około 2 - 3 tys. nielegalnych imigrantów koczuje wokół stacji metra Stalingrad, usytuowanej w 19 dzielnicy Paryża. Są agresywni i niebezpieczni, niektórzy chorują na gruźlicę, maja świerzb. Koczują na materacach i w namiotach, wypróżniają się na ulicach oraz biją się z próbującą ich usunąć do wyznaczonych dla nich obozów policją.
W okolicy stacji metra Stalingrad powstał „imigrancki trójkąt”. W postaci trzech dzikich obozów. Składają się na nie namioty i prowizoryczne baraki. Imigranci to Erytrejczycy, Afgańczycy, Sudańczycy i Syryjczycy. Większość z nich to młodzi, samotni mężczyźni. Początkowo było ich kilkuset, ale po likwidacji „dżungli” w Calais, codziennie przybywają kolejni. Odmawiają zamieszkania w specjalnych obozach dla uchodźców, wolą spać na ulicach miasta. Początkowo okoliczni mieszkańcy najpierw przynosili im środki sanitarne i jedzenie, ale mają mają dosyć. Imigranci stanowią zagrożenie dla mieszkańców. Twierdzą, że przybysze są agresywni, napadają i rabują przechodniów, molestują kobiety. Ludzie boją się wychodzić na ulice, a okoliczne sklepy świecą pustkami, przez co lokalni handlowcy boją się, że zbankrutują.Zdaniem mieszkańców winę za sytuację ponosi stowarzyszenie „France Terre d’asile”, które ma swoje biuro obok metra Stalingrad i pomaga imigrantom uzyskać azyl we Francji. - Tą organizację należałoby rozwiązać, bo ona celowo ściąga tu imigrantów - powiedział mediom szef stowarzyszenia mieszkańców dzielnicy Stalingrad Alain Guillo. Kiedy w ostatni poniedziałek policja próbowała skontrolować tożsamość imigrantów oraz ich status prawny to w jej trakcie doszło do zamieszek pomiędzy imigrantami z Afganistanu i Erytrei, którzy tłukli się nawzajem kijami. Kilku z nich zostało zatrzymanych i przewiezionych do ośrodków deportacyjnych.