Łukasz Walczak: Praca społeczna i polityka to nie antonimy!
Wczoraj na łamach portalu prawy.pl ukazał się felieton Witolda Stefanowicza, ukazujący negatywny stosunek rzecznika ONR do kwestii ewentualnego wystawienia przez Ruch Narodowy list do wyborów do Parlamentu Europejskiego. Argumentacja słuszna, zapewne ukazująca obawy i stanowisko wielu działaczy narodowych w Polsce, ale – moim zdaniem – wyidealizowana i zdumiewająco naiwna.
Słusznie pisze Witold Stefanowicz, że praca społeczna jest podstawowym zadaniem dynamicznie rozwijającego się Ruchu Narodowego. Hasło ubiegłorocznego Marszu Niepodległości „Odzyskajmy Polskę!” nie oznaczało płytkiego rozumienia wokół dziedziny polityki, ale przede wszystkim pracę na rzecz pokoleń, odzyskanie instytucji kulturalnych, szkolnych, pracowniczych, menadżerskich i wielu innych płaszczyzn, gdzie interes narodowy jest ostatnią kwestią, nad którą zastanawiają się ich szefowie.
Projekt „Marsz Niepodległości” miał być tylko początkiem większego, wieloletniego projektu, który postawili przed naszym pokoleniem Bóg i historia. Po raz pierwszy od 1945 roku objawił się na szerokim polu autentyczny i oddolny ruch reprezentujący to, co było w historii polskiej myśli politycznej najcenniejsze – ideę narodową, a wraz z nią prawie 150-letnie dziedzictwo kultury, myśli, sił zbrojnych, działaczy i bohaterów polskich.
Niech mi Witold Stefanowicz zaufa – rozgraniczenie idei od polityki jest oksymoronem. Od samych początków idei narodowej w Polsce, działacze nacjonalistyczni aktywnie uczestniczyli w polityce. Nie widzieli problemów z działalnością w obcych parlamentach (Dmowski w Petersburgu, Korfanty w Berlinie), bo przed sobą mieli tylko jeden cel – realizację interesu narodowego.
Dzisiaj musimy stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie wprost: czy chcemy po raz kolejny pozwolić na oddanie inicjatywy siłom, które wepchnęły Polskę do UE, które ratyfikowały Traktat Lizboński, które niszczyły polskie rolnictwo, przemysł, które pozwoliły na oddanie kontroli nad budżetem instytucjom ponadnarodowym?
Start Ruchu Narodowego do europarlamentu jest naszym obowiązkiem wobec Polaków, którzy setkami uczęszczają na wszystkie spotkania Ruchu Narodowego. Jest obowiązkiem wobec tych 60% obywateli, którzy nie widzą przyszłości w obecnym aparacie politycznym i systematycznie bojkotują wybory.
Jako autentyczna i oddolna reprezentacja całego narodu, a nie poszczególnych grup interesu mamy obowiązek stanąć w obronie tych, którzy są bojkotowani przez państwo, którym nakłada się limity produkcyjne, by nie stanowili konkurencji dla Niemców, którym odbiera się zakłady pracy, gdzie pracowali całe życie, których jedyną alternatywą jest neokolonialny wyjazd na zachód i robienie za tanią siłę roboczą. Polacy mają dość, czego efektem jest rokrocznie większa frekwencja na Marszu Niepodległości, naszym wspólnym dziele.
Jeszcze tylko a propos wyborów samorządowych. Odnoszę wrażenie, że niektórzy na serio uwierzyli w to, że samorząd i oddolność jest dobrym początkiem. Otóż nie jest! Rozumiem, że koledzy z ONR-u nie mieli możliwości poznać charakterystyki wyborów samorządowych, ale są to zdecydowanie najtrudniejsze wybory z możliwych.
Czy Witold Stefanowicz wie, że w całej Polsce w sejmikach wojewódzkich, radach powiatów/miast/dzielnic, na stanowiskach wójtów, czy burmistrzów zasiadają narodowcy i to od lat? Czy ktoś o nich słyszał? Czy Witold Stefanowicz wie, że do wyborów samorządowych w danym województwie (i to małej wielkości) potrzeba około kilkuset osób i to prawdopodobnie bez zejścia na poziom gminy? Takie są realia wyborów samorządowych, to tak a propos argumentu o „braku kadr” do europarlamentu.
Reasumując – europarlament to idealna okazja do sprawdzenia swoich sił. Darmowy czas antenowy, gigantyczne doświadczenie, budowanie współpracy, nowych platform rozwoju, rozbudowa ponadnarodowych sojuszy i wspólna walka przeciwko brukselskiej zarazie w interesie Polaków, którzy notorycznie wystawiani są na niemieckie wpływy. Tylko tak zatrzymamy niepohamowaną żądzę UE i tylko w ten sposób zaznaczymy swoją obecność na polskiej scenie politycznej. Bo kadry – jakościowo i intelektualnie mamy na zdecydowanie wyższym poziomie, niż w innych partiach, czego dowodzą zwycięskie debaty w mediach.
A pisanie o ryzyku karierowiczostwa wobec osób, które od kilku-kilkunastu lat działają społecznie i cały swój wolny czas poświęcają dla działalności narodowej? Każdy z nas wie, co to oznacza i każdy z nas wie, że na tych wyborach nie może nas po prostu zabraknąć. Albo teraz, albo nigdy – idzie nowe pokolenie!
Łukasz Walczak
Autor jest rzecznikiem prasowym Młodzieży Wszechpolskiej.
Tekst jest polemiką do felietonu: Witold Stefanowicz: Praca społeczna czy partykulanctwo? O udziale Ruchu Narodowego w wyborach
Źródło: prawy.pl