Kto wystawił Litwinienkę? Sprawa przypomina... Katyń

0
0
0
/

Zdjęcie Aleksandra Litwinienki, byłego funkcjonariusza KGB, a potem FSB, który uzyskał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii, konającego w 2006 roku w szpitalu w Londynie po podaniu mu w herbacie radioaktywnego izotopu polonu 210, obiegło cały świat.

 

Powszechnie uważa się, że za zamachem stoją służby rosyjskie, tym bardziej że Litwinienko krytykował rządy Władimira Putina i oskarżał go m.in. o zlecenie zamordowania znanej dziennikarki Anny Politkowkiej a już na łożu śmierci oskarżył rosyjskiego prezydenta o wydanie rozkazu do zamordowania go.


Minęło kilka lat i wszystko wskazuje na to, że prawdy o przyczynach i okolicznościach tej śmierci nie dowiemy się nigdy, a jeśli nawet, to upłynie do tego czasu bardzo dużo wody w Tamizie.


27 listopada londyński Wysoki Trybunał uznał, że dowody w sprawie otrucia byłego brytyjskiego szpiega, którymi dysponuje rząd, powinny pozostać tajne ze względu na bezpieczeństwo narodowe Wielkiej Brytanii. Jak oświadczył sędzia John Goldring „żadna nasza decyzja nie umniejsza wagi przejrzystego wymiaru sprawiedliwości. Jednak żaden sąd nie może ignorować kwestii bezpieczeństwa narodowego, niezależnie od rozpatrywanej sprawy.“


Z tym brytyjskim „przejrzystym wymiarem sprawiedliwości“ jest mniej więcej tak jak z rodzimą Temidą, czyli z przewagą polityki nad sprawiedliwością i dochodzeniem do prawdy. Przecież gdyby w sprawie nie pojawiło się nazwisko Putina, a państwo rosyjskie nie byłoby jedną ze stron postępowania, to minister spraw zagranicznych William Hogue, a to jego resort jest w procesie reprezentantem służb, nie zażądałby utajnienia części dowodów. Zdaje się, że tych najważniejszych, bo dotyczących ustalenia czy za morderstwem stały władze rosyjskie, oraz czy służby brytyjskie wiedziały o planowanym zamachu i nie zrobiły nic, by mu zapobiec.

 

Czy zatem w cichym porozumieniu z Rosją, Anglicy Litwinienkę „wystawili“? Zważywszy na praktyki służb specjalnych realizujących interesy państwa byłoby to wysoce prawdopodobne.


Na nic więc zdała się tu kampania społeczna przy poparciu mediów o jawny charakter postępowania. Byłoby to przecież sprzeczne z „bezpieczeństwem narodowym“, a także jak napisał m.in. „The Guardian“, mogłoby zagrozić poprawnym stosunkom Londynu z Moskwą, także tym handlowym.


Według informacji mediów rząd Davida Camerona dysponuje dowodami wskazującymi z dużym prawdopodobieństwem, że za morderstwem stoi Rosja. Polityk z Downing Street wolał jednak powołać się na tzw. immunitet z tytułu interesu publicznego, dzięki któremu nie był zmuszony do przekazania śledczym dowodów w sprawie, mimo że prokuratura twierdziła, że dysponuje dowodami pozwalającymi na postawienie zarzutów byłym agentom KGB, którzy spotkali się z Litwinienką w londyńskim hotelu i zatruli jego herbatę polonem.


„Utajnienie [dowodów] podsyca podejrzenia, że ustalenie prawdy znalazło się na drugim miejscu, za racją stanu. Innymi słowy - za ożywieniem relacji dyplomatycznych i handlowych z Rosją (...). Determinacja rządu, by utrzymać w sekrecie kluczowe dokumenty, z których część na pierwszy rzut oka dowodziła udziału Moskwy w śmierci Litwinienki, uczyniła dochodzenie bezcelowym jeszcze zanim się zaczęło" - pisał „The Financial Times”, podkreślając w artykule redakcyjnym że wraz z innymi mediami protestował przeciw utajnieniu materiałów dowodowych. „Zabicie na brytyjskiej ziemi obywatela Wielkiej Brytanii przez agentów zagranicznych, używających radioaktywnego materiału, jest w oczywisty sposób sprawą interesu publicznego", zaś poświęcenie celu, jakim jest ustalenie prawdy, na rzecz poprawy relacji z Moskwą byłoby „nie tylko tchórzostwem, byłoby też wielkim błędem. Nic się nie zyska dzięki uleganiu naciskom ze strony coraz bardziej autorytarnego reżimu Władimira Putina" .


Gazeta ma rację, a postawa brytyjskiego rządu wobec morderstwa Litwinienki to kolejny przykład, praktykowanego od dawna, złożenia przez Londyn prawdy na ołtarzu przyjacielskich stosunków wpierw ze Związkiem Sowieckim, a teraz z Rosją.

 

My przećwiczyliśmy to na własnej skórze kilkakrotnie w ostatnich kilkudziesięciu latach. To pewnie „bezpieczeństwo narodowe” nakazało przedłużyć utajnienie dokumentów związanych ze śmiercią generała Władysława Sikorskiego w Gibraltarze. Jeszcze by się okazało, że Churchill i jego służby współpracowały ze Stalinem w likwidacji polskiego Naczelnego Wodza i premiera rządu RP. Sikorski był niebezpieczny, gdyż chciał – według jednej z hipotez - ujawnić dokumentację potwierdzającą odpowiedzialność Moskwy za ludobójstwo dokonane na polskich oficerach w Katyniu.


A propos Katynia. Tu Anglicy mają bardzo brudne sumienia. Nawet nie wiem, kto tu jest gorszy. Rosjanie, którzy konsekwentnie kryli i kryją swoich siepaczy, czy politycy znad Tamizy, którzy przez kilkadziesiąt lat kryli sprawstwo katów Berii i Stalina, mimo że jeszcze przed ujawnieniem przez Niemców grobów katyńskich w 1943 r. wiedzieli – m. in. z raportu rotmistrza Józefa Czapskiego – o poszukiwaniu zaginionych polskich oficerów przez nowotworzoną armię polską w ZSRR na czele z gen. Władysławem Andersem. Podejrzewali, iż za ich zaginięciem stoi NKWD, ale postanowili traktować całą sprawę jako wewnętrzną polsko-sowiecką, która Wielkiej Brytanii nie dotyczy.


Pisze o tym w wydanej w 2010 roku książce „Katyn 1940. The Documentary Evidence of the West’s Betrayal” dr Eugenia Maresch. Polityka Londynu wstrzymywania się z osądem obowiązywała przez następnych 60 lat, a więc także po upadku ZSRR i Układu Warszawskiego, gdyż zaszkodziłoby to stosunkom z ZSRR, a potem z Rosją.

 

„Katyń był celowo ignorowany w Wlk. Brytanii w imię politycznej kalkulacji.(…) Do dziś zresztą nie ma ani jednej książki o Katyniu napisanej przez brytyjskiego historyka. W latach 90. nikt spośród przedstawicieli brytyjskiego rządu, ani historyków niczego na temat zbrodni katyńskiej nie powiedział, ani nie napisał. Dopiero w 2003 r. brytyjski MSZ w małym nakładzie wydał 58-stronicowy raport będący przedrukiem wcześniejszego raportu z 1973 r. przygotowanego przez historyka Rohana Butlera i zaopatrzył go wstępem ówczesnego ministra ds. Europy Denisa MacShan’a” – mówiła trzy lata temu autorka podczas promocji swojej książki w ambasadzie polskiej w Londynie.


Piotr Jakucki
fot. internet

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną