Maciej Kałek: Szum lepszy od argumentów?
Można mnożyć przykłady upadku naszej cywilizacji: seksualizacja dzieci, antyklerykalizm, pochwała głupoty. Jednym z najciekawszych jest rozrastający się szum medialny i polityczny, któremu opinia publiczna tak łatwo daje wiarę. Dlaczego wolimy szumne hasła od konkretnych działań i argumentów?
Cofnijmy się pamięcią do okresu wyborów do Sejmu. Wtedy po raz kolejny doświadczyliśmy siły populistycznych haseł, które przebijały się ponad racjonalne argumenty. Do Sejmu weszła partia Janusza Palikota, która na sztandarach swojego programu niosła wolny dostęp do ćpania, antyklerykalne teksty o domniemanej burżuazji Kościoła, genderrewolucyjne treści, a także sporą dozę antypolskich tez.
Wydaje się, iż w amoku antykonserwatywnej rewolucji, jakiekolwiek próby podjęcia dyskusji z działaczami RP spełzały na niczym. Lewica wciąż podnosiła argumenty, jakoby „Fundusz Kościelny“ był rozkradaniem przez Kościół państwa. Na dodatek, podawane treści były tak formułowane, jakby to sam Kościół odpowiadał za istnienie FK, a nie - jak to przypominał niejednokrotnie prof. Jan Żaryn z IPN - państwo, które sprzedało się Moskwie.
Dla przykładu: Armand Ryfiński w programie Superstacji twierdził, że „Komisja majątkowa zwróciła znacznie więcej majątków, niż było odebranych“. Było to oczywiste kłamstwo. Choćby ze względu na fakty dotyczące samego roku 1949: Rada Ministrów wydała uchwałę upaństwawiającą szpitale, w tym katolickie; Ministerstwo Administracji Publicznej wydało dekret zabraniający działalności, przez co zamknięte zostały ośrodki katolickie, bractwa i organizacje (majątki przepadły). W 1950 Kościół ucierpiał dodatkowo, poprzez zdelegalizowanie działalności Caritasu (751 ośrodki zamknięte, majątki w rękach państwa), czym usunięto liczne żłobki, domy pomocy i jadłodajnie. 20 marca 1950 r. przejęto zaś „dobra martwej ręki“, odnoszące się do wielowiekowo należących do Kościoła majątków, darowizn i spadków.
Te fakty można mnożyć, a jednak nie brał ich pod uwagę poseł RP, Ryfiński, gdy rzucał tak chętnie hasła o tym, iż majątki te były oddane i to z nawiązką. Opinia społeczna wywołała istną lawinę potępiającą siostry zakonne, które otrzymały jakiekolwiek zwroty wcześniej poniesionych strat.
W mediach temat ten przewijał się bardzo długo, niemalże przebijając późniejszą sprawę „mamy Madzi“, swoją drogą kuriozalną rzecz. Zdaje się także, iż Ryfiński nie pamiętał o publikacji "Nieruchomości Kościoła katolickiego w Polsce w latach 1918-2012" ks. prof. Dariusza Walencika, wedle której Kościół wciąż jest stratny, gdyż nie odzyskał 62,4 tys. ha gruntów. Opinia społeczna to jednak łyknęła, a Kościół - dopraszający się w dyskusjach o cały 1% podatku - został ukazany, jako żądni kasy bogacze.
Innym przykładem jest organizacja WOŚP, która wywołała sporą burzę w tym roku. W stosunku do roku poprzedniego: o wiele więcej osób wyrażało się krytycznie o akcji Owsiaka. Wytaczane były różne argumenty przez publicystów i dziennikarzy. Jedni duży nacisk kładli na powiązania ze spółką „Złoty Melon“, inni jasno wskazywali na Woodstock.
Przewijał się niemniej jeden mocny, potwierdzony i prawdziwy argument, jakim był fakt tego, iż około 50% rzucanych pieniędzy nie trafia do dzieci, lecz jest przeznaczana na działalność fundacji. Dla przykładu: dla 32 pracowników wyznaczono 1.856.073 złotych na wypłaty, czyli 4,833 złotych na miesiąc dla każdego. Kwota wydaje się niewielka, ale w zestawieniu z wizerunkiem Owsiaka, jako „świętego Franciszka naszych czasów“, dodatkowo postawionego w mediach koło „tego wrednego, bogatego kleru“, tym bardziej budzi ostry sprzeciw środowisk katolickich.
Nie bez znaczenia jest także to, że niektóre sprzęty od Owsiaka stoją nieużywane, choćby ze względu na nieopłacalność, lub brak wyszkolonej kadry. Można więc śmiało wnioskować, iż Owsiak nie pyta, co i komu jest potrzebne. Nie zmienia to oczywiście faktu tego, iż niektóre dzieci są faktycznie ratowane sprzętem kupionym za sprawą WOŚP. Dlaczego Owsiak nasyła na pro-liferów na Woodstocku policję, a także ile dzieci w ten sposób wyabortowano, lub ilu ludzi przez niego zaczęło popierać eutanazję, to już temat na osobny materiał.
Faktem jest jednak to, że znowu szum medialny przebija jakiekolwiek argumenty logiczne, czy nawet wyimki z samego rozliczania się WOŚP. Na portalach lewicowych i w telewizji głównego nurtu nie znajdzie się żaden argument przeciwko. Nawet ten o tym, że akcja Owsiaka jest, po prostu, średnio skuteczna, upolityczniona i przereklamowana.
Przykładem udowadniającym zamiłowanie opinii społecznej do szumu i nienawiść do faktów, są przytaczane często wypowiedzi papieża Franciszka. Mediom wyraźnie zależało na tym, aby ukazać go jako „reformatora“ potwierdzającego ich tezy o „bogactwie Kościoła“, o tym, że „gejów nie wolno osądzać“, albo też tezy odnoszące się do stosunku wobec wiernych.
Pamiętam jak dziś moment wybrania obecnego papieża, gdy media zalewała papka w stylu „dlaczego wybrał św. Franciszka? Czyżby chciał powiedzieć, że Kościół jest zbyt bogaty?“ No cóż, nigdy nie podejrzewałem publicystów lewicowo-liberalnych o znajomość żywotów świętych lub ich dzieł, jednak może warto by było zbliżyć się do postaci św. Franciszka, nim wyrazimy jakąkolwiek opinię o nim?
Nie jest bowiem tak, iż święty Franciszek był hippisem średniowiecza. Przeciwnie - był bardzo głęboko utwierdzonym w tradycji katolikiem, który był w stanie napisać w swoim pierwszym liście do kustoszów: „Proszę was bardziej niż gdyby chodziło o mnie samego, o ile to jest stosowne i uważalibyście za pożyteczne, błagajcie pokornie duchownych, aby ponad wszystko czcili Najświętsze Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz święte imiona i słowa Jego napisane, które konsekrują Ciało. Kielichy, korporały, ozdoby ołtarza i wszystko, co służy do Ofiary, niech będą kosztowne.“
Dosłownie chwilę później byliśmy już bombardowani wyrywkiem z wypowiedzi papieża, która brzmiała: „Jeśli gej szuka Boga, kim jestem, by go osądzać?“ Ten krótki fragment był brany nawet jako temat materiałów publikowanych na łamach gazet drukowanych i portali internetowych. Niektórzy publicyści lewicowi nawet nie pofatygowali się o zacytowanie całej wypowiedzi papieża, tylko dumnie pośpieszyli z radosną nowiną, iż od dziś Kościół popiera pederastów.
Owo zagranie miało niewiele wspólnego z rzeczywistością. Papież faktycznie powiedział, iż nie można osądzać geja, ale czyż cała nauka katolicka nie naucza, iż nie można osądzać bliźniego, lecz mamy obowiązek moralny oceniać jego czyny i ograniczać ich działanie na polu społecznym, jeśli zachodzi obawa promocji grzechu? Naturalnym jest też to, iż lewica nie przytoczyła całej wypowiedzi papieża, bo wtedy nie tylko ucierpiałby kreowany przez nich obraz „papieża rewolucjonisty“, ale wręcz ległoby poparcie, jakie uzyskali wśród nowych „księży patriotów“.
Bo czy przypadkiem papież nie powiedział, na dodatek w tym samym akapicie swojej wypowiedzi, że należy zwalczać wszelkie promowanie tego grzechu? Papież wyłuszczył, iż należy sprzeciwiać się im i uważać na lobby masońskie i homoseksualne. Dostało się więc nie tylko całemu LGBT, ale i masonerii, przez wielu katolików kojarzonych jedynie z teoriami spiskowymi.
Szum jednak powstał, Robert Biedroń zachwycał się postacią papieża Franciszka, totalnie zapominając o tym, że tak „Fabryka Równości“, jak i inne organizacje, które sam wspiera, przez papieża są.. potępione. I nie ma w tym nic nowego, ani rewolucyjnego. To nauka przekazywana od 2000 lat. A nawet i dłużej, patrząc na judaizm, w którym mamy swoje korzenie.
A czy i sam Donald Tusk nie robi kolejnego szumu? Poniosła się wieść, iż Tusk po raz kolejny obiecuje to samo na konferencji prasowej. Panie premierze, więc dlaczego Pan do tej pory tych obietnic nie wypełniał, tylko walczył ze sztucznym wrogiem w postaci „kiboli i faszystów“? Opinia społeczna przyjęła jednak obietnice premiera bez większej krytyki.
Charakterystyczne stało się to, że politycy składają obietnice, całkowicie nie mając zamiaru ich spełnić, więc niewielu z nas rusza dokładanie do obietnic kolejnych, tudzież „ponowne“ wypełnianie tych samych. Dziennikarze nie podjęli się, a jakże, próby analizy stwierdzenia premiera, nie przepytali go ani z osiągnięć, ani z faktów. W „Faktach“ i „Wiadomościach“ nikt nie pokusił się o zadanie tak prostych pytań, które powinny wypływać z samego faktu bycia rzekomo rzetelnym dziennikarzem.
By ludzie byli szczęśliwsi, rząd obieca drugi raz to samo. Podwójna radość. Tusk obiecuje, Tusk nas ratuje. Nic dodać, nic odjąć. A faktów i konkretnych rozwiązań, jak nie było, tak nie ma.
Wydaje się, iż w dobie wszechogarniającego nas relatywizmu, dążenie do prawdy jest czymś nienaturalnym. Skoro działacz lewicy i działacz prawicy rzucają oskarżenia, to mamy wierzyć, iż każdy z nich reprezentuje jakąś prawdę, a nie, że jeden po prostu łże.
Jak daleko pociągnie taka cywilizacja, to już będą oceniać przyszłe pokolenia. My tylko zdecydujmy, czy będą badać nas żywych antropologowie, czy nasze szczątki.. archeologowie. I decydujmy, czy wzbudzimy ich zachwyt, czy odrazę.
Maciej Kałek
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Jeśli koniecznie chcesz skopiować materiał do swojego serwisu skontaktuj się z redakcją.
Źródło: prawy.pl