Pogrobowcy Kadafiego i Al-Kaida walczą w Libii
W kompletnym chaosie politycznym jaki panuje w Libii rozrywanej przez plemienne i regionalne siły czy po prostu zwykłe bojówki powstałe na bazie dawnych grup walczących z o obalenie Kadafiego głowę podnieśli ci którzy tęsknią za starym porządkiem. Jednocześnie w kraju tym dość śmiało poczyna sobie odłam Al-Kaidy.
W sobotę mieszkańcy miejscowości położonych na zachód do stolicy kraju Trypolisu mogli oglądać porozklejane plakaty z wizerunkiem Muammara Kadafiego. Na ulicach powywieszano również zielone flagi jakie obowiązywały w czasach stworzonej przez pułkownika Dżamahiriji Ludowo-Socjalistycznej jak nazwał on wykreowany przez siebie oryginalny ustrój.
Znacznie bardziej dobitnie swoją obecność zwolennicy kadafizmu zaznaczyli na pustynnym południu kraju. W sobotę deklarujący wierność dziedzictwu Kadafiego bojownicy zaatakowali i przejęli bazę lotniczą na północnych przedmieściach miasta Sabha. Choć jego okolice zamieszkiwane są przez plemię Awlad Sulajman równie licznie obecni są w nim członkowie plemienia Gadafa, z którego wywodził się sam obalony przywódca. Wcześniej przechwycona została inna baza lotnicza na południu - Tamenhant.
Sabha liczy sobie zaledwie około 100 tys. mieszkańców już przy tej ich liczbie urasta ona jednak do roli najważniejszego ośrodka miejskiego libijskiego, saharyjskiego interioru. U schyłku rebelii we wrześniu 2011 r., gdy władza pułkownika chwiała się już w posadach, jego lojaliści w tym mieście stawili zacięty opór nacierającym rebeliantom.
Po śmierci Kadafiego nowa władza była na pustynnym południu jeszcze bardziej relatywna niż w reszcie kraju. W marcu i kwietniu 2012 r. doszło w Sabha do ostrych walk między milicjami plemion Tabu i Abu Seif, które zostały stłumione dopiero po zorganizowaniu specjalnej ekspedycji 2000 żołnierzy armii rządowej. Zresztą i obecne walki mają podtekst plemienny, tym razem ma chodzić o spór między ludźmi Tabu i Awlad Sulajman. Obecnie południe staje się obok okolic Syrty i Trypolisu obszarem operowania lojalistów dawnego systemu.
Rządzi chaos
Postrewolucyjny rząd zareagował na te wydarzenia ogłoszeniem stanu wyjątkowego i wezwaniem wszystkich dawnych bojowników rewolucji o „podniesienie broni” przeciw tym którzy chcą powrotu do starych porządków. Fakt, że rząd musi apelować do niekontrolowanych przez siebie bojówek aby raczyły wziąć sprawy w swoje ręce jest najlepszym podsumowaniem obecnego stanu politycznego. Libia. Według słów Ibrahima Szarkiena z Brooking Doha Centre jest ona na najlepszej drodze do stania się „państwem upadłym” na podobieństwo Somalii, zaś już w tej chwili z pewnością można mówić o całkowitym upadku znaczenie rządu centralnego.
W kraju operuje około 1700 zbrojnych grup z których część powiązana jest z pięcioma największymi sojuszami, które starają się kontrolować sytuację na podległych sobie terenach. Chaos polityczny nie sprzyja odbudowie gospodarki. 90% dochodów rządu centralnego stanowią zyski ze sprzedaży ropy tymczasem poziom jej wydobycia sięga ledwie połowy poziomu z czasów Kadafiego. W dodatku najważniejsze pola naftowe znajdują się na wschodzie kraju, który przejawia najsilniejszy separatyzm.
W tej części kraju pojawił się zresztą jeszcze jeden bardzo poważny problem. Z rządem bowiem walczą nie tylko ci którzy chcą powrotu starego. Są też tacy, którym marzy się całkowicie nowy ład.
Wschód kraju – Bengazi i okolice to obszar gdzie wybuchł bunt przeciw pułkownikowi Kadafiego i skąd dzięki wsparciu NATO rebelianci rozpoczęli swój marsz po władze, który ostatecznie przyniósł Libii raczej zupełny bezład. Obszar ten stał się doskonałym schronieniem dla Al-Kaidy, niegdyś bezwzględnie zwalczanej przez pułkownika, zresztą we współpracy z zachodnimi służbami specjalnymi, o czym w Waszyngtonie czy europejskich stolicach nie chce się dziś pamiętać. Dość wspomnieć, że Pentagon skrył w lochach Kadafiego Ibn Al-Szaika Al-Libiego, którego, jak się potem okazało, fałszywych zeznań używano dla uzasadnienia uderzenia na Irak w 2003 r.
Raj dla Al-Kaidy
To właśnie w Bengazi zginął amerykański ambasador w ataku na konsulat 11 września 2012 r. Rok później detonacja została dokonana w pobliżu konsulatu Szwecji. Według politologów co najmniej cztery radykalnie islamistyczne ugrupowania (w tym Bractwo Muzułmańskie) są reprezentowane w obecnym parlamencie choć pozostają w mniejszości.
To co według ekspertów wyróżnia libijskie skrzydło Al-Kaidy to fakt jej znacznie mniejszego eksluzywizmu i zanurzenie w miejscowe układy polityczno-społeczne, co bierze początek jeszcze z czasów buntu przeciw Kadafiemu w którym kilku członków siatki odgrywało istotną rolę. Gdy amerykańskie komando porwało 5 października zeszłego roku prominentnego i wieloletniego członka terrorystycznej siatki Anasa Al-Libiego spowodowało to solidarny protest całej postrewolucyjnej libijskiej klasy politycznej.
Libia nie jest zresztą ostatecznym celem siatki – Al-Kaida traktuje ją jako swoistą intendenturę gdzie można zaopatrzyć się w broń z rozkradzionych arsenałów Kadafiego – w tym właśnie celu gościł w Libii Mokhtar Belmokhtar lider „Al-Kaidy Magrebu” działającej w całej Afryce w tym w Mali. Oczywiście jej obecność przejawia się już jednak w takich kampaniach jak niszczenie „nieprawomyślnych” obiektów (zniszczono między innymi mauzolea sufickie), czy polowania na chrześcijańskich Koptów, najczęściej imigrantów z Egiptu.
Nic nie wskazuje na to aby sytuacja w kraju zmierzał ku lepszemu. Libia okazuje się kolejnym arabskim krajem, któremu pod hasłami demokracji i praw człowieka zaserwowano chaos i groźbę terroryzmu.
Karol Kaźmierczak
fot. sxc.hu
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Jeśli koniecznie chcesz skopiować materiał do swojego serwisu skontaktuj się z redakcją.
Źródło: prawy.pl