Selekcja negatywna
/
Za komuny wcale nie było lepiej, przynajmniej pod względem selekcji negatywnej w doborze tak zwanej elity władzy. Im większy buc, tym wyżej awansował, a znakomitym tego przykładem był katowicki pierwszy sekretarz Grudzień zwany „Cysorzem”.
Edward Gierek awansował go nie bez powodu, podobnie jak w swoim czasie Napoleon generała Berthier. „Wyniosłem go tak wysoko, by każdy mógł zobaczyć jego małość” – wyjaśniał zaskoczonym tą nominacją.
Jeśli jednak za komuny nie było lepiej, to dzisiaj pod tym względem nie jest gorzej; selekcja negatywna trwa w najlepsze i to według tego samego schematu, który skłonił Edwarda Gierka do awansowania sekretarza Grudnia. Składa się na to oczywiście kilka zagadkowych przyczyn, wsród których na pierwszym miejscu należy wymienić wprowadzenie parytetu kobiet na listach wyborczych.
Wprawdzie już Lenin twierdził, że kucharki mogą rządzić państwem, ale – po pierwsze – miał na myśli wyłącznie tzw. zewnętrzne znamiona władzy, to znaczy – stanowiska w organach przedstawicielskich, gdzie Umiłowani Przywódcy w podskokach wykonują polecenia Sił Wyższych, wśród których żadnych parytetów, ani innych, temu podobnych wynalazków nie znajdziesz nawet ze świecą.
Po drugie – nie miał na myśli państw poważnych, tylko te drugie, ot, właśnie takie, jak nasz nieszczęśliwy kraj. Najlepszą tego ilustracją jest Ruch Poparcia Janusza Palikota, pod pewnymi względami bardzo podobny do Samoobrony nieboszczyka Andrzeja Leppera. Janusz Palikot, odkąd z niepojętych powodów został przyjęty do Komisji Trójstronnej, dopuścił sobie do głowy, że jest też mężem stanu. Żaden normalny człowiek w to, ma się rozumieć, nie uwierzy, ale z pozostałych można wykroić całkiem spory ruch polityczny, zwłaszcza, że jak wiadomo, nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem. Takim ludziom wystarczy pozwolić mówić, by każdy przekonał się, z kim ma do czynienia.
Właśnie kandydatka lansowana przez Janusza Palikota na posłankę z Lublina („a potem lansował mnie przez dwie godziny”) oświadczyła, że jak tylko zostanie posłanką („Jak tylko w Polsce obejmę władzę, szereg surowych ustaw wprowadzę”), to zaraz zmieni proboszcza w swojej parafii. Najwyraźniej nie słyszała o konstytucyjnej zasadzie rozdziału Kościoła od państwa, a pewnie i o wielu innych rzeczach też, więc rzeczywiście - jest idealnym kandydatem na prawodawcę w epoce schyłkowej.
Stanisław Michalkiewicz
Źródło: prawy.pl