Islamiści atakują polskich misjonarzy w Republice Środkowoafrykańskiej!
Miejscowość Ngaoundaye w Republice Środkowoafrykańskiej, w której pracują polscy misjonarze i misjonarki została zaatakowana przez islamskich rebeliantów.
Rebelianci z Seleki zaatakowali m.in. misję w miejscowości Ngaoundaye, w której przebywają m. in. polscy misjonarze i siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza.
O bardzo trudnej sytuacji w tym rejonie poinformował smsem kapucyn o. Benedykt Pączka. Część misjonarzy schroniła się w centrum edukacyjnym misji. Jak powiedział o. Benedykt, słychać odgłosy strzelaniny, w tym z broni ciężkiej. Niestety misjonarze i misjonarki są pozbawieni pomocy, ale nie chcą zostawić swoich podopiecznych - m. in. sierot i niewidomych.
Jak podaje portal stacja7.pl pierwszy dramatyczny sms przyszedł tuż przed północą:
„Strzelają już od 20 minut. Ja z siostrami w centrum. 3 braci na misji. Zostali. Co z nimi nie wiemy" - napisał ojciec Benedykt.
Redaktorzy portalu oddzwaniają natychmiast. Mówi szeptem:
„Jesteśmy w centrum edukacyjnym. Słychać strzały, także z broni ciężkiej. Słychać wybuchy. Nasi współbracia, Włoch i dwóch Środkowoafrykańczyków zostali w misji. Stamtąd dochodzi strzelanina” - opisuje sytuację zakonnik.
Od domów misji dzieli ich tylko kilometr. Ojciec Bendykt i polskie siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza schronili się w centrum edukacyjnym. Kapucyn próbuje dodzwonić się do swoich współbraci, ale ich telefon milczy... Za to dobrze słychać strzelaninę. Polski zakonnik boi się najgorszego.
„Jeżeli selekowcy zetrą się z ludnością naszego miasta, krew będzie lała sie strumieniami” - mówi polski misjonarz.
Walki w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchły z nową siłą po wycofaniu się muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka ze stolicy kraju Bangi w ub. miesiącu. Według miejscowych źródeł, mają one często charakter odwetu na chrześcijanach.
Rebelianci z Seleki, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji, doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem. Jednak w ub. miesiącu został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy. Kraj coraz bardziej pogrążał się w chaosie.
Podczas rządów Seleki dochodziło do licznych aktów przemocy wymierzonych przeciwko chrześcijanom, co doprowadziło do powstania chrześcijańskich milicji. Setki osób zostało zamordowanych, a milion, czyli ok. 25 proc. ludności kraju, musiało uciekać przed oprawcami.
Przybycie wojsk francuskich i sił pokojowych z krajów afrykańskich nie doprowadziło dotychczas do poprawy sytuacji. Obecnie w Republice Środkowoafrykańskiej, byłej kolonii Francji, znajduje się ok. 1600 żołnierzy francuskich i ok. 5000 żołnierzy z państw afrykańskich. Skupiają się oni jednak na przywracaniu porządku w stolicy kraju i częściowo na północy. Do aktów przemocy dochodzi natomiast w odległych rejonach kraju.
Według ocen ONZ, aby skutecznie przywrócić spokój i porządek W Republice Środkowoafrykańskiej trzeba by tam wysłać co najmniej 10 tys. żołnierzy.
Agata Bruchwald
Źródło: wiadomosci.onet.pl, stacja7.pl
fot. sxc.hu
Źródło: prawy.pl