John Milton - figura generalnie odrażająca ze względu na purytańskie sekciarstwo i apologię królobójstwa, acz obdarzona poetyckim talentem i dobrym smakiem - pomimo iż nienawidził monarchii, wymyślił coś zupełnie unikatowego, a będącego erzatzem monarchii, mającym powstrzymać "hałaśliwą i wulgarną tłuszczę" (bo demokracji też nie lubił), a mianowicie... dożywotni, nieusuwalny parlament, nazwany Radą Generalną.
Raz wybrana, przez komisje wyborcze, dokonujące selekcji jedynie spośród kandydatów z list dostarczonych im przez kolegium centralne, po długiej i skomplikowanej procedurze przesiewania kandydatów ("uszlachetniania wyborów przez kwalifikację"), miała mieć już kadencję nieograniczoną. Ubytki powstałe z powodu zgonów uzupełniano by już nominacją następcy.
To jest jeden z najbardziej przerażających projektów politycznych, jakie kiedykolwiek wymyślono. Proszę spojrzeć na nasze poślęta z dowolnej partii i wyobrazić sobie, że będą one już do śmierci stanowić prawo i wybierać spośród siebie władzę wykonawczą (nazwaną przez Miltona Radą Państwa). Po prostu horror!
Prof. Jacek Bartyzel