Prostytuty sprzedajne i banderowska V kolumna – RAŚ PO i „polscy przyjaciele” o akcji „Wisła”

0
0
0
/

O tym, że Związek Ukraińców w Polsce to środowisko zakłamane, szowinistyczne i antypolskie nie trzeba przekonywać nikogo, kto miał kiedykolwiek z nimi do czynienia. Jest to środowisk przesiąknięte banderyzmem, co też widać na pierwszy rzut oka. Trudno więc się dziwić, że nigdy, ale to nigdy słowo „ludobójstwo” na określenie Wołynia nie przeszło im przez gardło. Za to chętnie nazywają „zbrodnią”, albo „czystką etniczną” akcję „Wisła”, która może (jak i wszystkie akcje przesiedleńcze Władzy Ludowej) nadmiernie humanitarna nie była, ale definitywnie zakończyła zbrodnie UPA w południowo-wschodniej Polsce. To środowisko złożone z Tymów i Syczów, czyli często jak eks-poseł PO Miron Sycz bezpośrednich potomków morderców i sadystów z OUN-UPA. Tak więc liczenie, że kiedykolwiek odzyskają empatię, jakiekolwiek człowieczeństwo i będą potrafili spojrzeć prawdzie w oczy, prawdzie o wołyńskim ludobójstwie niech nikt nie liczy. Jednak od samych neo-banderowców jeszcze gorsi są ich wszyscy „polscy” przyjaciele i wspieracze. I ci, którzy na kilometr śmierdzą etnicznym ukraińskim banderyzmem (i nawet tego nie ukrywają) jak Paweł Kowal z PiS, Paweł Zalewski z PO, czy naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz. Wspiera Ukrainę także przepoczwarzona, ale niezwykle wpływowa Żydokomuna – wystarczy wymienić Adama Michnika, Adama Rotfelda, czy Marcina Święcickiego. Jak i ci Polacy, dla których popieranie odradzającego się dziś na Ukrainie neobanderyzmu, czy judeo-banderyzmu to świetna wiadomość. Ze względu na uznanie przez nich Rosji za największego i najważniejszego wroga III RP. A przez to potraktowanie banderowskiego sąsiada na zasadzie „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”. Co bardzo rzadko się sprawdza. W końcu jak tłukli się mordercy z OUN-UPA z mordercami z NKWD to dla Polaków miało umiarkowane znaczenie kto wygrał. Ponieważ zarówno po jednych, jak i drugich mogli się jedynie spodziewać najgorszego. Jednak największym sukcesem tego środowiska jest stworzenie zbitki słów „wolna Ukraina – ruski agent”. Kto nie jest za ukraińskim neobanderyzmem ten bez względu na swoje poglądy automatycznie staje się ruskim agentem.   Cóż cześć z wyżej wymienionych Polaków ma inteligencję rozwielitki pchłowatej, tudzież pantofelka, czy innego jednokomórkowca – tutaj jako najlepszy przykład mogą być Maria Przełomiec, młody Wildstein, posłanka Małgorzata Gosiewska, czy Agnieszka Romaszewska-Guzy. Wielka przyjaciółka ZUwP i neobanderyzmu, litewskich szaulisów, czy Instytutu Studiów Wschodnich, ale czego się spodziewać po kobiecie, której zawodem jest demokratyzowanie akurat tego jedynego wschodniego sąsiada, który (w przeciwieństwie do potomków i politycznych spadkobierców banderowców, szaulisów i czekistów) nie jest wrzodem w relacjach z Polską?   Natomiast pozostali jak „wąsaty Sarmata” - Przemysław Żurawski cel Grajewski są inteligentni, ale uznają, że „w kontekście priorytetów Polski i Ukrainy spór historyczny o Wołyń jest „sprawą drugo czy trzeciorzędną”. Niech to powie swoim przyjaciołom ze ZuwP, że ich zwierzęcy, zgoła religijny banderyzm to sprawa trzeciorzędna. W końcu wcześniej do Piotra Tymy w sprawie odebrania mu odznaczenia pisał „Głupich w każdej nacji pod dostatkiem, niestety. Na szczęście ludzie określający się mianem „środowisk kresowych” nie rządzą Rzecząpospolitą. Przyjmij Piotrze proszę wyrazy mojej solidarności w tej sprawie”. To narcystyczny fanatyk w czystej postaci. Od czasów kiedy byłem studentem, a on młodym doktorantem Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Łódzkiego minęło ponad 20 lat. Już wtedy miał ciężki zespół narcystyczny, a przez ten czas przekonanie o genialności własnych poglądów pogłębiło się obecnemu profesorowi wielokrotnie. Co gorsza jest on bliskim współpracownikiem i przyjacielem Witolda Waszczykowskiego, a do spółki (z powiązany z Rotfeldem, Ośrodkiem Studiów Wschodnich i mającym własną Fundację Współpracy Polsko Ukraińskiej PAUCI) ambasadorem Janem Piekło stanowią triumwirat, który ma tylko jeden celem – przychylić Nieba nowej Ukrainie. Oczywiście za pieniądze polskich podatników.   Do tego dochodzą oczywiście właściwe me(n)dia – rodzima Żydokomuna i gazety niemieckie w Polsce: „GW”, „Polityka”, czy „Newsweek”. Jednak ze wszystkich środowisk wspierających „biednych i pokrzywdzonych” Ukraińców, szczególnie w kontekście 70-lecia akcji „Wisła” wyróżniły się Platforma Obywatelska i Ruch Autonomii Śląska. Łączy je jedno – oba zdają się chodzić na krótkiej smyczy niemieckich służb specjalnych. A jak wiadomo przyjaźń niemiecko-ukraińska od zawsze była silna i wymierzona w Polskę. Cóż tak jak za II Rzeczpospolitej Abwehra wspierała ukraińskich nacjonalistów, tak dzisiaj BND poprzez swoją agenturę i agenturę wpływu wspiera ZuwP. Dlatego z ramienia Platformy Obywatelskiej posłem mógł zostać syn zbrodniarza UPA skazanego na śmierć (niestety wyroku nie wykonano) – Miron Sycz. Ciekawe, że w Niemczech syn Alberta Speera również architekt nie mógł niczego zbudować. A w Polsce syn skazanego na śmierć za zbrodnię przeciwko Polakom upowca zostaje... posłem. Co więcej próbuje poprzez polski Sejm zablokować rozbiórkę samowoli budowlanych w postaci obelisków i pomników poświęconych „bohaterskiej” UPA, takich jak wczoraj usuniętego w Hruszowicach. Dzisiaj na Facebooku ciężko się udzielał zastępca PO-wskiego prezydenta Gdańska „Budynia” Adamowicza - Piotr Kowalczuk. Upowszechniając, że rząd nie potrafił zmierzyć się z historią i obchodami rocznicy tysięcy wysiedleń. A może tym bardziej podkreślił dramat i bezsilność.   Trudno więc się dziwić, że PO ustami Trzaskowskiego i Nitrasa rzuciło coś takiego - Historycy są zgodni, że akcja „Wisła” była najbrutalniejszym przykładem polityki totalitarnego komunistycznego państwa wobec mniejszości narodowych w Polsce. Zostało nią objętych około 150 tys. ludzi i że miała ona charakter czystek etnicznych. Już w 1990 roku wolny Senat RP podjął uchwałę potępienia akcji „Wisła”, w której deklarowano, że państwo polskie będzie dążyć do naprawienia wszelkich krzywd wyrządzonych podczas tej akcji. Polska to jest cywilizowany kraj, który dba o pamięć historyczną wszystkich swoich obywateli, bez względu na to, jakiej są narodowości. Wszystkie polskie rządy od 1989 roku aktywnie włączały się w obchody kolejnych rocznic akcji „Wisła”. Pan jest pierwszym ministrem, który podjął decyzję, żeby państwo polskie nie współfinansowało tego przedsięwzięcia. Chociaż raz minister Błaszczak stanął na wysokości zadania i stwierdził – Ja nie znam wypadku, żeby rząd ukraiński finansował miejsce upamiętnienia rzezi wołyńskiej. Nie ma tutaj symetrii. Powiedział prawdę – bo nie ma symetrii.   Druga banda, a w zasadzie kolejna grupy volksdeutschy, bo trudno inaczej Ruch Autonomii Śląska nazwać doprowadziła 24 kwietnia do uznania w Sejmiku Województwa Śląskiego akcji „Wisła” za czystkę etniczną. Napisano między innymi „Operacja, która w deklarowanych założeniach wymierzona była w Ukraińską Powstańczą Armię i Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, w istocie stała się czystką etniczną, która dotknęła boleśnie ok. 150 tys. osób. W większości przypadków ich jedyną winą była przynależność do społeczności łemkowskiej i ukraińskiej. Przymusowo wysiedlanych pozbawiano rodzinnych stron, mienia, miejsc kultu, przede wszystkim zaś godności, a czasem życia”. Co ciekawe wcześniej  środowiska kresowe na Górnym Śląsku wielokrotnie starały się o to, by śląski sejmik podjął uchwałę w sprawie upamiętnienia wołyńskiego ludobójstwa. Tłumaczono im, że... nie wchodzi to w zakres zainteresowania sejmiku woj. śląskiego i Sejmik tego typu tematami się nie zajmuje. Teraz się zajął, ale akcją "Wisła". Oczywiście projekt rezolucji został wniesiony pod obrady sejmiku przez radnych Ruchu Autonomii Śląska, a konkretnie przez radnego Gorzelika, który w każdym normalnym kraju już dawno by siedział za zdradę stanu. Tylko w Polsce może być taka tolerancja wobec działalności Gorzelika i niemieckich fundacji z obawy przed reakcją Niemiec. Co ma swoje konsekwencje, tak jak konsekwencję miało nie powieszenie przed wojną Bandery. A pan Gorzelik nie stanął jeszcze przed sądem to wina tylko pewnej miękkości PiS i obaw przed reakcją Niemiec, gdyby ich agentowi wpływu stała się krzywda. Ruch Autonomii Śląska od dawna lansuje tezę, że wspomniany w rezolucji obóz w Jaworznie był „obozem koncentracyjnym”. Rezolucja została przyjęta głosami RAŚ i PO bez głosu sprzeciwu, przy kilkunastu głosach wstrzymujących się. Cóż jakoś żaden radny Prawa i Sprawiedliwości nie miał odrobiny odwagi żeby być na nie. Wstyd panowie!   Wszyscy mówią o odpowiedzialności zbiorowej. Jednak jak widać odpowiedzialność zbiorowa powinna była być zastosowana szerzej. Nie powinno być Akcji „Wisła”, tylko powinna być Akcja „Bug”, której celem powinna być deportacja Ukraińców do Sowietów, do swojej republiki. Nie mielibyśmy dzisiaj problemu w postaci Tymów i Syczów. W zamian można byłoby repatriować Polaków z Ukraińskiej SRR. Niestety nic takiego nie nastąpiło.   Michał Miłosz

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną