Kto podróżuje "tuskobusem" i dlaczego tak szybko?
/
Premier nie wytrzymał. Po zaledwie czterech dniach „pokazówki” zrezygnował z podróży po Polsce klimatyzowanym autobusem. Zabrakło chęci? A może czas goni? Wszak drogi koślawe...
Na godzinę 13.00, z Warszawy do Świdwina zdążyć można jedynie samolotem, helikopterem albo... pociągiem przez Berlin. Sztabowcy Donalda Tuska w rozmowie z portalem „Prawy.pl” nabierają wody w usta nie chcąc zdradzać, jaki środek lokomocji wybrał premier, by dostać się na spotkanie z dziećmi w jednym z przedszkoli w województwie zachodniopomorskim.
Jedno jest pewne – nie pojechał tam osławionym „tuskobusem”. A już na pewno nie mógł pokonać całego odcinka ze stolicy. Autobus sponsorowany przez Platformę Obywatelską odwiedza dziś południowe i wschodnie Mazowsze. Na pokładzie – minister zdrowia Ewa Kopacz oraz szef MSZ Radosław Sikorski.
Okazuje się, że problem prawdopodobnie tkwi w polskich drogach! Jak wyliczyliśmy na podstawie danych „Google Maps”, spod Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przy Alejach Ujazdowskich w Warszawie do Świdwina trzeba pokonać 450 kilometrowy odcinek. Przejazd powinien zająć, w najszybszym wariancie prawie siedem i pół godziny! Oczywiście nie wliczając w to korków i objazdów. Obciach!
Gdyby jednak szef rządu zdecydował się na „turne” po Niemczech, pokonanie nawet dłuższego odcinka – np. z Hamburga do Drezna, zajęłoby zaledwie cztery i pół godziny. To znacznie mniej niż w Polsce.
Oczywiście to tylko nasza symulacja, ale nie nikt chyba nie ma złudzeń, że podróż z polskiego „Miasta A” do innego „Miasta B” to mordęga, niekiedy nawet wyczyn wymagający niesamowitych zdolności kierowcy.
Trudno też kierować państwem niemal przez cały czas siedząc w autobusie, nawet klimatyzowanym i z dostępem do „wszelkich środków łączności”, o czym w poniedziałek zapewniali sztabowcy premiera.
Na razie puste obietnice i propaganda. W dodatku finansowana z pieniędzy podatników. To już znamy. Kiedy usłyszymy o konkretach? Już czas, Panie Premierze!
Michał Polak
fot. sxc.hu
Źródło: prawy.pl