Emmanuel Macron, prawdopodobny zwycięzca w wyborach prezydenckich we Francji, w dalszym ciągu daje popis braku wiedzy i kultury politycznej.
Po straszeniu Polski sankcjami w Unii Europejskiej przyszła kolej na oplucie Jarosława Kaczyńskiego. Z ust przyszłego prezydenta ciągle padają zadziwiające jak na dyplomatę słowa. Komentatorzy sugerują, że winna jest temu przedwyborcza gorączka, która później opadnie i przywróci Macrona do rzeczywistości.
Ale co by nie powiedzieć, takie komentarze jak Macrona nie przystoją przyszłemu prezydentowi. Upodobał sobie atakowanie Polski, tak jakbyśmy nie byli członkami UE i nie byli krajem, który teraz po opuszczeniu unii przez Wielką Brytanię jest piątym państwem członkowskim co do wielkości.
Kilka dni temu w wywiadzie udzielonym dziennikowi „Voix du Nord” opowiedział się za sankcjami UE wobec Polski, która „naruszyła wszystkie zasady Unii.” Polska zdenerwowała pana Macrona jako kraj, do którego zostaną przeniesione zakłady Whirlpoola, do tej pory mające swoją siedzibę we francuskim Amiens. Właśnie w Amiens kandydat na prezydenta spotkał się ze strajkującymi robotnikami. I nie zastanawiając się nad przyczynami przenosin zakładów, oskarżył Polskę. Nie wziął pod uwagę, że właścicielom Whirlpoola nie opłacą się zbyt drogie koszty produkcji, które oferuje Francja.
Ale straszenie sankcjami to nie wszystko, teraz padły z ust Macrona znamienne słowa: „Znacie przyjaciół i sojuszników pani Le Pen – grzmiał na wiecu wyborczym – To reżimy panów Orbana, Kaczyńskiego i Putina. To nie są ustroje otwartej i wolnej demokracji. Codziennie łamane są tam liczne swobody, a wraz z nimi nasze zasady.”.
Jeżdżenie naszej totalnej opozycji do Brukseli i donoszenie na polski rząd, jak widać, przynosi efekty. Unia musi ciągle trzymać rękę na pulsie, aby polski totalitaryzm utrzymać w ryzach. Polska to przecież kraj, w którym panuje reżim Kaczyńskiego, który rozwala państwo, łamie zasady demokracji, a obywatele czują się zniewoleni i niepewni jutra. Więzienia są pełne więźniów politycznych, nie ma wolności demonstracji, a jej uczestnicy są palowani i wsadzani do suk policyjnych. Wolna prasa i telewizja nie istnieje itd. itp. Warszawa stała się bliźniaczo podobne do Moskwy. I tu i tam panuje „zamordyzm.” I gdyby nie opieka światłej unii, stoczylibyśmy się w odmęty tyranii niczym Korea Północna.
Już na progu swojej prezydentury Macron błaźni się niewiedzą i polityczną niedojrzałością. Trzeba współczuć Francuzom, że doczekali się takiego wyboru. Albo nieopierzony technokrata o lewicowych filiacjach, albo Marine Le Pen wyprowadzająca Francję z unii , z NATO i sojuszniczka Putina.
A swoją drogą, nie mamy szczęścia do polityków francuskich. Pamiętamy, jak ówczesny prezydent Jacques Chirac stawiał Polskę do kąta i radził jej, aby jako sojusznik George`a W. Busha siedziała cicho i nie zabierała głosu w sprawie inwazji wojsk amerykańskich na Irak.
Dzisiejsze połajanki Emmanuela Macrona są jeszcze bardziej dobitne. I niestety Polska będzie musiała ułożyć stosunki dyplomatyczne z nowym prezydentem Francji, obojętnie kto nim zostanie. Ale jest nadzieja, że przedwyborcza agresywna retoryka wkrótce powróci do dyplomatycznej poprawności.
Iwona Galińska