Kończą się francuskie wybory prezydenckie. Dzisiaj jest druga tura tego wydarzenia, które może naprawdę sporo zmienić (na lepsze, lub gorsze) w Europie. Jednak warto przybliżyć sylwetkę nowego „krula Francyi”, kreowanego na nową nadzieję francuskiej polityki i integracji europejskiej - Emmanuela Macrona.
Pierwsze kłamstwo to, że wyżej wymieniony w polityce jest nowy. Jaki nowy, skoro od 2006 roku był członkiem Partii Socjalistycznej. Od tego czasu jego kariera przebiegała w ekspresowym tempie. Najpierw był członkiem korpusu inspektorów finansowych, potem członkiem komisji ds. wzrostu gospodarczego Francji. Tutaj można już poszydzić, ponieważ jak ten absolwent filozofii, politologii oraz administracji miał współtworzyć potęgę gospodarczą Francji? Później było jeszcze ciekawiej - w 2008 przeszedł pomimo braku wykształcenia ekonomicznego do pracy w bankowości inwestycyjnej w ramach kontrolowanego przez rodzinę Rothschildów Rotschild & Cie Banque, gdzie był zatrudniony do 2012 roku. Następnie wrócił do polityki gdzie zrobił zawrotną karierę - w latach 2012–2014 pełnił funkcję zastępcy sekretarza generalnego Pałacu Elizejskiego w administracji prezydenta François Hollande’a. 26 sierpnia 2014 objął stanowisko ministra gospodarki, przemysłu i cyfryzacji w rządzie Manuela Vallsa. Nieźle jak na 37-latka.
Jednak nie można się temu dziwić, skoro w 2014 roku brał on udział w spotkaniu... Grupy Bilderberg. W kwietniu 2016 założył własny ruch polityczny pod nazwą En Marche!, a 30 sierpnia odszedł z urzędu ministra. Później cwanie odmówił udziału w zorganizowanych przez socjalistów prawyborach i wystartował jako „kandydat niezależny”. Za to wśród popierających go było mnóstwo rozmaitych przedstawicieli partii socjalistycznej, łącznie z pedofilską szumowiną
Danielem Cohn-Benditem. Miał dobrego nosa widząc, że Partia Socjalistyczna, pod wodzą błazna i dziwkarza François Hollande’a tonie, a sam prezydent ma 4 procent poparcia więc wystroił się w piórka francuskiego „Ryśka” Petru. I został kandydatem „niezależnym”.
– Głosowanie na pana Macrona, to jest wybór dzikiej globalizacji, niepewności, wojny wszystkich ze wszystkimi, dewastacji gospodarczej, w tym naszych głównych gałęzi przemysłu, to rzeż Francji. Francuzi przed drugą rundą mogą zobaczyć prawdziwą twarz Macrona. Życzliwości ustąpiła miejsca oszczerstwu, wystudiowany uśmiech zastąpiło szyderstwo. Chłód bije od tego bankiera, który nigdy nie przestał być powierzchniowy. Temu ulubieńcowi systemu i elit, spadła maska! To taki Holland junior! - skomentowała go w czasie debaty Marie Le Pen. I trudno się z nią nie zgodzić. Można jeszcze wyciągnąć mu sprawy podatkowe, ale ponieważ wypłynęło to z mejlami zaledwie cztery godziny przed ciszą wyborczą, więc francuscy dziennikarze mają zamknięte usta.
Ciekawe jest jego spojrzenie na problem islamskiego terroryzmu we Francji. - "Les jeunes musulmans se radicalisent car quelque chose n'a pas marché chez les français". - napisał na twitterze. W tłumaczeniu brzmi to - Młodzi muzułmanie się radykalizują, bo coś jest nie tak z Francuzami. Cóż jak go sobie wybiorą to będą mieli młodszą wersję Hollande'a twierdzącego, że do zamachów trzeba przywyknąć. I w sumie dobrze im tak. Wybiorą kogoś, kto z Polski zrobił sobie chłopca do bicia. W końcu jeśli opowiada, że jak zostanie prezydentem to „opowie się za sankcjami UE wobec Polski, która „naruszyła wszystkie zasady Unii” oraz porównuje Orbana i Kaczyńskiego do Putina. Tak więc jeżeli po wyborze Macrona coś Francuzom wybuchnie to będzie ich własna wina.
Kolejnym elementem jest życiem osobiste motyla Emmanuela. Kochający teorie spiskowe Francuzi po cichu opowiadają, że Macron wcale nie jest synem neurologa Jeana-Michela Macrona, tylko jego matce - Françoise Noguès zrobił go... pierwszy dziwkarz V Republiki François Hollande. Ten sam który po nocach od żony z Pałacu Elizejskiego popylał na skuterku do kochanki. Emmanuel Macron jest żonaty z 24 lata starszą od niego Brigitte z domu Trogneux, a po pierwszym mężu Auzière. Poznał ją w wieku 15 lat, gdy ona miała lat 39. To była nauczycielka języka francuskiego i łaciny w „katolickim” liceum jezuitów w Amiens. Brigitte Trogneux była w tym czasie zamężna i miała trójkę dzieci. Rozwiodła się w 2006, rok później wyszła za Emmanuela za mąż. Cóż w Stanach ona by za to siedziała, a on był objęty programem pomocy dla ofiar przemocy seksualnej. Brigitte ma syna i dwie córki z poprzedniego małżeństwa, jedna z nich jest dokładnie w wieku Macrona. Z drugą córką swojej żony rzekomo Emmanuel ma... syna. Zapowiedział, że jako prezydent Francji utworzy w Pałacu Elizejskim odrębne stanowisko dla żony jako „współtwórczyni jego politycznego sukcesu”. Takie zamiłowanie do dużo starszych pań nazywa się gerontofilia i jest klasyfikowana jako zboczenie seksualne. Jak widać nie tylko brytyjski książę Karol ma zamiłowanie do kobiet z twarzy przypominające stare kobyły.
- Rozwój Macrona został zablokowany, gdy był nastolatkiem zatrzymując go w wiecznej niedojrzałości. Jego osobowość definiują trzy paradygmaty: idea braku granic, uczucie omnipotencji wzmocnione w życiu dorosłym i chorobliwy narcyzm. Strukturę tym paradygmatom nadaje psychopatia, która nie musi manifestować się widocznymi dewiacjami, jeśli dana osoba jest dobrze zorganizowana z kulturalnego i społecznego punktu widzenia. Ten typ psychopatów może osiągnąć szczyty elit politycznych lub finansowych. Konflikt z Marine Le Pen ma dlań charakter nie tylko polityczny – nie jest w stanie znieść, że kobieta jest jego przeciwniczką. On potrzebuje matki-karmicielki: każda inna relacja z kobietą jest dlań niemożliwa do utrzymania. Inni będą zawsze jedynie instrumentami jego osobistego sukcesu – to opinia włoskiego psychiatry profesora Adriano Sagatori.
Z życia zawodowego i osobistego wyłania się obraz samolubnego, ale dobrze ustosunkowanego gnojka z bogatej rodziny, który zawsze od życia dostawał to, co chciał. To kandydat, który na kilometr śmierdzi Rothschildami, Sorosem, globalną finansjerą i francuskimi lożami masońskimi. Trudno się dziwić, że poparły go wszystkie partie polityczne od skrajnej lewicy przez centrum i liberałów po francuską „prawicę”. Poparli go zarówno francuscy Żydzi, jak i muzułmanie oraz protestanci. Jedynie katolicy nie otrzymali jasnego nakazu „głosować na Macrona”, chociaż część „postępowych” hierarchów francuskiego Kościoła mu sprzyja.
Macron jest osobistością skupiającą w sobie najgorsze światowych i europejskich lewacko-demoliberalnych„przywódców”. To produkt francuskiej lewackiej rewolucji 1968 roku, choć pokoleniowo trzydzieści lat młodszy. I polityk ulepiony na potrzeby establishmentu nawet nie z gliny, tylko z tego, w co Wojewódzki wtykał polskie flagi. To taki gładki, nie znający się na niczym goguś a la Obama, czy na naszym podwórku Donald T., który ma dobrze wyglądać. Bez poglądów, bez idei, czysta masa plastyczna. Sterowana zakulisowo przez prawdziwych panów, a kreowana przez specjalistów do Public Relations. I żeby twierdzić, że ktoś taki będzie lepszy dla Polski (bo jest bardziej antyrosyjski) niż Marie Le Pen trzeba mieć inteligencję europosła Czarneckiego, młodego Wildsteina, czy ściągającego na maturze, a później kierowanego przez WSI głupca jak Bronisław „Bul” Komorowski.
Michał Miłosz