Debatują jak bronić bliskowschodnich chrześcijan przed islamem, a sami oddają islamowi Europę
Młodą jazydkę czy chrześcijankę na rynku muzułmańskim można nabyć już za 150 dolarów. Jeżeli islamizacja Europy będzie się dokonywała w takim tempie jak obecnie, to już za 50 lat na islamskich targach niewolników będzie można wybierać między młodą Francuzką, Szwedką, Niemką, czy Włoszką.
Co ciekawe Unia Europejska, poza kilkoma eurodeputowanymi stanowiącymi zdecydowaną mniejszość zdaje się tego zupełnie nie zauważać. Kiedy Cristian Dan Preda i Charles Tannock przekonywali we wtorek podczas debaty w PE poświęconej prześladowaniom chrześcijan na Bliskim Wschodzie, że celem Daesh jest usunięcie chrześcijan z Bliskiego Wschodu, a austriacki eurodeputowany Franz Obermayr (Europe of Nations and Freedom Group) zauważył, że szariat nie będzie tolerował chrześcijańskiej mniejszości. trudno było się z nimi nie zgodzić. Problem jednak w tym – a to nie wybrzmiało podczas debaty – że muzułmanie chcą również usunąć chrześcijan nie tylko z Bliskiego Wschodu, lecz również z Europy, za milczącym przyzwoleniem tamtejszych władz.
Spośród wszystkich przemawiających jedynie francuski eurodeputowany Bruno Gollnish nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że powinniśmy udzielić pomocy chrześcijanom na Bliskim Wschodzie, ponieważ „sami wkrótce możemy paść ofiarami [islamu]”. I wypada się zgodzić ze szwedzkim eurodeputowanym Larsem Adaktussonem, który zauważył, że nazwanie prześladowań chrześcijan przez ISIS ludobójstwem to zdecydowanie za mało i potrzeba przedsięwzięcia konkretnych, skutecznych środków, również przez Radę Bezpieczeństwa.
Co ciekawe Parlament Europejski dyskutuje nad tym, jak ratować chrześcijan po tym, jak rządy państw europejskich wraz z USA doprowadziły do obalenia jedynych gwarantów bezpieczeństwa chrześcijan, walcząc z nimi niczym obecnie z Baszszarem al-Assadem, kolejnym gwarantem spokoju chrześcijańskich rodzin - tym razem w Syrii.
Z ust eurodeputowanych słychać było słowa potępienia dla ISIS, ale ani słowa potępienia dla tych, którzy umożliwili powstanie Państwa Islamskiego po zdestabilizowaniu tego regionu.
Byli też tacy, co dosłownie „urwali się z choinki” - Bogusław Liberadzki oświadczył, że skoro UE przyjmuje muzułmańskich imigrantów, to ma prawo oczekiwać tego samego od państw islamskich. Nie powiedział jednak, jak zamierza to „prawo” wyegzekwować.
Francisco José Millan Mon przekonywał, że Międzynarodowy Trybunał Karny powinien skazywać odpowiedzialnych za dokonywanie ludobójstwa na chrześcijanach. Ale kto postawi islamistów przed Trybunałem? To już jedna wielka niewiadoma. Na pewno żaden z rządów, które tak chętnie instalują muzułmańskich najeźdźców, budują meczety, jednocześnie zamykając chrześcijańskie świątynie.
Zupełny odlot przeżyła sala plenarna PE przy przemówieniu Any GOMES, która usiłowała wmówić europosłom, że „jeżeli nie zlikwidujemy w Europie islamofobii, nie będziemy w stanie poradzić sobie z terroryzmem”.
Rodzi się poważne pytanie, czy te debaty w Parlamencie Europejskim poświęcone sytuacji chrześcijan dają jakieś wymierne skutki? Nagłośnienie sprawy to zdecydowanie zbyt mało. Ale czy Europa, której władze tak ponadnarodowe, jak i niektóre narodowe, prześladują chrześcijan jest zdolna do jakiegokolwiek działania w obronie tej najbardziej prześladowanej na świecie grupy?
Źródło: prawy.pl