To jest wojna! Najgorsza z wojen, bo wojna religijna. W takiej wojnie nie ma dyskusji na racje i wartości. Przyznał to nawet „pierwszy polski antyterrorysta” Jerzy Dziewulski w TVN 24, w sposób tak zdecydowany, że odniosło się wrażenie, że dbającemu o poprawność polityczną prowadzącemu program Kraśce pod biurkiem zaczęły się trząść portki.
Przy czym Dziewulski dał mu do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę, iż taka opinia nie idzie w parze z linią przekazu tej telewizyjnej stacji. Wreszcie ktoś z osób publicznych, odbieranych jako lewicowe, ekspert od terroryzmu, nazwał problem po imieniu.
Czy pojmą go politycy i lewaccy działacze, którzy nam na silę usiłują rozlokować uchodźców? Czy okrutny terrorystyczny atak w Manchesterze sprawi, że w końcu przejrzą na oczy i zamiast gadać o przydziałowych kwotach, zaczną przygotowywać konkretne ratunkowe rozwiązania, by chronić obywateli?
Fakt, że ataku w Manchesterze dokonano już po referendum w sprawie Brexitu udowadnia, że Anglicy postąpili słusznie podejmując decyzję o wyjściu z UE i porzucając cały ten lewacki dyktat.
Po ostatecznym z Brukselą rozwodzie będą mogli przywrócić kontrolę na granicach i sami decydować, kogo przyjmą na Wyspy. Bitwa z Francuzami o nieprzyjmowanie imigrantów z Calais, podczepionych pod promy, pociągi i tiry się skończy, gdy Brytyjczycy stosować będą deportacje i zdecydowaną odmowę. Brytyjskie służby wywiadowcze wyliczyły, że w ich kartotekach figuruje około tysiąca groźnych dla ich obywateli islamskich potencjalnych terrorystów.
Bez napiętnowania Brukseli, będą ich mogli teraz deportować, w nosie mając zarzuty stosowania odpowiedzialności zbiorowej, łamania praw człowieka i karty ONZ. Czy na to się zdecydują? Najwyższy czas.
Choć mają jeszcze innego rodzaju problem. Brytyjscy śledczy potwierdzili, że zamachu dokonała osoba libijskiego pochodzenia z brytyjskim obywatelstwem, po powrocie z podróży do Libii, a później prawdopodobnie do Syrii, która się nagle zradykalizowała. A więc dokonał tego Brytyjczyk. To jeszcze jeden dowód na to, że nie wszyscy islamiści się asymilują - na kulturowo i religijnie obcym terytorium wciąż mogą być potencjalną bombą z opóźnionym zapłonem. Miłość do uchodźców i hasła humanizmu nie są rozwiązaniem, gdy po wyciągnięciu ręki z pomocą ,giną niewinni ludzie ze społeczeństw, które tę pomoc okazały.
Odpowiedzialność zbiorowa nie jest dobrą reakcją, bo każde ludzkie życie jest indywidualną historią i losem. Ale jakie jest teraz inne wyjście, żeby się obronić?
Im coraz więcej szalup z uchodźcami przybija do brzegów Europy, tym coraz więcej martwych Europejczyków zabitych w zamachach ląduje na cmentarzach. Nie ma dobrego rozwiązania właśnie dlatego, że jest to wojna religijna, a w niej nie liczy się rozum, lecz wiara.
Niemiecki dziennik „Bild” podał, że u brzegów Afryki czeka 6 milionów 600 tysięcy ludzi gotowych do przerzutu do Europy. Wspierają ich wielkie „ideologiczne” pieniądze Arabii Saudyjskiej i Kataru. Czy mędrcy Europy, którzy nas tak łają i pouczają - a jeszcze na siłę chcą włączać do strefy euro, żebyśmy euroobligacjami płacili za ich ideologiczne fanaberie, bo inaczej zostawią nas na zewnątrz unijnego trzonu - szykują się tę inwazję?
Wątpliwe. Rozsadza ich pycha, dokucza krótkowzroczność, skoro chcą tylko upychać uchodźców po krajach UE, bo sami się już nimi dławią.
Temu szaleństwu czas powiedzieć STOP! Pewnie po ataku w Manchesterze, po wyborze Macrona na prezydenta Francuzi dziś plują sobie w brodę, że nie wybrali tej „faszystki” Le Pen. Zadajmy więc pytanie, kto tu jest faszystą?
Inicjatywa Europejskiego Chrześcijańskiego Ruchu Politycznego, mająca na celu wprowadzenie do głównego nurtu europejskiej polityki i instytucji zasad przywracających normy chrześcijańskie, postulująca zapewnienie im miejsca w polityce rządów i działalności partii politycznych jest ze wszech miar słuszna… lecz spóźniona. Ma rację eurodeputowany Marek Jurek, że potrzebna jest silna i aktywna opinia chrześcijańska, świadoma swoich praw, ale i wyzwań, przed którymi dzisiaj stoimy.
To wszystko pięknie, ale Europa w dużej mierze jest już świecka. Trzeba iskry, by znów obudzić w niej ducha chrześcijaństwa. Potrzeba czasu i wielu zmagań, aby w tym kierunku ją zmienić. Mamy z tym problem również w Polsce. Jest też pytanie dziś podstawowe. Jak jako chrześcijanie mamy się zachować wobec problemu uchodźczego, który niesie ze sobą zagrożenie naszego jestestwa. Chrześcijanin, który ma zmieniać świat na lepszy, nie może iść jak owca na rzeź.
Tymczasem z interpretacją przesłania Ewangelii mamy dziś problem nawet w łonie Kościoła. Inne sygnały płyną z Watykanu, inne z kościołów lokalnych i od wiernych.
A uchodźcy stoją na brzegu i czekają.
Alicja Dołowska