Obejrzałeś "Wołyń" obejrzyj "Przyrzeczenie"
Film artystycznie zdecydowanie ustępuje artyzmem dziełu stworzonemu przez zespół filmowców, którym kierował Wojciech Smarzowski kręcąc film o zbrodni wołyńskiej. Paradoksalnie to, że został nakręcony przez amerykańskich filmowców jest dla niego tak samo zbawienne jak i jest jego słabością. Słabością tego filmu jest dostosowanie go do poziomu amerykańskiego odbiorcy. Dlatego na pierwszym planie jest miłosne uwikłanie głównego bohatera, dla którego ormiański Genocyd jest filmowym tłem. Zabieg ten miał z pewnością złagodzić skalę i dosadność tragizmu ukazanego na ekranie, tak żeby nie był on zbyt ciężki w odbiorze dla przeciętnego amerykańskiego widza, który z pewnością dzięki filmowi po raz pierwszy w życiu usłyszy nie tylko o tej zbrodni ale o samym narodzie ormiańskim. Zresztą i niektórzy z polskich widzów dowiadując się o skali tej zbrodni z napisów końcowych filmu, byli również wyraźnie zaskoczeni jego skalą. Amerykańska proweniencja filmu ma też jednak swój jeden zasadniczy plus – jest nim skala oddziaływania. W blokowanie dystrybucji filmu Wołyń poza Polską, włączyły się półoficjalnie same polskie władze natomiast Przyrzeczenie obejrzy cały świat a kiedy będzie je oglądał, to z końcowych napisów dowie się o dwóch zasadniczych kwestiach. Po pierwsze dowie się, jak już zresztą wspominałem, o skali tej zbrodni a po drugie dowie się, że współczesna Turcja, która była już przecież blisko przystąpienia do struktur Unii Europejskiej, wypiera się ludobójczego charakteru tej zbrodni. W tym wymiarze to ogromny sukces Armenii a zwłaszcza diaspory ormiańskiej, która z własnej kieszeni wyłożyła miliony dolarów żeby film ten mógł w ogóle powstać. Diaspora ormiańska rozsiana po całym świecie jest niezwykle mocno zaangażowania i sprawna w działaniach podejmowanych na rzecz swojej ojczyzny, i stanowić może doskonały przykład dla naszej Polonii.
Amerykanie nie byliby sobą, gdyby w filmie nie pokazali własnego bohaterstwa oraz walki o wartości, które oficjalnie są im zawsze tak bliskie co oczywiście wzmacnia typowo hollywoodzki scenariusz filmu w którym amerykanie po raz kolejny zbawiają świat. Mówiąc o aspektach geopolitycznych ujętych w filmie nie sposób odnieść się do wątku francuskiego. Dziś w dobie fali niechęci Polaków do Francji i Francuzów, warto ten film zobaczyć, żeby przypomnieć sobie o tym, że Francuzi to nie zawsze byli tchórze zasługujący tylko na drwiny i pogardę. W filmie pokazano z jakim poświęceniem armia francuska ofiarnie walczyła z Turkami w obronie ormiańskich kobiet i dzieci. Niektórzy z internautów mieli z kolei pretensje do twórców filmu, iż w negatywny i stereotypowy sposób pokazano w nim Niemców. Według mnie pokazanie Niemców w roli sojuszników Turków, biernych obserwatorów ormiańskiego Genocydu czy wręcz jego prowodyrów nie mija się z prawdą. Zresztą dwie dekady później, III Rzesza będzie czerpać wzorce organizując własne zbrodnie, właśnie między innymi z dokonań tureckich. Film pomimo wspomnianych wyżej, mankamentów i niedostatków, bez wątpienia porusza i dotyka najczulszych strun człowieczeństwa. Jest formą hołdu dla wszystkich tych, którzy zginęli w męczarniach tureckiego piekła. Dla nas Polaków, poprzez wspomnianą wyżej zbieżność tragicznych doświadczeń ludobójstwa jest szczególnie bliski i ważny.
Arkadiusz MiksaŹródło: prawy.pl