Od pewnego czasu wszem i wobec głosi się potrzebę europejskiej solidarności. Bruksela ma usta pełne frazesów na ten temat. A chodzi jak zawsze o stawianie do kata niepokorne kraje. Tym razem poszło o relokację uchodźców. Poprzedni rząd Ewy Kopacz zgodził się na przyjecie w pierwszej turze 7tys. uchodźców. Lekceważąc nastroje w Polsce, które zawsze były niechętne do przyjmowania hord muzułmańskich, wbrew stanowisku państw członkowskich grupy wyszehradzkiej, przyjęto takie zobowiązania. I teraz decyzje ubiegłego rządu, który był rządem tymczasowym, istniejącym jedynie do następnych wyborów i w związku z tym, nie mającym prawa do zawierania umów strategicznych, odbijają nam się czkawką.
Chociaż przymusowa relokacja imigrantów z Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki okazała się kompletną klapą, to nadal stawia się do kąta Polskę, Węgry i Austrię, za nieprzyjęcie do siebie ani jednego uchodźcy. Inne kraje z wyjątkiem Finlandii i Malty ze swoich zobowiązań wywiązały się jedynie w kilku procentach. Cała frustracja Komisji Europejskiej skupiła się na trzech niepokornych krajach. „Węgry, Polska i Austria – czytamy w oświadczeniu – jako jedyne nie dokonały relokacji ani jednej osoby. Stanowi to naruszenie ich zobowiązań podjętych wobec Grecji i Włoch oraz zasady sprawiedliwego podziału odpowiedzialności.”W tym tonie łaje nas jeszcze przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, strasząc dodatkowo poważnymi konsekwencjami.
Dziwnie pojęta solidarność. Nie my zapraszaliśmy imigrantów do przybycia do nas. Angela Merkel podjęła taką decyzję, nie konsultując się z nikim. A teraz, gdy rzesze ludzi ciągną nieprzerwanie do Europy, chce swój kłopot i nieprzemyślane decyzje zrzucić na kark innym krajom. Solidarność jest wtedy, gdy wspólnie zastanawiamy się, jak rozwiązać kłopot, wspólnie podejmujemy decyzje i wspólnie za nie odpowiadamy. Państwo, które złamało wszelkie zasady solidarności, realizując szkodliwy dla nas Nordstream, nie ma prawa pouczać nas o moralnych zobowiązaniach. KE ma ciągle gębę pełną frazesów, którą można streścić filozofią Kalego. Decyzje Brukseli nie podlegają krytyce. A niepoprawne, w ich mniemaniu, odpowiedzi państw członkowskich zasługują na potępienie.
PO i Nowoczesna, partie które są za relokacją imigrantów przedstawiają jakieś argumenty, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Ciągle słyszymy o naszej znieczulicy, bo nie chcemy przyjąć matek z dziećmi. Gdzie są te samotne matki imigrujące z dziećmi. W świecie arabskim istnieją silne więzi rodzinne i model tradycyjnej wielodzietnej rodziny. Exodus matek z dziećmi przy piersi jest fikcją. Może zdarzają się pojedyncze wypadki, gdy kobiety z dziećmi same przemierzają szlaki imigranckie. Kto nam zagwarantuje przyjęcie tylko takich przybyszy ze Wschodu. A jeszcze trzeba pamiętać, że w niedługim czasie w ramach łączenia rodzin zadeklarowana kwota tzw. uchodźców pomnoży się w zastraszającym tempie. I to nie siedem tysięcy imigrantów zamieszka u nas ale sto.
Każdy z nas wie, że trzeba uciekinierom z obszarów objętych wojną pomagać. Ale pomoc, o jakiej mówi Bruksela sprowadza się do pomocy nie ofiarom wojny, ale kanclerz Merkel, która teraz chce wynik swej nierozwagi przerzucić na kogoś innego. Polska pomaga ofiarom wojny syryjskiej tam na miejscu. Ściąganie tu do nas na siłę rzesz, nie uchodźców, ale głównie imigrantów zarobkowych jest zaciśnięciem sobie pętli na szyi. Żadne państwo europejskie nie ma konkretnego pomysłu, jak rozwiązać sprawę imigracji, jak się ustrzec od niekontrolowanych hord muzułmańskich. Jedyny pomysł, jaki miał Viktor Orban został przez technokratów brukselskich napiętnowany.
A jakie są rezultaty działania Zachodniej Europy, każdy widzi. Brak poczucia bezpieczeństwa obywateli. Europa jest ciągle wstrząsana atakami terrorystycznymi, w których giną niewinni ludzie, również dzieci. Na ulicach Brukseli, Strasburga i Paryża policja i wojsko patrolujące ulice. Tłumy roszczeniowych imigrantów, którzy nie przyjechali do pracy, ale liczą na dobry „socjal” i nie zamierzają się z nami integrować. Tysiące z nich nie ma dowodów tożsamości, albo posługuje się podrobionymi dokumentami. Imigranci to głównie młodzi mężczyźni, liczący na dobre mieszkanie, sowity zasiłek. Czy taki ma być obraz przyszłej Polski, która wzywana jest przez Brukselę do imigranckiego solidaryzmu, a w innych kwestiach nie może oczekiwać solidarności europejskiej.
Ze względów bezpieczeństwa, ale także ze względów czysto humanitarnych nie możemy się godzić na relokację imigrantów. Oni do nas nie chcą przyjeżdżać. Trzeba ich ściągać siłą. I co, tworzyć dla nich obozy koncentracyjne? Pilnować, aby nie uciekli do zachodniego raju.
Mamy nadzieję, że rządowi polskiemu starczy determinacji, aby nas uchronić od niekontrolowanej fali tzw. uchodźców. Polska jest na razie krajem bezpiecznym i oby tak nadal pozostało.
Iwona Galińska