Rosyjska pomyłka czy kłamstwo smoleńskie?

Ile prawdy jest w prawdzie? Karykatura pytania, jakie padło w polskiej komedii dziś jak znalazł pasuje do wyników sekcji zwłok Zbigniewa Wassermanna. Otóż okazuje się, że wyniki naszych biegłych poważnie różnią się od przedstawionych przez Rosjan.

Znamy już wyniki sekcyjne doczesnych szczątków Zbigniewa Wassermanna, ekshumowanych pod koniec sierpnia. Jak wynika z doniesień medialnych zgadzają się jedynie podstawowe informacje o wzroście czy ogólnych zewnętrznych obrażeniach zmarłego.

Badania przeprowadzone w Polsce zupełnie inaczej opisują za to liczbę i miejsca złamań czy obrażenia wewnętrzne. Eksperci oceniają, że różnic między oboma dokumentami nie ma jedynie w najwyżej 10-ciu procentach.

Tymczasem, jak zapewniała po tragedii minister zdrowia Ewa Kopacz, polscy biegli „jak równy z równym stali za stołami sekcyjnymi przy ekspertach rosyjskich”. Osobiście gwarantowała, że wszystkie badania przebiegały w sposób prawidłowy.

Niewykluczone, że błędów i rozbieżności w dokumentacji sekcyjnej wszystkich ofiar katastrofy przygotowanej przez stronę rosyjską może być znacznie więcej. Nasuwa się więc pytanie o konieczność przeprowadzenia kolejnych ekshumacji. Chodzi o to, aby śledztwo polskie mogło być prowadzone w sposób rzetelny.

- Z punktu widzenia procesowego cała dokumentacja medyczna sporządzona w Federacji Rosyjskiej jest bezwartościowa. Niestety, podobne problemy powstawały przy innego rodzaju dokumentach przesyłanych z Rosji – ocenia Bartosz Kownacki, pełnomocnik części ofiar katastrofy rządowego samolotu TU-154M.

Pod znakiem zapytania stoi więc rzetelność raportów przygotowywanych przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy w Moskwie jak i Komisję Jerzego Millera. Oba oparte są na nierzetelnych dokumentach. - Jeśli kolejne ekshumacje potwierdzą wnioski z obecnych badań, będziemy mieli do czynienia z lawiną ekshumacji, których trzeba będzie dokonać na potrzeby już zupełnie innego śledztwa prowadzonego w Polsce przeciwko Rosji.

Michał Polak
fot. Wikimedia Commons