Jak podał „Nasz Dziennik” terminal gazowy w Świnoujściu przyjmie w lipcu już drugą w tym roku dostawę gazu LNG z USA, co jest związane z kolejnym kontraktem podpisanym przez PGNiG na import gazu skroplonego z tego kierunku.
Sukcesywnie do tego terminala przyjmowane są dostawy gazu LNG z tzw. kontraktu katarskiego, ale jednocześnie PGNiG zwiera umowy na tzw. dostawy spotowe (natychmiastowe, rozliczone po obecnie obowiązującej cenie), które obniżają średnią cenę oferowanego surowca.
Tego rodzaju działania PGNiG są prowadzone w związku z realizacją strategii, aby po roku 2022 nie podpisywać już długoterminowego kontraktu na dostawy gazu ziemnego z Rosji, a oprzeć się na wydobyciu gazu z własnych zasobów, imporcie z kierunku północnego i uzupełnieniu tych dostaw importem gazu skroplonego.
Taką strategię gazową prezentuje już od dłuższego czasu pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury gazowej, Piotr Naimski, minister w Kancelarii Premiera.
Naimski podczas odbywającej się w poprzednim tygodniu w Warszawie konferencji „LNG w Polsce i w Europie w 2017 roku” powiedział, że Polska po 2022 roku chce zastąpić import gazu z Rosji importem z Północy, podczas gdy nasi południowi sąsiedzi zakładają, że budowana infrastruktura gazowa i interkonektory mają służyć poprawie warunków dostaw od rosyjskiego Gazpromu.
Ale Polska jest w tej sprawie zdeterminowana i dlatego intensyfikuje przygotowania do budowy gazociągu Baltic Pipe, którym do Polski dostarczany byłby gaz ze złóż norweskich w ilości do 10 mld m3 rocznie.
Co więcej minister Naimski twierdzi, że gdyby USA podjęły strategiczną decyzję o dostawach LNG do Europy po cenach zbliżonych do tych z rynku londyńskiego (dostawcy gazu z USA musieliby wziąć na siebie koszty transportu tego gazu do Europy), to jest możliwa docelowo eliminacja dostaw gazu przez Gazprom do Europy.
Gazprom dostarczył, bowiem do Europy w 2015 roku około 184 mld m3 gazu, natomiast amerykańscy eksporterzy już w tej chwili dysponują promesami na eksport 180 mld m3 gazu skroplonego, co oznaczałoby, że import gazu z tego kierunku mógłby zaspokoić w pełni europejskie potrzeby.
Nie jest jednak jasne czy USA zdecydują się na takie strategiczne posunięcie, zwłaszcza, że Niemcy od wielu lat realizują strategię uzależniania Europy od dostaw gazu z Rosji i w związku z tym przeforsowali inwestycję Nord Stream 1, a teraz przepychają przez Komisję Europejską gazociąg Nord Stream 2.
Polska ma jednak jasną strategię, chce oprzeć dostawy gazu o wydobycie krajowe, pełne wykorzystanie możliwości Gazoportu w Świnoujściu, a także po roku 2022 uzupełnić je dostawami z pól norweskich gazociągiem Baltic Pipe.
Przypomnijmy, że Gazoport może przyjąć 5 mld 3 gazu rocznie (czyli już w tej chwili ponad 1/3 polskiego zapotrzebowania), a po rozbudowie nawet 7,5 mld m3, co mogłoby zaspokoić prawie połowę zapotrzebowania na gaz w naszym kraju.
W ten sposób skończy się wreszcie możliwość swoistego szantażu gazowego jaka miała od lat wobec Polski Rosja i z którego skwapliwie korzystała w związku z czym ciągle za dostawy gazu w ramach kontraktu z Rosją, płacimy ciągle najwyższe ceny spośród wszystkich europejskich krajów.