Nie do takiej Unii wchodziliśmy przed laty. Miały nas łączyć głównie interesy ekonomiczne i związana z nimi solidarność. A skończyło się na dyktatach ideologicznych, światopoglądowych, często mających za zadanie przemycanie lewackich treści.
Na naszych oczach widzimy, jak rozlatuje się w pył solidarność ekonomiczna. Już pierwsze symptomy można było zobaczyć, gdy upadały stocznie polskie, bo Unia nie pozwoliła na dotowanie ich przez władze państwowe. Jednocześnie stocznia w Hamburgu korzystała z takich dotacji. Teraz mamy Nord Streame II. Prowadzi się rosyjski gaz po dnie Bałtyku, omijając Polskę, niszczy się ekosystem i przeszkadza w budowaniu gazociągu, który poprowadzi do nas i na południe Europy norweski gaz. I już niedługo będziemy mieli nienormalną sytuację, gdy rosyjski gaz będziemy zmuszeni kupować od Niemiec. Takimi „błahymi” sprawami Unia się nie zajmuje. Natomiast tropi nas za rzekome nieprzestrzeganie konstytucji.
Teraz doszła jeszcze sprawa tzw. uchodźców. Komisja Europejska wszczęła procedury za odmowę przyjęcia emigrantów przeciwko Polsce, Węgrom i Czechom. Ponosimy konsekwencję skandalicznej decyzji Ewy Kopacz, która wbrew państwom grupy wyszehradzkiej zgodziła się przyjąć 7 tys. tzw. uchodźców. Był to schyłkowy czas jej rządów, zbliżały się wybory i tak strategicznych decyzji nie powinna podejmować bez żadnych konsultacji ani ze społeczeństwem, ani z ówczesną opozycją. Teraz nas ścigają we wtórze z totalną opozycją za niewywiązywanie się z umów. Na Węgrzech i w Czechach sytuacja jest inna. Tam zarówno partie rządzące jak i opozycje mówią w tej kwestii jednym głosem, mając na uwadze dobro swych krajów.
U na ciągle, jak Filip z konopi wyskakuje jakiś przedstawiciel totalnej opozycji i przekonuje o potrzebie wywiązania się z kopaczowych umów, strasząc nas przy tym okropnymi konsekwencjami. Takim naczelnym straszakiem jest przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, który jako naczelny potakiwacz Angeli Merkel ma za nic dobro Polski. Jedni bajdurzą o bezpiecznym przyjęciu emigranckich matek i dzieci, inni przekonują o wypływających z relokacji korzyściach. Jesteśmy starzejącą się nacją, nie ma u nas wystarczającej liczby rąk do pracy. Przyjęcie młodych muzułmanów może rozwiązać ten problem - dowodzą.
A wszystkie te argumenty padają w chwili, gdy Europa jest ustawicznie nękana zamachami terrorystycznymi, a obywatele Francji ,Wielkiej Brytanii, Belgii, Niemiec już dawno zapomnieli czym jest bezpieczeństwo, które powinno być im zagwarantowane przez rządzące władze.
Wiadomo, że problem relokacji poniósł sromotną klęskę i że prawie nikt się nie wywiązał ze swoich obowiązków. Ostatnio ,nawet tak do tej pory spokojna Finlandia, która wywiązała się z unijnych kwot przyjmowania imigrantów, podwyższyła u siebie stopień zagrożenia terrorystycznego. Fińskie służby mówią o coraz realniejszym zamachu na ich terenie.
Polska jak dotąd jest krajem bezpiecznym i dlaczego w imię jakiś chorych, nieprzemyślanych decyzji niemieckiej kanclerz ma zgotować swoim obywatelom zagrożenie terrorystyczne. Sprawa jest poważna, bo niedawno został utworzony Komitet Regionów, który bezpośrednio z pominięciem rządowych władz może zawierać umowy z samorządami. Z funduszu europejskiego samorządy, które pod swój dach przyjmą tzw. uchodźców muzułmańskich będą sowicie wynagradzane. Już do takiej umowy szykuje się prezydent Gdańska Paweł Abramowicz, który od jakiegoś czasu prowadzi jawną działalność anty na rzecz polityki niemieckiej.
Trafnie to skomentowała prof. Krystyna Pawłowicz, mówiąc „organizacje działające na rzecz osiedlenia imigrantów w Europie, są finansowane przez George`a Sorosa, awanturnika i niszczyciela cywilizacji europejskiej”. Zawsze znajdą sposób, aby ominąć zamknięte drzwi i wcisnąć się oknem.
Poprawność polityczna wobec muzułmańskich przybyszy ogarnęła także Kościół. Niedawno wybrany na Przewodniczącego Episkopatu Włoch kardynał Gualtiero Bassetti stwierdził, że islam nie ma nic wspólnego z zamachami. „Mówi się o islamskich terrorystach, ale oni nie są muzułmanami, nawet gdy zabijają, lub gdy wysadzają się w powietrze z imieniem Allaha na ustach. Nie są islamistami, są biednymi stworzeniami, które oszalały z wściekłości, oszalały z nienawiści”. Można przyznać, że są „biednymi stworzeniami”, ale nie widzieć związku ich zamachów z religią muzułmańską, to już jakaś obsesja.
Ostatni raz o przemocy w islamie mówił w 2008r. podczas wykładu w Ratyzbonie papież Benedykt XVI. Jego słowa wywołały oczywiście oburzenie europejskich elit i wściekłość muzułmanów. A przecież na element przemocy, który jest integralnie związany z religią muzułmańską zwracają uwagę egipscy jezuici. 79-letni Samir Khalil Samir i 85-letni Henri Boulad. Od lat żyją na terenach dominacji islamu i z racji swego podeszłego wieku, nie boją się już wypowiadać takie słowa.
Dlatego trzeba nasz rząd wspierać, aby nie ugiął się pod dyktatem Brukseli i nie sprowadził na nasze ziemie muzułmańskiej bomby zegarowej, która zacznie nieubłaganie odmierzać czas zamachów terrorystycznych.
Iwona Galińska