Świat, ten polityczny, który zdecyduje o jakości naszego życia i przyszłości naszych dzieci, jest mały i brzydki. Ameryka przechodzi tę samą chorobę, którą przechodziła i ciągle przechodzi Polska. Zaawansowany globalizm hojnie napędzany z sakwy banksterów, wydaje się być zaskoczony rozbudzonymi siłami konserwatywnymi, które próbują zatrzymać lewacki proces niszczenia lokalnych patriotyzmów, tradycyjnej rodziny, religii chrześcijańskiej i narodowego państwa. Polska jest już na prostej, ale walka o zawrócenie Ameryki z podobnej sanacyjnej drogi trwa w najlepsze, a właściwie w najgorsze.
Nieoczekiwane rewolucyjne zwycięstwo Trumpa jak niespodziewany huragan spowodowało wiele strat i zamieszania w waszyngtońskim bagnie. Zagrożony poczuł się nie tylko „deep state”, ale wszyscy od establishmentu obydwu partii, po wielkie i mniejsze korporacje. Waszyngton przez całe dekady inwestował ciężkie pieniądze w polityków, którzy są przecież wybierani, aby reprezentować lokalne interesy swoich wyborców. Teraz w nowym świecie Trumpa duża część tych inwestycji traci swoje znaczenie i moc. W sumie ta sielanka kierowania ustawodawcami przez lobbystów trwa dalej. Na scenie pojawił się jednak zaniepokojony konserwatywny wyborca, który wygrywając prezydenturę dla śmiałka Trumpa i posiłkując się rosnącymi konserwatywnymi mediami mówi politykom: sprawdzam!
Lewica amerykańska, w tym rozdaniu, jest bardzo toksyczna. Dowodzi tego ostatnia “mordercza” polityczna wypowiedź wolontariusza (amerykańskiego Cyby) prezydenckiego kandydata Bernie Sandersa (którego dziadek w 1920 r. uciekł z walczącej o przetrwanie Polski aby przyłączyć się do nacierającej Armii Czerwonej). Facet miał listę szeregu republikańskich kongresmenów przeznaczonych do odstrzału, niestety miał pecha i zginął sam. Tak jak polujący na Kaczyńskiego Cyba, (który chybił przy mokrej robocie i dostał dożywocie), tak i James Thomas Hodgkinson napompowany był nienawiścią obficie płynącą z mainstreamowych mediów (MSM).
Bezradność zaskoczonej wynikiem prezydenckich wyborów lewicy prowadzi ją w kierunku zachowań zgoła kryminalnych. Interesującym również jest, że przez bezmyślne i złośliwe zwalczanie Trumpa nie zdają sobie sprawy, że niszczą własny kraj. Do tej pory, oprócz telewizyjnych komediantów bezwstydnie atakujących POTUS-a, przywódcy senackiej mniejszości demokratów Chucka Schumera, najzajadlej atakowała Trumpa czarna kongresmenka z południowej Kalifornii Maxine Waters. Alfabet telewizorni MSM również nie przebierał w środkach aby dołożyć, opluć, rzucić podejrzenie na Trumpa. Stacja CNN bezwstydnie nagłaśniała stworzone przez siebie “fake news”, za co ostatnio przeprosiła zwalniając 3 swoich pracowników. Trwa koszący atak i bezustanne bombardowanie pozycji nowej administracji Trumpa.
W stacji MSNBC w programie “Morning Joe”, który od 2007 r. prowadzi były kongresmen Joe Scarborough wraz ze swoją nową narzeczoną (córką zmarłego słynnego Polaka i amerykańskiego globalisty Zbigniewa Brzezińskiego) lewicową Miką Brzeziński, prowadzący ofiarują codzienną dawkę anty-Trumpowskiego jadu. Joe rozwiódł się z żoną w 2013 r., a Mika (złośliwi przezywają ją Zika, imieniem niebezpiecznego wirusa) opuściła swojego męża w grudniu 2015 roku.
Jak poprzednio pisałem, lewica przegraną Hillary Clinton przypisała interwencji byłego KGB-sty Putina, bez pomocy którego Trump nie mógłby rzekomo zostać prezydentem. Nastąpiło medialne zmasowane uderzenie w wydumane połączenie Trump-Putin. Tę mantrę powtarzała czysta jak Księżniczka Śnieżka, przegrana Hillary Clinton i jej 17 krasnoludków ( czyli agencji wywiadowczych USA). W MSM od rana do wieczora nic tylko o tych co ukradli księżyc: Trump-Putin.
Wymuszono nawet powołanie specjalnego prokuratora do badania powiązań Trump-Putin, którym został kumpel niesławnego dwumetrowego wyrzuconego szefa FBI, Robert S. Mueller III. Mueller od razu zaczął zatrudniać agresywnych prawników z których poważna część wcześniej pracowała dla Hillary Clinton, a większość dotowała jej kampanię prezydencką. Teraz mówi się, że to skandal i że Trump powinien powołać następnego specjalnego prokuratora prowadzącego dochodzenie w sprawie specjalnego prokuratora Muellera…
Akcje Jamesa Comey'a ostatnio wyraźnie spadły, trzeba dodać, że Comey to ten sam dyrektor FBI, który mówił o “polskich” obozach śmierci, a jego wybitnym osiągnięciem było wysłanie za bzdurę do więzienia Marthę Stewart (osobowość telewizyjna i bizneswoman), Polkę z pochodzenia (z domu Kozyra). Comey próbował szantażować Trumpa i wykopać spod niego prezydencki stołek (w kierunku impeachmentu), ale zupełnie spudłował i wkrótce sam znajdzie się w opałach.
Dziś już wyraźnie widać, że pośpiesznie montowany zamach stanu establishmentowych i lewackich elit traci moc i parę, a jego konsekwencje dla lewactwa mogą być tragiczne. W drodze do sukcesu i zniszczenia Trumpa nadmiernie rozbudzono oczekiwania lewicowego elektoratu. Putin stał się przysłowiową choinką, na której wieszano różne wymyślone pomówienia, niestety nie poparte żadnymi dowodami. Trumpa potraktowano jako zabawną, nieszkodliwą piniatę , którą dysponując medialną przewagą, można dowolnie okładać.
Niestety, dziś to Trump jest przy “żłobie” i to on posiada dostęp do “mocy” mocarstwa i co gorsze (dla lewaków) zaczyna z niej korzystać powoli wymieniając ludzi “deep state” na swoich zwolenników. Ostatnio producent programów CNN przyznał utajonemu pracownikowi “Project Veritas” Jamesa O’Keefe (z którym powiązany jest Matthew Tyrmand), że głośne skandaliczne połączenie ewentualnej współpracy Trump-Putin jest bzdurą wyssaną z brudnego lewackiego palca, ale trzeba je nagłaśniać, bo podnosi oglądalność, no i forsę!
Lewica jest ciągle bezkarna, atakuje kopiąc po kostkach krzycząc, że to jest nieludzkie, bo musi się schylać, aby celnie uderzyć. Jednak coś innego zdecyduje o jej zbliżającej się kolejnej przegranej i kryzysie Partii Demokratycznej. Dotąd rozgrzewano wyborcze doły obiecując rychły impeachment Trumpa, głównie jako konsekwencję mataczenia na linii Putin-Trump. Dziś to oskarżenie okazało się zamkiem z piasku, który zaczął się już sypać. Widać zmęczenie zwodzonego elektoratu lewicy, który pyta: “where’s the beef?” (gdzie są dowody?). Już pojawiają się wątpliwości, czy Partią Demokratyczną w Kongresie powinna kierować kongresmenka (od 25 lat) z San Francisco, Nancy Pelosi. Padają głosy: już czas na emeryturę, co wydaje się zrozumiałe po przegranych wyborach.
Lewica włożyła wiele pracy aby wyrwać tradycji i uprowadzić na czerwone manowce młodzież. Jest jednak wątpliwe, że jej operacja zakończyła się sukcesem. Młodzież w ramach odwiecznego buntu przeciwko obowiązującemu mainstreamowi instynktownie szuka swojej tożsamości również w nawiązaniu do poszanowania podstawowych sprawdzonych wartości.
Nad lewicowe orwellowskie postępowe niebo nadciągają ciemne chmur. Tylko mniejszość młodzieży zainteresowana jest progresywizmem, ANTIFĄ, BLM, czy ACORN-em. Jak widać, trudno jest lewactwu zmienić Amerykę w socjalistyczny raj, trzeba by sięgnąć po socjalistyczne wzorce, wysłać opornych do reedukacyjnych gułagów, ale jak to zrobić w kraju gdzie ciągle obowiązuje Konstytucja zapewniająca wolność słowa, no i prawo do posiadania broni...
I pomyśleć, że największym wrogiem lewicy i administrującej ją banksterów, będzie prastary australijski wynalazek ciemnoskórych Aborygenów (znany też w innych kulturach) zwany bumerangiem. Cała ta utkana z powietrza nienawiść na naszych oczach wraca, aby uderzyć w inspiratorów.
Na zaproszenie prezydenta Andrzeja Dudy 5 lipca przybędzie do Polski prezydent Donald J. Trump, również będzie gościem honorowym w szczycie inicjatywy Trójmorza. Oby przywódcy Polski przygotowali konkretne propozycje wielobranżowej współpracy między gospodarkami Polski i USA. Trump będzie otwarty na argumenty wobec nieporozumień z Niemcami i Rosją na szczycie G20 w Niemczech, który zapowiada się bardzo interesująco.
Jacek K. Matysiak