Nie zginiemy za Donbas?

0
0
0
/

Wprawdzie w niezależnych mediach głównego nurtu poprzebierane za dziennikarzy resortowe dzieci i wnuczęta, znaczy – humerzęta i fejginięta – wojują z zimnym rosyjskim czekistą Putinem („a my wszyscy przeciwko Putinowi”), ale chyba w Paryżu putinowski parobek Sergiusz Ławrow coś jednak musiał w sprawie „federalizacji” Ukrainy uzgodnić z płomiennym obrońcą wolności i demokracji, sekretarzem stanu USA Johnem Kerrym.

 

Nie tylko dlatego, że w Syrii tamtejsi „bezbronni cywile”, bądący bliskowschodnią odmianą „aktywistów Majdanu”, przypuścili z terytorium tureckiego ofensywę przeciwko tamtejszemu tyranowi. Nawiasem mówiąc, syryjski tyran nie bez pewnego wyrzutu zwrócił uwagę zimnemu rosyjskiemu czekiście, że on „nie jest Janukowyczem” - ale wiadomo, że nigdy nic nie wiadomo; człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi.

 

Więc wygląda na to, że jednak w tym Paryżu w sprawie federalizacji Ukrainy coś tam jednak musiano uzgodnić, bo nie tylko w Syrii obydwie strony znowu oskarżają się nawzajem o użycie broni chemicznej, tym razem w postaci chloru – ale również, a może nawet przede wszystkim dlatego, że naszych Umiłowanych Przywódców ktoś musiał nakręcić w drugą stronę, bo od pewnego momentu ćwierkają całkiem inaczej. Oczywiście nie wszyscy, co to, to nie – ale premier Tusk, a za nim, jak za jakąś panią matką pan minister Bartłomiej Sienkiewicz.

 

O ile jeszcze niedawno premier Tusk sprawiał wrażenie strony wojującej, a pan minister Sienkiewicz buńczucznie deklarował „gotowość” naszego nieszczęśliwego kraju na wszystko, to teraz premier Tusk zauważa, że rząd w Kijowie musi uporać się z „separatystami”, zaś pan minister Sienkiewicz zauważa, że Ukraina „nie należy do NATO”. Ona nie należała do NATO również przed dwoma, a tym bardziej – przed trzema tygodniami, ale wtedy ktoś nakręcał naszych Umiłowanych Przywódców w drugą stronę, więc i ćwierkali z zupełnie innego klucza.

 

Z tego samego, co i pan prof. Zbigniew Brzeziński, który powiada, ze „Ukraińcy powinni walczyć”, bo dopiero wtedy „uzyskają znaczącą pomoc z Zachodu”, w postaci „uzbrojenia”. Wtedy już na pewno się pozabijają i problem ukraiński sam się rozwiąże. Znaczy – wpycha ich w pułapkę zastawioną właśnie przez zimnego rosyjskiego czekistę Putina, który tylko czeka, by ukraińskie wojsko, a jeszcze lepiej – ukraińscy cywile, których kijowski rząd zamierza uzbroić i rzucić w charakterze mięsa armatniego przeciwko – jak twierdzi – rosyjskiemu specnazowi – zaczęło strzelać do „separatystów”, którzy w dodatku używają „żywych tarcz”.

 

Ciekawe, że również władze w Kijowie chyba skądś się o tym już dowiedziały, bo pełniący obowiązki tamtejszego prezydenta przewodniczący Rady najwyższej pan Turczynow ogłosił już drugie ultimatum dla „separatystów”, które – przynajmniej do chwili, gdy to piszę – okazało się bezskuteczne, podobnie jak tamto pierwsze. Jak ogłosi kolejne, to  zacznie to przypominać „czterysta dwudzieste pierwsze poważne ostrzeżenie” - bo o ile sobie przypominam – co najmniej tyle ich wystosowały Chiny pod adresem Stanów Zjednoczonych, a one nic.

 

W tej sytuacji wygląda na to, że wszystko zakończy się wesołym oberkiem, to znaczy – tubylcza razwiedka, dla której prezydent Komorowski i premier Tusk podczas tzw. „Rady Gabinetowej” zaoferowali na Wielkanoc 300 milionów złotych pod pretekstem „wspierania małych i średnich przedsiębiorstw na Ukrainie" – więc że tubylcza razwiedka znowu umoczy sobie pyski w melasie.

 

Stanisław Michalkiewicz

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną