Sierpień i po Sierpniu

0
0
0
/

Pod koniec sierpnia co roku toczą się spory o to, kto, jak i gdzie ma prawo obchodzić rocznicę Porozumień Sierpniowych i narodzin Solidarności. Obchody wmontowane są w walkę między beneficjentami polskiej transformacji i tymi, którzy wyszli na niej jak Zabłocki na mydle, bo uwierzyli, że solidarność, jak nauczał Jan Paweł II to zawsze znaczy „jeden i drugi, a nie jeden przeciw drugiemu’. I że będzie w myśl zasady „jeden drugiego brzemiona noście”. Czas pokazał, że z tego noszenia ciężarów przez silniejszego za słabszego nic nie wyszło. Płakaliśmy ze wzruszenia, bijąc brawo polskiemu papieżowi, gdy przyjeżdżał do nas na pielgrzymki, wyciągaliśmy euforycznie do góry palce ze znakiem V, choć wtedy Jaruzelski mówił w mediach, że w alfabecie polskim nie ma takiej litery. Ale myśleliśmy wtedy sercem, nie rozumem. Ten polski Sierpień, który przydarzył się Polakom w 1980 roku był największym przeżyciem mojego pokolenia. To zamieniając słowo „wiosna” na „lato” z Inwokacji do „Pana Tadeusza”, w której Mickiewicz napisał o nadziejach związanych z wejściem wojsk napoleońskich wraz z Legionami Dąbrowskiego na ziemie Polski i Litwy („Urodzony w niewoli, okuty w powiciu. Ja tylko taką jedna wiosnę miałem w życiu”) między tymi nastrojami można postawić chyba znak równości. Tak wielka wybuchła wówczas nadzieja. I wiązała się z czymś, co dzisiaj w społeczeństwie nieosiągalne - z ogromnym zaufaniem. Po latach wychodziło szydło z worka, jak to z tym spontanicznym buntem było, kto i dlaczego tym sterował. Kto w tej grze wygrał, kto przegrał, czy wręcz został ofiarą Sierpnia i procesów po nim rozpoczętych. Historycy nie wszystko jeszcze ustalili, nie dokopali się do wielu dokumentów. I pewnie gdyby nie wdowa po Czesławie Kiszczaku, która przyniosła papiery, nadal byśmy się brali za łby, że wcześniejsze przecieki, iż legendarny Wałęsa to TW Bolek to sfingowane przez bezpiekę bajki. Te spory toczą się nadal, a wraz z nimi zabezpieczanie ugranych interesów, karier swoich i dzieci, dorobionych legend i majątków. I w tym przypadku wiara nie nic wspólnego z rozumem, ani dowodami. Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Dla mnie Sierpień ma słodko-gorzki smak. Wszak, kto przeżył euforię karnawału Solidarności, nie zapomni jej do końca życia. Ale też nie zapomni tragedii ludzi wykluczonych i pokrzywdzonych przez transformację, upokorzonych pozbawieniem miejsc pracy i środków do życia. Myślę, że tylko bazując na wielkich nadziejach, ufności prowadzącej do naiwności, gotowości do poświęceń możliwe było przeprowadzenie złodziejskiego skoku na państwowe mienie, zlikwidowanie polskich stoczni, hut, zaoranie Ursusa, polskiej elektroniki i zakładów pracy, z których nawet w tym przaśnym peerelu mogliśmy być dumni, bo znani z nich byliśmy na świecie. Ironią losu było dopuszczenie do sytuacji, że Wałęsa jako prezydent, choć buńczucznie zapowiadał, że złodziei puści w skarpetkach, to w istocie na bosaka puścił polski naród. A to, co zrobiono z PGR-ami było zbrodnią. Jakoś w mediach się nie nagłaśnia faktu, że w Niemczech, na terenach b. NRD, istnieją wielkoobszarowe spółdzielnie produkcyjne, gdzie wspólnie użytkuje się nie tylko ziemię, ale i hoduje zwierzęta, gdzie spółdzielcze są też maszyny rolnicze i budynki. I świetnie sobie radzą, zarządzane przez wynajętych przez rolników do zarządzania takimi farmami menedżerów. Słychać tylko o złym Łukaszence i przykładzie Białorusi, gdzie tamtejsze PGR-y także jakoś funkcjonują, dostarczając ludziom żywności. W kolejną rocznicę Sierpnia będą więc kwiaty, ale będą też łzy. Będzie poczucie kaca a nawet gniewu, że – używając określenia Żeromskiego z „Przedwiośnia”- tę Polskę” przełajdaczyliśmy”. Nikt ,oczywiście, nie uderzy się za to w piersi, z NSZZ Solidarność, który czuje się kontynuatorem „pierwszej Solidarności” włącznie. Zawsze winni będą inni. Czy Polska, jaką wymarzyliśmy sobie w sierpniu 1980 roku, opisując ją w 21 postulatach, które przeszły do skarbnicy światowego dziedzictwa UNESCO (z których część do tej pory nie została zrealizowana), czy programie „Polska samorządna” była możliwa do urealnienia? Pewnie nie. To była utopia, jak idealistyczne „szklane domy” w powieści Żeromskiego. Taki romantyczny paradygmat, w którym my - Polacy - znajdujemy szczególne upodobanie. Tamten Sierpień nas uskrzydlił, następne lata sponiewierały. Oczywiście nie wszystkich. Ci, którzy się na tej legendzie uwłaszczyli czerpią z tego do tej pory profity. Dzieci sponiewieranych ludzi Solidarności podsumowały dokonania swoich rodziców 3-milionową emigracją z Polski, gdzie nie widzieli dla siebie miejsca do życia. Hekatomba, jaką było dwudziestoparoprocentwe bezrobocie po wprowadzeniu terapii szokowej Balcerowicza, - jak się potem okazało, przygotowanej wcześniej przez neoliberalnych „chłopców z Chicago”- zarżnęło nadzieje. Dlatego proponuję, aby składając wieńce, śpiewając hymn, uczestnicząc w rocznicowych mszach św. robić to z pokorą. Nie zważając na rozgrywki między Solidarnością, a KOD-em. Zbyt dużo krzywd dokonało się przez te lata. Krzywd wyrządzonych zwykłym ludziom, bez zadośćuczynienia. Alicja Dołowska

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną