Dulag 121 – Muzeum wypędzonych warszawiaków

0
0
0
/

Gdy jedzie się koleją, pomiędzy stacjami Piastów i Pruszków zwraca uwagę wysoki betonowy mur, długi prawie na dwa kilometry z żelazną bramą. Za murem widać wieżyczkę z otworami  strzelniczymi. To powstałe w 2010 roku Muzeum Dulag 121. Po wybuchu powstania, było to miejsce, przez które przeszło 650 tys. warszawiaków i ludności z podwarszawskich miejscowości. Na terenie dawnych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, powstałych w 1897 roku, w 1939 roku, Niemcy zorganizowali obóz przejściowy dla oficerów i podchorążych Wojska Polskiego. Jeńców przeważnie wymordowano. Od 1941 roku znów stał się terenem warsztatów naprawczych taboru kolejowego. Jest to wówczas obóz pracy dla Żydów. W czerwcu 1944 roku Niemcy w obawie przed zbliżającymi wojskami radzieckimi zlikwidowali warsztaty, zdemontowali i wywieźli urządzenia oraz maszyny. Po wybuchu powstania, już 5 sierpnia Niemcy zakładają na tych terenach dla mieszkańców Warszawy obóz przejściowy Durchgangslager (Dulag121). Jest to olbrzymi teren liczący 50 hektarów i wielkich hal o powierzchni nawet 25tys m2. Pierwszy transport ok. 4,5-5 tys. ludzi trafia tam 7 sierpnia rano. Są to mieszkańcy Woli ocaleli z rzezi tej dzielnicy. Pędzono ich 17 km pieszo, pod eskortą z psami. Strzelano do każdego, kto próbował uciec. Zabijani byli również ci, którzy nie mieli sił, aby iść dalej, płaczące dzieci. Nikt nie wie, ilu w tym marszu grozy zginęło. Od tego dnia pociągi Elektryczne Kolei Dojazdowej oraz magistrali skierniewickiej dowożą wypędzonych. W niektórych dniach ewakuowanych jest nawet kilkanaście tysięcy ludzi, którzy wcześniej przeszli piekło w punktach zbornych w warszawskim kościele św. Wojciecha na Woli i osławionym „Zieleniaku” na dawnym targowisku warzywnym u zbiegu ulic Grójeckiej i Opaczewskiej. Ludzie doświadczyli tam gwałtów, mordów, okrucieństw od ukraińskich batalionów działających w służbie niemieckiej. Początkowo segregacja odbywa się przed bramą obozową numer 14. Później do tego celu przeznaczono barak numer 7 i duży plac przed barakiem numer 5. Ludzi w brutalny sposób segregują funkcjonariusze Arbeitsamtu razem z żandarmami i niemieckimi kolejarzami kopiąc, bijąc, wrzeszcząc, rozdzielają rodziny i formują trzy grupy. Pierwsza to chłopcy i mężczyźni w wieku od 15 do 60 lat. Są oni przeznaczeni na wywóz do pracy przymusowej w Rzeszy. Młodzi ludzie, którzy są podejrzani o udział w powstaniu i polska inteligencja kierowani są do obozów koncentracyjnych: Oświęcimia, Mathausen, Stutthofu. Osobna grupa to zdolne do pracy kobiety (16-50 lat). Najliczniejsza to osoby niezdolne do pracy – upośledzeni, chorzy na gruźlicę, ranni, kobiety ciężarne, matki z dziećmi do 15 lat, kobiety po pięćdziesiątce, starcy. Zostają wywożeni na teren Generalnej Guberni. W pierwszych dniach władzę w obozie sprawuje zdegenerowany, wiecznie pijany Sturmbannfuhrer SA August Polland i Oberfuhrer SA Stephan oraz żandarmeria wspierana przez ukraińskie bataliony. To wówczas mają miejsca egzekucje i gwałty. 11 sierpnia władzę nad obozem obejmuje Wehrmacht, pod dowództwem pułkownika Kurta Siebera, który wydał zakaz używania broni na terenie obozu oraz bicia. Niestety w Dulagu działa również gestapo na czele z okrutnym Obersturmbannfuhrerem SS Gustawem Diehlem. Warunki w obozie są tragiczne. Dziewięć z czternastu hal zostaje zamienionych na baraki obozowe, otoczone zasiekami z drutu kolczastego. Hale są puste, z betonowa posadzka, okna pozbawione szyb. Wszędzie niesamowity brud. Na betonie ślady smarów, pełno śmieci. Wzdłuż hal ciągną się kanały rewizyjne, które kiedyś służyły robotnikom jako dojście do wagonów od dołu. Teraz stały się odkrytymi dołami kloacznymi. Trudno sobie wyobrazić fetor, który unosi się w powietrzu. Z czasem przy barakach postawiono prowizoryczne latryny. W późniejszym okresie pojawiły się w halach maty słomiane, przynosząc nowa plagę – wszy i pluskwy. W obozie panuje głód. W pierwszym okresie brak było organizacji do tego stopnia, że Niemcy wezwali ks. Edwarda Tyszkę, zarządzającego pruszkowską delegaturą Rady Głównej Opiekuńczej, aby zorganizować służbę sanitarną, żywność. W okolicznych parafiach ogłoszono zbiórkę żywności, leków, ubrań, naczyń, bo wysiedleńcy nie zabrali nic z opuszczonych domów. Na apel parafialny ludność odpowiedziała spontanicznie. W Dulagu śmierć była wszechobecna. Co chwilę słychać było strzały. Zabijano za próbę ucieczki lub za pomoc w opuszczeniu obozu. Nieobca jest też śmierć głodowa, przeważnie wśród małych dzieci, ludzi starych, wycieńczonych. Obóz pruszkowski był jedynym tego typu obiektem, w którym do pomocy dopuszczono personel polski. Wyżywienie i opieka medyczna wspomagana była przez pruszkowską delegaturę Rady Głównej Opiekuńczej. W pomoc zaangażowały się konspiracyjne struktury AK, Wojskowa Służba Kobiet. Zapasy żywności, leków uzupełnione zostały z magazynów VI Rejonu „Helenów” VII Obwodu AK „Obroża”. Dzięki pracownikom PCK udało się wydobyć z obozu wielu ludzi. Na początku września teren obozu wizytuje Erich von dem Bach. Po jego wizycie władze niemieckie godzą się na posługę duchową polskich księży. W hali numer 2 ustawiono ołtarz, przy którym 10 września odprawiono pierwszą Mszę świętą. Opiekę duszpasterską sprawuje dwóch pallotynów o. Marian Sikora i o. Wiktor Bartkowiak oraz bazylianin o. Jaworski. Więzionym pomagają także siostry szarytki, benedyktynki, urszulanki, wizytki, magdalenki, niepokalanki. Ciekawe są słowa dyrektor Muzeum Dulag121 Małgorzaty Bojanowskiej, która zwraca uwagę na pewne niepotwierdzone jeszcze relacje, że przejściowy obóz miał się stać obozem koncentracyjnym po wygranej przez Niemców wojnie. Wówczas to Warszawa miała zostać jedynie węzłem komunikacyjnym. Ludność miała być wysiedlona, a potrzebni Niemcom robotnicy zamieszkiwali by Pragę. Rozpoczęto nawet budowę przy odlewni pieca krematoryjnego i bunkra, który miał pełnić funkcję komory gazowej. Iwona Galińska Fot. dulag121.pl

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną