O Sztuce Alternatywnej, feministkach i cenzurze
Po zamieszczeniu na fejsbukowej stronie Sztuki Alternatywnej, zdjęcia obrazu pt. "Oddam córkę feministkę za dopłatą. Transport gratis", oburzyły się bardzo samice uważające się za feministki, a nawet jeden osobnik twierdzący, że jest feministą. Nawet nie wiedziałem, że coś takiego istnieje. Prędzej spodziewałbym się zobaczyć kurczaka o pięciu nogach, albo cielaka o trzech głowach niż „feministę”!
„Ma swastykę w galerii, można zgłaszać" – napisała jedna, mniejsza o nazwisko, bo nie jest ono tutaj istotne. I najwyraźniej, zgodnie ze starą gestapowską tradycją, postanowiły donieść, tym razem nie na Gestapo, tylko do innych władz, które obecnie wymierzają kary za nieprzestrzeganie cenzury, na dziełko Europejska swastyka, przedstawiające żółtą swastykę w białym kole umieszczonym na niebieskim tle, bo cenzorzy zdjęcie tej właśnie pracy usunęli z Facebooka. Gdyby to było podczas II wojny światowej, to pewnie ta dzielna donosicielka byłaby szmalcownikiem i informowałaby Niemców, którzy Polacy ukrywają Żydów. Gdyby to było za Stalina, to pewnie wskazywałaby ubekom, którzy chłopi dopuścili się „nielegalnego uboju" świni. A gdyby to było w latach osiemdziesiątych, to najpewniej donosiłaby Służbie Bezpieczeństwa, kto drukuje bibułę. Ale mniejsza z nią.
Doprawdy nie wiem dlaczego swastyka - w tym kontekście - tak bardzo im przeszkadza. Chyba przypomina o niechlubnej przeszłości narodu niemieckiego. A im chodzi o to, żeby okres w historii Niemiec, gdy kanclerzem był Adolf Hitler, skazać na zapomnienie i udawać, że go nigdy nie było ani trochę.
Zauważmy, że doniosła lub zachęcała do donosu samiczka uważająca się za feministkę. Gdy łażą takie w stadach po ulicach i domagają się możliwości darmowego zabijania nienarodzonych dzieci, to dla nich wszystko jest w porządku. A tu wściekają się na kartkę z napisem. Widać tak mają pokiełbaszone w tych łbach, że zabicie człowieka to dla nich tolerancja, a jednocześnie ani myślą być tolerancyjne dla napisu czarną farbą na kartce, bo taką formę ma wspominany obraz. Jakby na to nie patrzeć, to ci, którzy najgłośniej domagają się tolerancji, tak naprawdę są najmniej tolerancyjni.
Zauważmy też, że artykuł 73. Konstytucji RP gwarantuje każdemu „wolność twórczości artystycznej". A tu okazuje się, że regulamin Facebooka jest ważniejszy niż Konstytucja. W takim razie czy czasem nie jest łamana ustawa zasadnicza i czy Mateusz Kijowski nie powinien założyć znowu jakiegoś KOD-u, TVN rozpoczynać głównych wydań serwisów informacyjnych od relacji z działalności tego nowego KOD-u, nie powinni do akcji zostać zmobilizowani politycy opozycji i czy czasem Wyborcza nie powinna napiętnować Facebooka za cenzurę? Oczywiście, że nie, bo takiego rozkazu nie dostali od oficerów prowadzących, więc takiej hecy nie będzie.
Jasne, że Facebook to prywatna firma i może robić co chce, czyli poprzez odpowiedni dobór treści promowanych i usuwanie nieprawomyślnych, może indoktrynować, zbierać informacje i diabli wiedzą co jeszcze. Ale czy na pewno. Przytoczmy pewien przykład. Oto jakiś czas temu, pracownik drukarni odmówił drukowania materiałów dla organizacji skupiającej zboczeńców. I za to „Sąd Rejonowy dla Łodzi Widzewa", czyli jakiś urzędnik przebrany za sędziego uznał, że ów pracownik popełnił wykroczenie i wlepił mu 200 zł kary. Powołał się przy tym na artykuł 138. Kodeksu Wykroczeń, który mówi, że ten, kto zajmując się zawodowo świadczeniem usług bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia, do którego jest obowiązany, podlega karze grzywny. Nie będę nawet zadawał pytania, czy aby Facebookowi nie należy się w takim wypadku kara grzywny, bo wiadomo, oni mają same prawa a my tylko obowiązki.
W swoim czasie Dorota Nieznalska, która stworzyła dziełko przedstawiające męskie genitalia na krzyżu, została przez urzędnika przebranego za sędziego uwolniona od zarzutu obrazy uczuć religijnych. Podobnie było z Adamem Darskim tzw. Nergalem, który poszarpał Biblię i nazwał ją „księgą kłamstw". Piosenkarz został uniewinniony, a w wyroku urzędnik przebrany za sędziego potwierdził konieczność ochrony twórczości artystycznej stwierdzając, że nie będzie wskazywał żadnych granic dla wolności artystycznej ani dla wolności wyznaniowej. Właściwie nie wiadomo za co. W takich warunkach odwoływanie się do Konstytucji, kodeksów, sądów w sprawie ocenzurowania obrazu Sztuki Alternatywnej Europejska swastyka, ma taki sam sens, jak gadanie do zdechłego królika. Jak już pisałem, oni mają same prawa, my tylko obowiązki.
Tak to w tej biednej Polsce jest, że ten kto sra na Polskę, Kościół, nazwijmy to tradycyjne wartości, ten dostaje forsę od państwa, tego dotują „organizacje pozarządowe", tego chronią urzędnicy. A gdy jakiś artysta nie przestrzega obowiązującej ideologii i robi co chce, korzystając z prawa, jakie podobno gwarantuje Konstytucja, to zaraz takiego spotykają represje.
Jest to oczywiście szerszy problem. Problem ograniczania wolności pod pretekstem troski właśnie o wolność, tolerancję, bezpieczeństwo, poszanowanie mniejszości itd. I niestety, mnóstwo ludzi uważa takie działania za pożądane. Obawiam się, że oni w końcu, w imię dajmy na to tolerancji, zadepczą nas na śmierć. Dopóki tak się nie stanie, trzeba chociaż, jak śpiewał w latach osiemdziesiątych Przemysław Gintrowski, drukować o tym, że jeszcze żyjemy. I nie tylko drukować.
Źródło: prawy.pl