Sondażowe sztuczki socjotechniczne obozu rządzącego czy usankcjonowane wyniki wyborów?

0
0
0
/

Niemal w  przeddzień wyborów do Parlamentu Europejskiego wszyscy zasypywani jesteśmy wszelkiego rodzaju sondażami. Na początek trzeba wymienić ośrodki badawcze które mają największy „prestiż” i jednocześnie najczęściej ferują wyniki przyszłych wyborów.

W Polsce obecnie tylko cztery ośrodki są uważane za liczące się, każdy z nich jest reklamowany jako niezależny, aby ocenić ich działalność najpierw trzeba dokładnie je omówić. Pierwszy to Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS). Funkcjonuje jako fundacja jednakże nadzór nad nim sprawuje… Prezes Rady Ministrów – Donald Tusk. Oczywiście w ten sposób cała niezależność ośrodka pryska jak bańka mydlana.

 

Drugi to Ośrodek Badania Opinii Publicznej (OBOP) to twór jeszcze z 1958r. Od 2012 roku 100% udziałów posiada w nim spółka TNS. Jednak nadal wpływ w niej ma TVP S.A które do 2012r. posiadało 40% udziałów w tej spółce. TNS OBOP przeprowadza badania główni dla telewizji stąd jest zależny od niej finansowo, a jak wiemy telewizja publiczna opłacana jest m.in. ze skarbu państwa. Trzecim ośrodkiem sondażowym jest Pracownia Badań Społecznych (PBS).

 

Jej niezależność podważają klienci z których jest finansowana. PBS swoje badania przeprowadza głównie na zlecenie „Rzeczypospolitej” , „Gazety Wyborczej” i tygodnika „Newsweek Polska”. Jak doskonale wiemy cała wymieniona prasa jest ściśle powiązana z obecnym obozem władzy. Ostatnim liczącym się graczem w dziedzinie sondaży jest: Instytut Badań Opinii Homo Homini. Powstał w 2007 roku jako spółka Instytut "Homo Homini" specjalizująca się w badaniach opinii społecznej i rynku. Niestety jego niezależność też jest iluzoryczna, głównymi klientami Homo Homini są: Kancelaria Premiera, TVP S.A., Polsat S.A., i Ministerstwo Sprawiedliwości. Homo Homini jest więc zależne finansowo od pieniędzy budżetowych.

 

Przejdźmy teraz do ostatnich wyników sondaży poszczególnych ośrodków badawczych. Poniżej grafika poparcia w sondażach:


Jak widać wszystkie sondaże skutecznie ukrywają FREKWENCJE wyborczą, dlaczego napiszę za chwilę. Według wszelkich danych walka w wyborach ma się rozegrać pomiędzy PO i PiS a pozostałe komitety będą tylko tłem. Czy aby na pewno?

 

Prześledźmy wyniki. Uprawnionych do głosowania jest obecnie w Polsce około 30 mln. osób. Zakładając bardzo optymistyczną frekwencję na poziomie 50%, głosować będzie 15 mln Polaków. Według sondaży PO popiera średnio 4,4 mln osób, PiS – 4,2 mln., SLD – 1,5 mln., KNP – 900 tys., PSL – 750 tys., EPTR – 600 tys., PRJG – 600 tys., SP - 450 tys., a Ruch Narodowy – poniżej 150 tys.

 

Trudno uwierzyć w taki rozkład głosów i tym samym w wiarygodność tych sondaży. Choć jak wiemy wyniki wyborów przeważnie się pokrywają z tym co widzimy w badaniach. Dlaczego tak się dzieje?

 

Założenie 1: Ośrodki na polecenie polityków „okrągłostołowych” zafałszowują wyniki sondaży aby ludzie którzy są niezdecydowani lub chcieliby głosować na komitet przeciwny ”styropianowcom” zrezygnowali z głosowania . Wmawia się społeczeństwu że głos oddany na KNP, SP czy RN to głos stracony bo karty są już rozdane. Jak wiemy z doświadczenia (referendum w Warszawie) niska frekwencja oznacza mocniejszą pozycję koalicji rządzącej.

Założenie 2: Wyniki wyborów już są ustalone a sondaże mają tylko usankcjonować to co policzą serwery.

Wnioski płynące z tych założeń są niestety tragiczne. W obu przypadkach okazuje się że demokracja w Polsce jest ułomna. Naród jest sztucznie sterowany przez media i wszelkie ośrodki władzy lub też demokracja nie istnieje gdyż „układ” bez względu na wolę narodu nie odda władzy dobrowolnie.

 

Co można jeszcze wywnioskować z powyższych wyników? Na pewno PO i PiS boją się KNP i Ruchu Narodowego. Nie mówię tutaj w kategorii zwycięstwa opcji radykalnej, ale w ogóle o wprowadzeniu posłów z tychże ugrupowań do PE. Jeżeli te komitety wejdą do PE to zdobędą dostęp do tajemnic Brukseli. Będą mogły na bieżąco informować Polaków o tym co nam zagraża. Rząd nie będzie mógł już przemycać ustaw przy pomocy Brukseli. Powstanie system wczesnego ostrzegania, a tego boi się establishment najbardziej. Doskonale wiadomo że partie wywodzące się z „Okrągłego Stołu” finansowane były przez różnego rodzaju lobby zagraniczne. Grupy nacisku nie mogą sobie pozwolić aby teraz ta inwestycja została zaprzepaszczona.

 

Kolejną sztuczka którą stosują sondażownie to podawanie wyników w %. Teoretycznie można udowodnić że słonia powiesimy na liściu koniczyny ale 1000 osób nigdy nie będzie reprezentatywne. Zwłaszcza że na scenie politycznej pojawiły się nowe ugrupowania jak RN czy RPJG. Twój Ruch zmienił całkowicie oblicze a ze sceny zniknął PJN. Dlatego ośrodki badawcze nie mają odnośnika na podstawie którego mogłyby wybrać tą grupę reprezentatywną. Dlaczego wyniki są w%, bo gdyby przeliczyć % na głosy to okazałoby się że np. RN popiera mniej niż 100 tysięcy osób. KTO W TO UWIERZY?

 

Podsumowując ten wywód i odpowiadając na pytanie zawarte w temacie uważam że Sondaże przedwyborcze to nic innego jak przygotowywanie gruntu pod wyniki wyborów które znane są jeszcze zanim wybory się odbędą. Finansjera nigdy nie pogodzi się z utrata wpływu na politykę Polski a grupy nacisku z Niemiec i Rosji nie pozwolą na przejęcie władzy przez ludzi całkowicie niezależnych.

 

Jaki mamy więc wybór? Musimy zwiększyć frekwencję. „Beton partyjny” i tak zagłosuje ale jeśli 70% Polaków niezadowolonych z obecnych rządów zagłosuje przeciwko partiom wywodzącym się z 89r. to nic nie uratuje władzy. Każdy kto nie idzie glosować pozwala by inni głosowali za niego. Czy nadal o scenie politycznej maja decydować urzędnicy i koledzy polityków?

 

Krzysztof Krasicki

fot. sxc.hu, grafika: opr. własne

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną