Ignorancja czy Himalaje politycznej hipokryzji?

0
0
0
/

Poseł prof. Krystyna Pawłowicz ubolewa, że "Juncker i inni oderwani od naturalnych praw i zjawisk unijni biurokraci żądają równego (wysokiego) wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn w Polsce". "Przyczyną ich szaleńczych pomysłów jest to, że oni już dawno uznali, że nie ma płci biologicznych, że jest tylko płeć tzw. społeczna, kulturowa, psychiczna, subiektywna. Jesteś tym, czym/kim się czujesz" tłumaczyła, dodając, iż Konwencja Rady Europy ze Stambułu, tzw. "antyprzemocowa" zapisała to na samym wstępie, legalizując niejako genderowe lewackie praktyki. "PO z PSL-em w ubiegłej kadencji, wbrew polskiej opinii publicznej i stanowisku Kościoła przyjęli ten chory, sprzeczny z naturą, antycywilizacyjny akt i ochoczo ratyfikował to prezydent Komorowski" wytykała prof. Pawłowicz błędy poprzedniej ekipy, zapominając najwyraźniej, że dokładnie te same patologie są zawarte w ochoczo wspieranych przez Prawo i Sprawiedliwość celach zrównoważonego rozwoju i mają dokładnie taki sam skutek. "Skutek jest taki, że takie lewackie genderowe manifesty są teraz dla instytucji unijnych jedną z pożytecznych "podstaw" narzucania powszechnej totalnej równości wszystkiego ze wszystkim. Skoro nie ma kobiet i mężczyzn, a jest tylko uniwersalny, z zasady bezpłciowy, decydujący o sobie człowiek, wszystko jest względne i zmienne, zależne od własnego uznania. Skoro ludzie nie różnią się od innych istot, od zwierząt i roślin, które mają takie same prawa jak ludzie, to w tej chorej logice logiczne jest żądanie "równego" wieku emerytalnego dla wszystkich równych, nie różniących się od siebie "ludzi"." zaznaczała mimo że w dokładnie taki sam scenariusz wpisuje Polskę jej ugrupowanie, dostosowując ją do wspomnianych wyżej celów zrównoważonego rozwoju, gdzie równość genderowa jest jednym z kluczowych celów (cel 5). "Być może, niedługo UE rozciągnie pojęcie „wieku emerytalnego” także na zwierzęta i będzie wypłacała im zasiłki" szydziła prof. Pawłowicz. "Lewackie gender nie odróżnia kobiet, więc nie troszczy się o nie, nie rozumie ich biologicznych, psychicznych odrębności ani społecznych, rodzinnych funkcji. Znika zresztą pojęcie "rodziny", bo skoro nie ma kobiet ani mężczyzn, którzy "rodzą" dzieci, to nie ma też pojęcia małżeństwa. Są u lewactwa tylko "związki" wszystkich ze wszystkimi, też ze zwierzętami" stwierdziła. "Lewackie ideologie są ciężką patologią wymierzoną w naturę, w kobiety i mężczyzn. W życie jako takie. Tak, jak i cała ta unijna "obyczajowość". Ale przeczekamy i to. Przeczekaliśmy komunę, to damy radę też jej kolejnej, unijnej odsłonie." dodała. Niezmiernie zaskakujące to słowa z ust posłanki Prawa i Sprawiedliwości, która podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Praw Człowieka, a potem w Sali Plenarnej Sejmu głosowała za odrzuceniem projektu zakazującego zabijania nienarodzonych dzieci a zatem opowiedziała się przeciwko życiu. Zresztą kwestia dostępu do aborcji również stanowi jeden z celów wspieranego przez PiS zrównoważonego rozwoju (zawarty w celu 3). Podobnie zresztą, jak i deprawacja dzieci (w ramach celu 4). Jak zatem nazwać tego typu retorykę? Czy jest to ignorancja, czy typowa schizofrenia polityczna, mydlenie oczu czy też może zwyczajna pomroczność jasna w widzeniu politycznej rzeczywistości? A może po prostu często spotykana w polityce hipokryzja, która w tym przypadku przybrała wyjątkowo wyrazistą formę?

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną