Rolnicy bezbronni względem firm energetycznych

0
0
0
/

Fatalny stan infrastruktury przesyłowej, w szczególności na obszarach wiejskich, powoduje przepięcia, zerwania linii, czy upadki słupów, co oznacza poważne szkody, niekiedy zaś nawet tragedie. Problem jednak w tym, że PGE Dystrybucja rzadko poczuwa się do odpowiedzialności za te zdarzenia, starając się całą odpowiedzialność scedować na "siły wyższe". W takich sytuacjach rolnik pozostaje bez zadośćuczynienia.

 

W jednym z gospodarstw we wsi Różanów, na skutek zaniedbań, w wyniku przepięcia, które poraziło zwierzęta w oborze, zginęła znaczna część stada. Właściciele gospodarstwa wystąpili do spółki PGE Dystrybucja o naprawienie szkody. - Reakcja PGE Dystrybucja była zadziwiająca - firma ta sprawiała wrażenie, iż nie czuje się właścicielem ani linii ani słupów przy gospodarstwie i odesłała dokumenty do PZU, to jednak odmówiło zadośćuczynienia. Właściciel, Krzysztof Sobieraj, odwołał się do PGE, lecz bez skutku - w imieniu gospodarza relacjonował zdarzenie poseł Maciej Małecki (PiS).

 

- Na moją interwencję dostaję odpowiedź następującą od PGE Dystrybucja: "Wniosek poszkodowanego został uznany przez PGE Dystrybucja za zasadny i po załączeniu wymaganych dokumentów przesłany do PZU". Kilkanaście dni po tym państwo dostają odpowiedź z PGE, a konkretnie od dyrektora rejonu żyrardowskiego, że jest niezasadne i podtrzymuje tym samym stanowisko PZU. Poszkodowani właściciele nie otrzymali nawet z zakładu energetycznego protokołu tego zdarzenia - nie krył oburzenia.

 

- Wiceprezes poinformował mnie, że protokół istnieje i na wniosek poszkodowanego może zostać mu udostępniony. Kiedy jednak poszkodowany udał się do zakładu energetycznego został poinformowany, iż nie może mieć wglądu do tego dokumentu, ponieważ jest on tajny [!!!] - mówił podczas posiedzenia sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

 

Z dokumentacji wynikało, że feralna linia energetyczna została założona w 1959 roku. Ostatni jej remont przeprowadzono w 1979 roku. Ostatni przegląd - w 2007, a oględziny - w 2010 roku. Mimo tak ewidentnych zaniedbań PGE Dystrybucja twierdziła, że przyczyną przepięcia był silny wiatr [!!!], którego nota bene nikt w okolicy poza zakładem energetycznym jakoś nie zauważył, nawet meteorolodzy.

 

- Rolnik może w takiej sytuacji nająć biegłego i wnieść sprawę do sądu, jednakże wiąże się to z olbrzymimi kosztami, których ewentualne odszkodowanie wcale nie musi pokryć - Piotr Kwitowski, radca prawny, nie bez rezygnacji odniósł się do smutnej polskiej rzeczywistości. - Firmy energetyczne bardzo chętnie powołują się na siłę wyższą i zrzucają z siebie odpowiedzialność za zdarzenia, do jakich dochodzi w rzeczywistości z powodu fatalnego stanu infrastruktury - skonstatował. Podkreślił, iż "najgorzej jest na terenach wiejskich, gdzie przewody pociągnięte są na przysłowiowe "słowo honoru", nienapięte i na zmurszałych, drewnianych słupach, w każdej chwili grożących zawaleniem".

 

Niewielu rolników decyduje się na walkę o odszkodowania od energetycznych molochów, dysponujących pieniędzmi i armią prawników. Najczęściej spuszczają głowy w geście bezradności i nawet nie próbują walczyć.

 

Anna Wiejak


© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną