Eksperci perorują, Polska ginie

0
0
0
/

Wiele pięknie zbudowanych zdań, jeszcze więcej krytyki obecnej ekipy rządzącej i zupełny brak koncepcji na ratowanie upadłego w zasadzie państwa – tak w skrócie można podsumować przemówienie prof. Piotra Glińskiego, kandydata PiS na premiera rządu ekspertów, jakie miał wygłosić na sali plenarnej Sejmu, a koniec końców wygłosił na spotkaniu klubowym.

 

Słuchając wypowiedzi wspieranego przez Jarosława Kaczyńskiego kandydata, zastanawiałam się, dlaczego on? Nie ma zbytniego doświadczenia politycznego, a i rozeznania w sprawach państwa zarzucić mu nie można, co udowodnił m.in. podczas debaty ze studentami Uniwersytetu Warszawskiego, kiedy to nie był w stanie wypowiedzieć się na temat reformy szkolnictwa. Już wtedy był wskazywany jako premier rządu ekspertów i doprawdy trudno zrozumieć dlaczego?

 

Dlaczego ugrupowanie, które ma w swoich szeregach naprawdę wybitne postacie świata nauki, decyduje się na człowieka, który nie ma w zasadzie jasno sprecyzowanych poglądów? Dlaczego wybrano polityka tak mało wyrazistego i... mało silnego, nie tylko politycznie?

 

Może dlatego, że Prawu i Sprawiedliwości wcale nie zależy na radykalnych zmianach... Prof. Piotr Gliński może i jest świetnym akademikiem, jednakże pozbawionym jasnych i nie budzących wątpliwości przekonań. To nie jest kandydat z charyzmą, zdolną porwać tłumy, a już tym bardziej kandydat, o którym można by mówić w kategoriach bohatera narodowego tudzież męża opatrznościowego.

 

To niewątpliwie kandydat kompromisowy, mający za zadanie trafić w gusta zarówno zwolenników PO, jak i PiS. Problem jednak w tym, iż jak na osobę, która miałaby stanąć na czele rządu ekspertów, miał on zbyt mało do powiedzenia jeśli chodzi o konkretne rozwiązania. Krytykowaniem, skądinąd słusznym, rządu Donalda Tuska niczego się nie zbuduje. Tymczasem Gliński w pięknych słowach krytykował, ale konkretnych rozwiązań nie podawał, ograniczając się do zdawkowych haseł rzucanych dla potrzeb słuchających.

 

Niesamowite, że polityk kandydujący na stanowisko premiera, który teoretycznie przynajmniej powinien zaproponować rzeczowe rozwiązania kluczowych problemów kraju, postuluje... audyt stanu państwa.

 

Rodzi się pytanie, co robiła opozycja przez te wszystkie lata opozycja, skoro wspomnianego audytu dotychczas nie przeprowadzono? Przecież ma posłów w komisjach sejmowych, którzy są wyposażeni w stosowne upoważnienia.

 

- Za nic macie państwo wartości demokratyczne – perorował prof. Piotr Gliński, nie precyzując jednak, co pod tym pojęciem ma  na myśli. Jeżeli bowiem zdobycze Rewolucji Francuskiej égalite, liberté, fraternité, to państwu polskiemu należy jedynie współczuć, gdyż pustosłowie nigdy nikomu na dobre nie wyszło.

 

Nie bardzo rozumiem, dlaczego w ocenie kandydata PiS na premiera, wartością nadrzędną powinna by demokracja. Moim skromnym zdaniem prym powinna wieść sprawiedliwość i prawda. W końcu demokracja to system, w którym można przegłosować, że kłamstwo to prawda i odwrotnie...

 

Prof. Gliński w ostrych słowach potępił darwinizm społeczny, zupełnie ignorując fakt, iż jest on wszechobecny w tak wychwalanej przez niego demokracji. Mówił też o kneblowaniu debaty demokratycznej przez obecny rząd. Problem w tym, że PiS również tą debatę swego czasu kneblowało i należy jedynie cieszyć się, że wyciągnęło z tej lekcji jakiekolwiek wnioski. Czy politycy Prawa i Sprawiedliwości umożliwili konstruktywną debatę w sprawie porozumienia gazowego z Rosją z 2006 roku? Czy chcieli dyskutować ze społeczeństwem traktat lizboński? W końcu, czy zapytali społeczeństwo, czy zgadza się na wprowadzenie pakietu klimatyczno-energetycznego?

 

Niesamowitym wprost było „odkrycie” Glińskiego, że to naród jest w tym kraju suwerenem. Dotychczas we wszystkich kluczowych dla Polski sprawach PiS całkowicie o tym zapominał, nie dopuszczając chociażby do przeprowadzenia referendum w sprawie przyjęcia nowej unijnej konstytucji, którą szef tej partii, podobnie, jak i jego koledzy z Platformy Obywatelskiej, tkliwie nazywa traktatem lizbońskim.

 

Szczytem niekompetencji wykazał się jednak stwierdzając, iż korzystając z funduszy europejskich można było wybudować przedszkola bezkosztowo. To czysto pijarowska zagrywka, gdyż unia to nie instytucja charytatywna, która daje, ale skomplikowany system, który zarabia, wykorzystując do tego nasze pieniądze – aby skorzystać z unijnych funduszy trzeba mieć 50 proc. wkładu własnego. To dlatego polskie samorządy ledwo domykają budżety, gdyż aby spożytkować powracające do Polski pieniądze ze składki, jaką odprowadzamy do Brukseli, muszą zadłużać się w zachodnich bankach. Na tym polega największy zysk eurokratów – damy wam wasze własne pieniądze, lecz w zamian zadłużajcie się u naszych bankierów. Prof. Gliński albo tego nie rozumiał, albo celowo pominął.

 

Rządy ekspertów nie są w Polsce niczym nowym i co gorsza wcale nie są dobrze przez Polaków kojarzone. Ekspertem miał być Leszek Balcerowicz i wielu innych, którzy doprowadzili nasz kraj do skraju zapaści, odebrali Polakom ich własność, a teraz na lukratywnych posadkach śmieją się z Polaków w kułak.

 

Wiele trzeba w Polsce zmienić – to nie ulega najmniejszej wątpliwości – jednak najpierw trzeba mieć program, którego w szeregach Prawa i Sprawiedliwości niestety nie widać.

 

Anna Wiejak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną