Dwie szokujące uchwały podjęła późnym wieczorem 28 grudnia Rada Miasta Bydgoszczy. Zmieniła ona nazwę ulicy Aleje Prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Aleja Planu 6-cio letniego. Natomiast nazwa ulicy Bernarda Śliwińskiego (najdłużej pełniący obowiązki prezydenta Bydgoszczy za czasów II Rzeczpospolitej - powstaniec wielkopolski) zmieniona została na... Przodowników pracy.
Tym samym zostały przywrócone dawne nazwy. Bowiem w Bydgoszczy, jak w wielu innych miastach Polski, pozostało kilkanaście nazw ulic, które zostały nadane za czasów PRL i odnosiły się do symboli komunistycznego państwa.
Ten stan nakazała zmienić ustawa z dnia 1 kwietnia 2016 r. "o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej”. Ustawodawcy dali sporo czasu na przeprowadzenie zmian – do 2 września 2017 roku. Bydgoski samorząd nie uczynił tego w terminie.
Przez ponad rok prezydent Rafał Bruski nie kiwnął nawet palcem w tej sprawie. Kiedy czas zaczął naglić, do działania przystąpili radni PiS. Na początku lipca zaproponowali, aby ulica Stanisława Lehmana zmieniła nazwę na Bernarda Śliwińskiego, Teodora Duracza na Krzysztofa Gotowskiego, Oskara Langego na Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Józefa Powalisza na Jeremiego Przybory, Zygmunta Berlinga na Studencką, Armii Ludowej na Legionów Polskich, Planu 6-letniego na Ku Słońcu, Bolesława Rumińskiego na Kowalską, a park Zbigniewa Załuskiego przemianować na Leszka Jana Malinowskiego.
Tydzień później podczas nadzwyczajnej sesji Rada Miasta zaakceptowała tylko jedną z tych propozycji. Jeremi Przybora zastąpił Józefa Powalisza. Pozostałe kandydatury przepadły głosami radnych PO i SLD. Koalicjanci postanowili, że nowe nazwy trzeba koniecznie skonsultować z mieszkańcami bezpośrednio zainteresowanymi zmianami. Konsultacje odbyły się w sierpniu, a swoją opinię wyraziła tylko garstka mieszkańców.
Przewodniczący Rady Miasta chciał zmienić nazwy ulic na specjalnej sesji 30 sierpnia. – Nie zwołałem jej, ponieważ do tego czasu nie otrzymałem wyników konsultacji społecznych – tłumaczy Zbigniew Sobociński. Urzędnikom policzenie kilkuset głosów zajęło ponad tydzień.
Po 2 września zareagował wojewoda Mikołaj Bogdanowicz. Skierował pismo do Przewodniczących Rad Miejskich i Gminnych, które nazw ulic i innych miejsc dotąd nie zmieniły. A następnie 13 grudnia dokonał zmiany z urzędu.
Koalicja PO - SLD, nie chcąc się ze zmianami pogodzić przegłosowała dziś uchwały przywracające komunistyczne nazwy.
Komentarz Michała Jędryki:
Uchwały, które dziś przegłosowała Rada Miasta Bydgoszczy, są uchwałami żenującymi. Można jeszcze dodać, że są uchwałami wadliwymi, złymi i szkodliwymi. I nie chodzi tu tylko o prezydenta Kaczyńskiego, choć uporczywość z jaką rządząca w Bydgoszczy centrolewica chce zatrzeć pamięć o nim, graniczy niemal z obsesją. A to, czym zawinił tej formacji twórca łaźni na Szwederowie i elektrociepłowni na Jachcicach prezydent Bernard Śliwiński, powstaniec wielkopolski, może dla niektórych okazać się zagadką wręcz nieodgadnioną.
Moim zdaniem chodzi o to, że symbole nie są czymś obojętnym dla życia społecznego. Cała nasza cywilizacja została zbudowana na symbolach. Cała europejska kultura jest pełna dzieł niosących w sobie symboliczne znaczenie. Od starożytnych pomników klasycznego piękna, poprzez gotyckie katedry, po barokowe kościoły, których ruiny dziś wyznaczają wschodnie rubieże dawnej Rzeczpospolitej, wszystko to jest pełne symbolicznych treści, bez których Polska i Europa nie byłyby sobą.
Moda na lekceważenie symboli, na bezczeszczenie publiczne choćby flagi polskiej - do której doszło w programie telewizyjnym, którego nazwy nie godzi się wymieniać, a także przecież w bydgoskim teatrze, jest jakimś znakiem firmowym formacji politycznej, która przegłosowała tę uchwałę, wracając do symboli ustroju, który był antycywilizacją.
Znakiem firmowym centrolewicy staje się też wynoszenie do rangi symboli haseł i projektów systemu sowieckiego, totalitarnego . Plan sześcioletni to przecież budowa miast – blokowisk, które miały być pomnikiem dyktatury proletariatu. W których nie miało być kościołów. Symbolem walki Bydgoszczan z tym planem jest przecież kościół na jednym z osiedli bydgoskich – tj. na Wyżynach, poświęcony przez prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego. Ks. Prymas, gdy uzyskał wreszcie zgodę na jego budowę, nazwał tę świątynię „znakiem zwycięstwa sprawiedliwości Stwórcy”.
Być może radni PO-SLD, zarówno ci, którzy byli inicjatorami tej nieszczęsnej uchwały, jak i ci, którzy za nią głosowali, kierowali się pewnym resentymentem – PRL ich ukształtował. Na tym samym resentymencie gra przecież PiS - widoczne to było choćby przy przywróceniu podziału 8-4 w systemie szkolnym, co spotkało się ze sporym społecznym poparciem.
Ale jest różnica między tęsknotą za "krajem lat dziecinnych, co zawsze zostanie...", a tęsknotą za jawnymi symbolami niszczycielskiej antycywilizacji. To nie jest cienka czerwona linia. To jest wyraźna i dobrze oświetlona granica z fosą. I ta granica została bezczelnie przekroczona. A Wigilie i łamanie się opłatkiem, nawet z biskupem, tylko podkreślają cynizm i hipokryzję centrolewicy.
Michał Jędryka - redaktor naczelny Tygodnika Bydgoskiego
informacje i komentarz ukazały się na stronie TB
Tytuł pochodzi od redakcji portalu Prawy.pl