Dzień 14 stycznia br. był obchodzony w Kościele jako Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy. W tym samy dniu odczytany został w polskich Kościołach List Episkopatu Polski na Rok Świętego Stanisława Kostki.
W liście tym czytamy: „Świętego Stanisława Kostkę pragniemy zaprosić dzisiaj, aby stał się patronem rozpoczętego właśnie nowego roku. O tym wyborze zdecydowała zarówno 450. rocznica jego śmierci, jak i program duszpasterski Kościoła w Polsce. Jeśli mamy w tym roku rozważać osobę i dary Ducha Świętego dane w sakramencie bierzmowania, nie może być lepszego patrona niż ten, który został uzdolniony przez Ducha Świętego do mężnego wyznawania wiary w dojrzały i niebanalny sposób”.
Trochę to paradoks. Dlaczego? O tym za chwilę.
Cóż, palec Boży. Duch Święty zadziałał i wzmożoną opieką otoczy nas w nadchodzącym roku św. Stanisław Kostka.
Jak czytamy w „Brewiarzu”: „Św. Stanisławowi Kostce przypisuje się zwycięstwo Polski odniesione nad Turkami pod Chocimiem w 1621 r. W tym dniu o. Oborski, jezuita, widział św. Stanisława na obłokach, jak błagał Matkę Bożą o pomoc. Król Jan Kazimierz przypisywał orędownictwu Świętego zwycięstwo odniesione pod Beresteczkiem (1651)”.
Św. Stanisław Kostka ma szczególny łaski u Boga.
W Bitwie pod Chocimiem w 1621 r. Polska wystawiła, według Leszka Podhoreckiego 35 tys. wojska polsko-litewskiego oraz 30 tys. Kozaków. Polacy dysponowali 28 działami.
Po stronie tureckiej było 100-150 tys. regularnego wojska, a ponadto 100 tys. tzw. czeladzi. Turcy dysponowali 115 działami.
Według zatem wszelkich reguł wojskowych Polska powinna być pokonana w sposób miażdżący w pierwszym dniu bitwy. W trakcie tygodniowych walk zginęło 8 tys. Polaków, 6,5 tys. Kozaków, a po islamskiej stronie ponad 42 tys. żołnierzy. Zawarto korzystny dla Polski traktat pokojowy.
Bitwa pod Beresteczkiem, największa bitwa w Europie w XVII w., którą stoczyliśmy ze sprzymierzonymi siłami wyznających islam Tatarów i zbuntowanych przeciwko Polsce Kozaków zakończyła się w zaskakujący dla wszystkich sposób.
Po stronie polskiej była licząca ok. 80 tys. armia. Żołnierzy zawodowych było w niej jednak tylko ok. 34 tys. Armia przeciwnika liczyła ok. 130 tys. żołnierzy.
Polska armia odśpiewała „Bogurodzicę”. Bitwa trwała 13 dni. Zginęło w niej 850 osób po stronie polskiej. Po stronie przeciwnika zginęło wtedy około 75 000 żołnierzy. Wzięliśmy też około 10 000 jeńców.
W litanii do św. Stanisława Kostki jest następujące wezwanie: „Święty Stanisławie, któryś ojczyznę swoją z różnych przygód i niebezpieczeństw wyratował, módl się za nami”
Warto w 2018 r. tę litanię odmawiać.
Jak wynika z danych zebranych przeze mnie w książkach pt. „Masoneria polska 2017. W przededniu katastrofy” i „Masoneria polska 2017. W centrum wydarzeń” zbliża się dzień, w którym masoneria zrealizuje swój plan zniszczenia naszej cywilizacji. Ma to być wielki, światowy finansowy i gospodarczy krach i rewolta islamska na terenie całej Europy (jak wiemy do Europy przenikają kolejne transporty umundurowania i broni dla islamistów). Rewolta będzie najbardziej burzliwa, jak wszystko na to wskazuje, na terenie Francji i Niemiec. Islamistom z Niemiec blisko do Polski. Mogą się tu znaleźć szczególnie wtedy, gdy niemieckie oddziały zaczną ich wypychać z terenu Niemiec.
Potrzebujemy opieki i pomocy św. Stanisława Kostki. Nie zapominajmy też o Matce Bożej z Wąwolnicy, za której sprawą niewielka liczebnie armia polska dokonała w XIII w. masakry wielkiej armii tatarskiej (w momencie zetknięcia się obu armii figura Matki Bożej wzniosła się do góry i zajaśniała oślepiającym światłem, co spowodowało panikę Tatarów).
Pamiętajmy szczególnie o tym, że Królową Polski jest Matka Boża i Ona nas też ochroni.
Pamiętajmy, ze została naszą Królowa za sprawą św. Stanisława Kostki. Tak o tym pisze Józef Stanisław Pietrzak w swojej książce pt. „Niepokalana Królowa Polski”: Gdy się tak w celi zakonnej starzec miły, nastrojony najuroczyściej wewnętrznie po przyjściu z Nieszporów i procesji w wigilię Wniebowzięcia Matki Bożej, a więc święta sobie najmilszego, 14 sierpnia 1608 roku, modli – spojrzał przez okno na firmament Niebieski i o dziwo! Ujrzał niby drugi Eljasz prorok wspaniały i dziwny obłok, wychodzący jakoby z morza, który płynął ku niemu. X. Mancinelli zobaczył wyraźnie, jak z owego obłoku powstała słodka postać Dziewicy Niepokalanej z Dzieciątkiem Jezus na ręku, okryta w królewską purpurę, pełną Majestatu, a u kolan Jej klęczał piękny młody jezuita, aureolą cudną okolony: - Wniebowzięta Królowa! – szepnął O. Juljusz – nieprzywykły do odwiedzin niebieskich Marji i owładnięty niewypowiedzianą, ludzką mową nie dającą się określić, radością, osunął się na kolana, a Marja już przy nim w swoim Majestacie. Wielebny O. Juliusz zawoła: O, Królowo Wniebowzięta – módl się za nami! A Matka Boża mile nań spoglądając rzecze:
„A CZEMU MNIE KRÓLOWĄ POLSKI NIE ZOWIESZ? JA TO KRÓLESTWO WIELCE KOCHAM I WIELKIE RZECZY DLAŃ ZAMIERZAM, PONIEWAŻ OSOBLIWSZĄ MIŁOŚCIĄ KU MNIE PAŁAJĄ JEGO SYNOWIE...”
Powiedziawszy to Boga-Rodzica, jakby czekała na odpowiedź Wielebnego Sługi Bożego, który też zawołał:
– Królowo Polski Wniebowzięta – módl się za Polską!
Po tych słowach nasza Królowa i Pani miłośnie spojrzała na klęczącego u Jej kolan, Stanisława Kostkę, a potem na O. Mancinellego i słodko rzekła: Jemu tę łaskę dzisiejszą zawdzięczasz, Juljuszu mój!”.