„Czas mroku" jest przykładem, jak należy robić kino historyczne. Nie potrzeba do tego widowiskowych efektów specjalnych (choć te dziś dzięki komputerom są już bez problemu dostępne dla polskich filmowców), nie potrzeba wielkich scen batalistycznych (choć i ten problem rozwiązują efekty cyfrowe). Niezbędny jest dobry scenariusz, ciekawy temat, dynamiczny montaż i duża dawka nacjonalistycznych emocji.
Akcja filmu rozgrywa się w od początków maja 1940 roku. Osamotniona i bezbronna Wielka Brytania jest w kryzysie politycznym. Opozycja wymusza rezygnacje przeciwnika wojny Neville Chamberlain z funkcji premiera. Partia Konserwatywna w obliczu przeważających sił wroga opowiada się zawarciem pokoju z nazistowskimi Niemcami. Opozycja parlamentarna zgadza się na rząd koalicyjny - o ile na jego czele stanie nienawidzący nazistów Churchill. Szczerze nienawidzą go liderzy konserwatystów i król Jerzy.
Pomimo knucia w szeregach partii i niechęci korony zostaje premierem. Stetryczały, despotyczny, złośliwy, humorzasty, łakomy i nie znający umiaru w piciu alkoholu zdecydowanie nie jest materiałem na męża stanu.
Jednak jego determinacja oraz wola walki zmienią losy świata. W misji dziejowej Churchilla wspiera kochająca żona i śliczna młoda maszynistka, spisująca przemówienia nowego premiera. W filmie ukazane są poruszające mowy premiera Wielkiej Brytanii oraz sposób, w jaki obudziły one wolę walki w narodzie:że Brytyjczycy wobec zagrożenia bytu narodowego wstali z kolan, choć Churchill obiecywał im tylko „krew, znój, pot i łzy".
Film ukazuje, jak USA odmówiły Wielkiej Brytanii nie tylko pomocy wojskowej, ale i dostaw zakupionej broni. Obnaża też słabość militarną Brytyjczyków: 300.000 pozbawiona sprzętu armia ocalała tylko dzięki ewakuacji na cywilnych łodziach przewożących żołnierzy z francuskiej Dunkierki przez kanał do Anglii.
Niezwykle zabawnym wątkiem jest to, że sławny gest brytyjskiego premiera (palce ułożone w literę V), który Churchill wymyślił jako gest wiktorii, w proletariackich dzielnicach popularnych oznaczał nie wiktorię, lecz tylko „wsadź sobie w...". Nieopacznie wzbudziło to ogromna popularność nowego premiera wśród robotników, którzy docenili jego stosunek do Niemców, Hitlera i pacyfizmu.
Zaletą „Czasu mroku" jest to duża dawka optymizmu i humoru, jakże odmienna od polskiego niezwykle smutnego „Czasu honoru".
Kino historyczne musi dawać nadzieję, nie może tylko ukazywać naszych cierpień. Musi pokazywać pięknych, młodych, którzy zabijają wrogów, a nie tylko są przez wrogów zabijani.
Popularność serialu „Stawka większa niż życie" będącego doskonałą kłamliwą komunistyczną propagandą polega właśnie na tym, że główny bohater Hans Kloss odnosił sukces za sukcesem. Dzieła Henryka Sienkiewicza również dostarczają dowodu na to, że można opowiadać pełne optymizmu historie nawet w ciężkich czasach, by skutecznie budzić ducha narodowego.
W filmie „Czas mroku" w role Winstona Churchilla wcielił się Gary Oldman. Scenarzystą filmu jest Anthony McCarten (scenarzysta filmu „Teoria wszystkiego"), a reżyserem Joe Wright (twórca „Pokuty", „Dumy i uprzedzenia" oraz „Anny Kareniny"). Film można obejrzeć w kinach w całej Polsce w tym i w warszawskim kinie Kinoteka.
Jednym z najbardziej znanych przemówień Winstona Churchilla jest wygłoszone w Izbie Gmin, 4 czerwca 1940, przytoczone również w filmie. Brytyjski premier mówił stwierdził, że „chociaż wielkie obszary Europy i wiele starych i sławnych państw wpadło lub może wpaść w ręce gestapo i całego ohydnego aparatu rządów nazistowskich, my nie osłabniemy, ani nie ulegniemy.
Wytrzymamy do końca, będziemy walczyć we Francji, będziemy walczyć na morzach i oceanach, będziemy walczyć z coraz większym przekonaniem i coraz większą siłą w powietrzu, będziemy bronić naszej Wyspy bez względu na cenę, będziemy walczyć na plażach, będziemy walczyć na lądowiskach, będziemy walczyć na polach i na ulicach, będziemy walczyć na wzgórzach; nigdy się nie poddamy, a jeśli, w co nie wierzę nawet przez chwilę, Wyspa ta lub duża jej część zostałaby podbita i głodowałaby, to wówczas nasze zamorskie Imperium, uzbrojone i strzeżone przez Flotę Brytyjską, walczyć będzie dalej, dopóki, we właściwym dla Boga czasie, Nowy Świat, z całą swoją potęgą i mocą, ruszy na ratunek, by uratować i wyzwolić Stary".
Przy okazji pisania tekstu znalazłem niezwykle celny fragment tekstu o muzułmanach autorstwa Winstona Churchilla zamieszczony w „The River War, Longmans, Green & Co., Londyn 1899" w którym przyszły brytyjski premier tak pisał o muzułmanach: „Jak straszne są przekleństwa jakie mahometanizm nakłada na swych czcicieli! Poza fanatycznym szaleństwem, które jest tak niebezpieczne dla człowieka jak wścieklizna dla psa, jest też ta pełna strachu apatia. Efekty tego są widoczne (...) gdziekolwiek zwolennicy Proroka rządzą lub mieszkają.
Upadła zmysłowość deprawuje życie z jego dostojeństwa i wytworności, następnie z jego godności i świętości. Fakt, że w prawie mahometańskim każda kobieta musi należeć do jakiegoś mężczyzny jako jego absolutna własność, musi opóźniać ostateczne zniesienie niewolnictwa do czasu, aż wiara islamu zaniknie jako siła między ludźmi. Indywidualnie muzułmanie mogą okazywać znakomite właściwości. Tysiące staje się lojalnymi i odważnymi żołnierzami Królowej; wszyscy wiedzą jak umierać; ale, wpływ tej religii paraliżuje rozwój społeczeństwa wśród tych, którzy się nią kierują. Nie ma na świecie większej siły degenerującej.
Daleki od upadku, mahometanizm jest militarną i prozelityzującą wiarą. (...) gdyby nie to, że chrześcijaństwo chroni się w silnych ramionach nauki, cywilizacja współczesnej Europy mogłaby upaść, jak upadła cywilizacja starożytnego Rzymu". Niech to będzie puentą.