Pamiętam jak za rządów PO z oburzeniem zareagowano na
określenie Jarosława Kaczyńskiego, że Polska stała się kondominium niemiecko – rosyjskim. Ileż wówczas było o to krzyku, ileż kpin salonu z medialnymi przyległościami. Podobną reakcję wywołały słowa Grzegorza Brauna o kolonii niemiecko- rosyjskiej pod żydowskim zarządem powierniczym. „Oszołomy” - drwiono z jednego i drugiego. Czy rzeczywiście oszołomy?
Właśnie jesteśmy świadkami kolejnego przykładu fikcji, którą dotąd była nasza suwerenność, ataków z każdej strony, gdy tylko próbujemy się wybić na niepodległość i uporządkować w naszym kraju nie ruszone dotąd – z powodu ustawki Okrągłego Stołu - sprawy w polskim domu.
Do tych, którzy usiłują sparaliżować polską niezależność oprócz eurokratów z Brukseli, dołączyli jeszcze przedstawiciele Izraela, a i groźne pomruki dochodzą z USA.
Były rzecznik PiS Adam Hofman, ten od oglądania w samolocie własnego rozporka, bierze nawet w gazecie z niemieckim kapitałem pod uwagę możliwość, że gdy Polska nie zgodzi się na realizację roszczeń środowisk żydowskich w kwestii bezspadkowego mienia ofiar Holocaustu, czyli na realizację ustawy 447 będącej w tej chwili w amerykańskim senacie, to być może Amerykanie wycofają swoje wojska stacjonujące w Polsce, pozostawiając nas niezdolnymi do obrony. To, oczywiście, gdybanie, bo jeśli uczciwe podliczyć rachunek zysków i strat, nie wiadomo czy to właśnie nie Amerykanie mają większe korzyści z baz w Polsce w skali geopolityki.
Histeria wokół ustawy o IPN, przewidującej kary za określanie niemieckich obozów koncentracyjnych nazwą polskich obozów koncentracyjnych sięgnęła zenitu.
Oburzony premier Izraela Netanyahu oskarżył Polaków o udział w Holocauście, uruchomione zostały takie naciski, o jakich świat dotąd nie słyszał. Okazało się, że jesteśmy nazistami, antysemitami i wszelką gangreną, gotową przyłożyć rękę do zabicia Żyda, żeby nie tylko się wzbogacić na czyimś nieszczęściu, ale też dać upust swojej nienawiści do narodu wybranego.
Podgrzewanie nastrojów antypolskich „zaowocowało” już
obrzucaniem kamieniami w Izraelu polskich turystów i pielgrzymów
O tym, że asekurowane przez służby Mossadu, podążające na zwiedzanie obozu Auschwitz-Birkenau grupy izraelskiej młodzieży plują podczas marszu na mijanych Polaków, dowiedziałam się niedawno. Choć o tym, że w Izraelu plują na Polaków wiedziałam już jakiś czas temu. Dlaczego nie podnoszono wówczas larum i nie grzmiano o antypolonizmie na cały świat, trudno zrozumieć. Czy tylko dlatego, że nie było na to siły, bo wszystkie najbardziej znaczące media światowe były i są w wiadomych rękach?
Podobno tak poruszająca teraz cały świat ustawa o IPN, upominająca się wreszcie o godność naszego narodu, była przez dwa lata konsultowana ze stroną Izraela. Czy to normalne w suwerennym kraju? Nienormalne. To, że mimo konsultacji i zgody Izraela na uchwalone przez polski parlament zapisy, teraz rozpoczęto hucpę przeciwko uzgodnionym zapisom, podnosząc w dodatku kłamliwe argumenty, jest jeszcze bardziej nienormalne.
Ale skoro jest interes do zrobienia, wszystkie chwyty są dozwolone, i mamy pasztet na ostro.
Trzeba Polakom, tym antysemitom, pokazać ich miejsce w szeregu i oskarżyć o Holocaust. Argument, że tylko w Polsce podczas niemieckiej okupacji za niesienie pomocy Żydom groziła kara śmierci i likwidacja całych rodzin niezbyt skutecznie się przebija do światowej opinii publicznej. Chociaż nawet w tak ekstremalnej sytuacji, Polacy ich ratowali, o czym świadczy najliczniejsza liczba posadzonych Polakom „drzewek sprawiedliwych wśród narodów świata”, i liczba Żydów, którzy Holokaust przeżyli. Teraz okazuje się że Polacy za mało ratowali, choć w innych krajach nie kiwnięto palcem, a nawet w takiej Francji urzędowo ich łapano według listy, wpychano do wagonów i wysyłano do Auschwitz.
Ironią losu jest fakt, że w obronie Polaków w tej żydowskiej nagonce stanął przedstawiciel narodu oprawców, szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel. Odnosząc się do histerii związanej z nowelizacją ustawy o IPN, powiedział, że Polska może być pewna, iż Niemcy biorą na siebie pełną odpowiedzialność za Holocaust i będą potępiać takie zafałszowania historii jak sformułowanie "polskie obozy śmierci". Podkreślił przy tym, że tylko staranna ocena własnej historii może przynieść pojednanie. - Zorganizowane masowe morderstwo zostało popełnione przez nasz naród i nikogo innego. Pojedynczy kolaboranci nic tu nie zmieniają – stwierdził Gabriel.
I tak dobrze, że szefem niemieckiego MSZ jest jeszcze Gabriel, bo za chwilę może być już Schulz. Podczas koalicyjnych negocjacji z Merkel nie kryje, że zabiega o stanowisko ministra spraw zagranicznych, by realizować plan Stanów Zjednoczonych Europy.
Myślę, że cała ta upadlająca nas hucpa, wstrząs jaki w związku z nią przeżywamy, nadała Marszowi Niepodległości inne znaczenie. Dziś dla mnie ten marsz to już nie radosne fetowanie odzyskanej wolności. To wciąż jeszcze upominanie się o wolność i pokojowy bój o Polskę. Bo to, że nasz kraj wciąż jeszcze nie jest suwerenny widać jak na dłoni.