Rafał Ziemkiewicz w artykule „Prawda o Jedwabnem - najwyższy czas!", który ukazał się na portalu Interia stwierdził, że oficjalna narracja (dotychczasowych rządów III RP i episkopatu) o tej zbrodni jest antypolskim kłamstwem.
Publicysta uważa, że trzeba ekshumować pomordowanych nawet wbrew żyjącym Żydom bo do tej pory „Żydzi oskarżyli nas przed całym światem, nazwali mordercami, a jednocześnie uniemożliwili nam dowiedzenie niewinności, czy nawet istnienia okoliczności łagodzących".
Według Ziemkiewicza istotą kłamstwa Jana Tomasza Grossa jest "twierdzenie, że zbrodnia w Jedwabnem miała charakter pogromu, dokonanego spontanicznie" przez Polaków. W opinii publicysty „trzeba było wiele złej woli, żeby bezkrytycznie przyjąć tę historyjkę za prawdę" i że Gross po pierwsze selekcjonuje świadectwa w rasistowski sposób, uznając żydowskie świadectwa za bardziej prawdziwe od polskich. Ponadto opiera się na świadectwie Szmula Wassersztajna, którego nie było w Jedwabnym w czasie mordu i który był „stalinowskim ubekiem, zbrodniarzem, który dzięki emigracji do Izraela uciekł przed odpowiedzialnością".
W opinii Rafała Ziemkiewicza „wszystko to, co opisał Gross, jest zwyczajnie niemożliwe". Według publicysty w pogromach nie ginie cała populacja tak jak w Jedwabnym (gdzie „w ciągu kilku godzin, zabito praktycznie 100 procent żydowskiej populacji. To znaczy, że zbrodnia została przeprowadzona planowo i metodycznie, z wojskową dyscypliną. Takiej zbrodni po prostu NIE MOGLI dokonać spontanicznie miejscowi polscy wieśniacy").
Ziemkiewicz przypomniał, że „w 2001 roku próbowano przeprowadzić w Jedwabnem ekshumacje. Pokazały one, że (...) jest tylko jeden grób w miejscu stodoły". Zdaniem publicysty „pomieszczenie w jednej stodole 1500 oficjalnie uznawanych ofiar jest fizyczną niemożliwością, musiało ich być (...) dziesięciokrotnie mniej. Co ważniejsze, w grobie w miejscu stodoły wykonując tylko pierwszy, sondażowy, omijający same zwłoki wykop, znaleźli naukowcy kilkadziesiąt łusek z niemieckich karabinów. Wtedy prace przerwano na polecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego".
W opinii Ziemkiewicza jest wiele opierających się na prawdzie prac naukowych o niemieckiej zbrodni w Jedwabnym, ale "cenzura politycznej poprawności i polityczna siła zainteresowanych atakiem na Polskę lobbies sprawiła, że są one mało dostępne, omalże zakazane".
Komentując stanowisko Ziemkiewicza warto przypomnieć, co pisał na portalu Wolność 24 Tomasz Sommer w artykule „Jedwabne – największy grzech Lecha Kaczyńskiego". Jak informował w swoim artykule redaktor naczelny „Najwyższego Czasu" kilka lat temu został ujawniony „poufny dotąd tzw. raport Koli, będący oficjalnym opisem przebiegu ekshumacji w Jedwabnem w 2001 roku. Szefował jej archeolog prof. Andrzej Kola – stąd nazwa dokumentu – który prowadził m.in. ekshumacje ciał polskich żołnierzy w Charkowie i Bykowni pod Kijowem i uchodzi za wybitnego specjalistę w tej dziedzinie".
Według raportu opisywanego przez Sommera: " liczba ofiar może być znacznie mniejsza od wszelkich dostępnych szacunków, po drugie – że sposób, w jaki ofiary mordu zginęły, nie jest do końca jasny, co może rzucić światło na udział etnicznych Polaków w wydarzeniu. Jeśli bowiem okazałoby się, że ofiary zostały przed spaleniem rozstrzelane, to wtedy wyszłoby na jaw, że cała „sprawa Jedwabnego" jest jedynie propagandowym wymysłem, bo w takim wypadku miejscowa ludność mogła w niej brać udział co najwyżej na wstępnym etapie wydarzeń".
Zdaniem Sommera z dokumentu wynika, że "ekshumacja szczątków pozwoliłaby dokładnie określić, ile osób zginęło i w jaki sposób – co ostatecznie zamknęłoby dyskusję wokół sprawy. Gdy jednak wierzchnia warstwa ziemi została zdjęta i okazało się, że fakty materialne nie pasują do wyników śledztwa (nie udało się odnaleźć np. masowych mogił w miejscach, które wskazywali świadkowie), pojawiły się problemy z dalszym prowadzeniem prac, które szczegółowo opisuje w swoim raporcie prof. Kola. Problemy te doprowadziły do zaprzestania ekshumacji na etapie przedwstępnym. Decyzję taką podjął ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński, motywując ją względami religijnymi".
W opinii publicysty „decyzja Lecha Kaczyńskiego" była „szkodliwa zarówno z punktu widzenia czysto naukowego, jak i polskiej racji stanu". Publicysta taką decyzje zmarłego prezydenta wiązał z filosemityzmem Kaczyńskiego, który "przecież zainicjował także budowę drugiego już „Muzeum Żydów" w Warszawie, wprowadził zwyczaj świętowania Chanuki w Pałacu Prezydenckim czy też cieszył się z powrotu do Polski żydowskiej loży paramasońskiej B'nai B'rith".