Polscy narodowcy okrzyknięci putinistami
W walkach przeciwko ukraińskim siłom operacji antyterrorystycznej biorą udział „ochotnicy” z Polski, Czech, Bułgarii, Łotwy i Serbii. To przeważnie członkowie ugrupowań nacjonalistycznych – pisze Ukraińska Prawda. Komu zależy na skompromitowaniu polskich narodowców?
O "prawicowych radykałach" z Polski walczących w szeregach rosyjskich separatystów w Donbasie poinformowała agencja DPA. Powołuje się ona na informacje płynące wprost od władz w Warszawie, które miały stwierdzić, że są to „pojedyncze przypadki, ponieważ sympatie większości polskiego społeczeństwa są po stronie Ukrainy”.
Tym sposobem po raz kolejny dokonano podziału Polaków na "putinistów" i tych "stojących po stronie Ukrainy", przy czym ci pierwsi mieliby się rekrutować z szeregów polskiej prawicy. W świat poszedł zatem obraz polskiego narodowca, jako zwolennika Władimira Putina i przeciwnika "demokracji".
Sprawcą zamieszania jest będący zarazem koordynatorem polskich ochotników, Bartosz Bekier, student politologii na UKSW, który oświadczył jakiś czas temu, przemawiając do Ukraińców w Donbasie, iż w tej walce "nie reprezentuje proatlantyckiego rządu", ale "wolny polski naród", cokolwiek miałoby to oznaczać.
Nie sposób nie odnieść wrażenia, iż Bekier proseparatystyczną manifestacją na Ukrainie zamierzał zwrócić na siebie uwagę mediów, co w dużej mierze mu się udało, jednakże jego prywatne poglądy zostały niejako z automatu przypisane wszystkim polskim narodowcom, co w żadnym wypadku nie odpowiada rzeczywistości.
Student tak poważnego kierunku, jak politologia powinien zdawać sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji podejmowanych przez siebie działań, tymczasem z niezrozumiałych względów doprowadził do skutecznych prób kompromitacji polskiej myśli narodowej, która teraz na arenie międzynarodowej będzie się kojarzyła z poparciem udzielonym Władimirowi Putinowi.
Karolina Maria Koter
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl