W Berlinie bez Polaków i bez rezultatów

0
0
0
/

Szefowie dyplomacji Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy spotkali się w niedzielę Berlinie w celu wypracowania pokojowego rozwiązania trwającego na Ukrainie konfliktu. Fakt, że na miejsce rozmów wybrano stolicę Niemiec, natomiast Polska nie została na nie zaproszona budzi uzasadniony niepokój.

 

Minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski, który dotychczas dwoił się i troił, żeby ułatwić neobanderowcom z Majdanu wejście na europejskie salony, najwyraźniej nie jest już władzom w Kijowie potrzebny. Chciałoby się rzec: "Jan zrobił swoje i Jan może odejść".

 

Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy Sikorski, rozmawiając dzień wcześniej z Pawło Klimkinem, swoim ukraińskim odpowiednikiem, na temat bieżącej sytuacji na Ukrainie wschodniej, do ostatniej chwili liczył na zaproszenie. Wiadomo jedynie, że oświadczył, iż jakiekolwiek rozwiązanie polityczne powinno szanować integralność terytorialną Ukrainy oraz jej suwerenność. Ministrowie ustalili ponadto, że do ich kolejnej rozmowy dojdzie po niedzielnym spotkaniu w Berlinie.

 

Tajemnicą poliszynela jest napływ niemieckich pieniędzy dla ukraińskich ultranacjonalistów. W tym kontekście wybór Berlina na miejsce negocjacji rosyjsko-ukraińskich dla Polski nie może wróżyć niczego dobrego. Niemcy tym samym podkreślili, że są rozgrywającym w tej partii, jest nim jednak również Rosja i to ona jak dotychczas trzyma najlepsze karty.

 

Nie mniej niepokojące informacje płyną z Ukrainy, gdzie już w tej chwili trwa regularna wojna, a zdaniem szefa niemieckiego MSZ Franka Waltera Steinmeiera, może być jeszcze gorzej.

 

Tymczasem prawie wszyscy uczestnicy berlińskiego spotkania po zakończeniu niedzielnej tury rozmów stwierdzili, że rozmowa była trudna, ale "we wszystkich kwestiach osiągnęliśmy postęp". Jedynie przedstawiciel strony ukraińskiej Pawło Klimkin oświadczył, iż nie dały one żadnych rezultatów. - Nie ma kompromisu tam, gdzie państwo powinno przekroczyć czerwoną linię. Ukraina takiej linii nie przekroczyła - podsumował spotkanie.

 

Konkretnych ustaleń na tym etapie zatem zabrakło, podobnie zresztą jak i precyzyjnej informacji, co udało się osiągnąć. Decyzje co do dalszych działań w kierunku zawarcia porozumienia mają zapaść we wtorek. Rosja najwyraźniej gra na zwłokę, natomiast składane przez nią deklaracje o gotowości do podjęcia negocjacji pokojowych można z powodzeniem uznać za działania pozorowane. Kreml jest zdeterminowany osiągnąć kontrolę nad wschodnią częścią Ukrainy i nie wydaje się, aby był zainteresowany zawarciem porozumienia, nawet na zasadzie status quo.

 

Warto zwrócić uwagę na fakt, iż w październiku na Ukrainie mają odbyć się wybory parlamentarne. W obecnej sytuacji przeprowadzenie ich na wschodzie kraju stoi pod znakiem zapytania. Nie wiadomo także, czy właśnie w tym głosowaniu ukraińskie społeczeństwo nie zdecyduje o udzieleniu kredytu zaufania ultranacjonalistom.

 

Julia Nowicka

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną