Feministyczna manifa jest od lat największym sabatem ekstremy lewicowej w Polsce. To nie pochód 1 maja, a właśnie manifa w okolicach 8 marca przyciąga najwięcej lewicowych ekstremistów (z reguły facetów). Zapewne atrakcyjne jest to, że postępowe media tą manifestacje lewicowej ekstremy przedstawiają fałszywie jako sympatyczną imprezę środowisk kobiecych.
Wśród wielu bluźnierczych i wulgarnych haseł przeważały te za aborcją, antykapitalistyczne i antykatolickie. Choć pogoda dopisała, było słonecznie i temperatura była wyższa niż w ostaniach dniach, frekwencja na manifie była niższa niż w latach ubiegłych.
Biorący udział w marszu lewicowi ekstremiści, nienaturalnie podnieceni, agresywnie przeganiali z manify publicystów związanych z mediami prawicowymi. Jest to absurdalne, bo celem demonstracji jest demonstrowanie swoich poglądów, zaś uczestników wszelakich demonstracji powinno interesować to, by ich aktywność polityczna była nagłaśniana we wszelkich mediach.
Na trasie manify przeciwko aborcji protestowała kilkuosobowa grupa obrońców życia. Organizatorem pikiety była fundacja "Życie i Rodzina" Kai Godek. Jak zwykle na demonstracji antyaborcyjnej zabrakło: przedstawicieli ruchów katolickich (neokatechumenatu, odnowy, oazy, itp., działaczy partii i organizacji politycznych odwołujących się do katolicyzmu). W archidiecezji warszawskiej jest 210 parafii. Gdyby z każdej parafii w niedzielnej demonstracji antyaborcyjnej wzięło by po 10 osób, demonstracja obrońców życia mogłaby liczyć 2100 osób a nie kilka.
Hasłem tegorocznej manify było „Aborcja nie policja”. Jak informują organizatorki na swojej stronie internetowej „w tym roku obchodzimy 25 lat zakazu aborcji. Przed transformacją ustrojową mogłyśmy przerywać ciąże legalnie i bezpiecznie. W 1993 roku odebrano nam to prawo, a obowiązująca od tamtej pory ustawa do dziś nazywana jest „kompromisem”. Nasz głośny sprzeciw został wtedy z premedytacją zignorowany. Przez te wszystkie lata, które upłynęły od wprowadzenia zakazu, my nadal przerywamy ciąże. Potrafimy się wspierać i pomagać sobie w organizacji zabiegów w prywatnych gabinetach, zbieramy na nie pieniądze, zamawiamy leki na wywołanie poronienia”.
Zwolenniczki aborcji protestowały też przeciwko policji bo ich zdaniem „policja to symbol, narzędzie władzy i przemocy systemowej. Na polecenie polityczek i polityków, powołując się na ustawy i kodeksy, brutalnie policja nas zatrzymuje, kiedy protestujemy, zagląda nam w majtki, szukając wyimaginowanych żyletek (...), a jednocześnie chroni marsze faszystów. Chroni ludzi władzy, których powinnością jest służyć nam, a nie nas terroryzować. Chroni bogatych przed biednymi. Mamy dość tej symbolicznej policji – koalicji państwa z kościołem i kapitałem, władzy, która generuje nierówności i ubóstwo, wykluczenie i marginalizację wielu grup – kobiet, migrantek_ów, uchodźczyń_ów, osób LGBTQIA+, osób z niepełnosprawnościami oraz ich opiekunek_ów, osób z mniejszych miejscowości i wsi, osób zatrudnionych na śmieciówkach, bezrobotnych, osób starszych, samodzielnych matek. Mamy dość traktowania nas tak, jak byśmy były własnością państwa, kościoła, mężów, partnerów, pracodawców, nawet zarodków i płodów. Chcemy wreszcie móc decydować same o sobie”.